Lotus nie pojawi się w Jerez

Z opublikowanego wczoraj, krótkiego wywiadu z dyrektorem technicznym zespołu Lotus wynika, że ekipa z Enstone nie weźmie udziału w pierwszych zimowych testach w Jerez. O zaskoczeniu raczej nie może być mowy, bo na początku grudnia pojawiły się nieoficjalne informacje, sugerujące, że szefowie stajni mocno naciskali na opóźnienie pierwszych jazd testowych.

Oficjalnym powodem, dla którego E22 nie zadebiutuje w Jerez jest harmonogram prac. Nick Chester uważa również, że Bahrajn jest miejscem, które zdecydowanie lepiej oddaje warunki, w jakich samochód będzie musiał pracować w zbliżającym się sezonie.

“Zamierzamy trzymać nasz samochód pod przykryciem troszkę dłużej niż inne zespoły. Zdecydowaliśmy, że udział w testach w jerez nie jest idealny dla naszego projektu i prac rozwojowych. Raczej przymierzamy się do prezentacji przed rozpoczęciem testów w Bahrajnie, a tam powinniśmy być w stanie sprawdzić samochód w reprezentatywnych warunkach.”

E22 nie przeszedł pełnego procesu homologacyjnego FIA. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze testu zderzeniowego nosa. Trudno przypuszczać, aby akurat ten element był powodem opóźniania w pracach rozwojowych, które według szefa ekipy trwają już od ponad dwóch lat. Przyczyn takiej sytuacji należy raczej upatrywać w problemach finansowych oraz personalnych. Lotus stracił wielu cenionych specjalistów, którzy w wielu przypadkach byli fundamentami pionu technicznego. Warto do tego dodać, że “umowa” z Quantum, od której ogłoszenia, jak dobrze liczę, minęło 202 dni, nie przyniosła ani centa.

Lotus znalazł się w niezwykle trudnym położeniu. Najpierw Honeywell, teraz Quantum, a zbliżający się sezon wymaga ogromnych nakładów finansowych. Jeśli do tego dodamy brak oficjalnego ogłoszenia nawiązania współpracy z dostawcą jednostek napędowych, to sugestie, że dla Lotusa może to być ostatni sezon, zaczynają nabierać dodatkowego znaczenia.

Z perspektywy czasu dziwić może fakt, że stajnia z Enstone tak długo rozwijała zeszłoroczny bolid. Wprowadzenie dłuższej wersji E21 było ogromną inwestycją i argumenty, że było to robione z myślą o sezonie 2014 nie brzmią zbyt przekonująco. Nawiązanie walki z Red Bullem, próba utrzymania się w czołówce, były raczej zabiegami, które miały przekonać potencjalnych inwestorów do szybkiego złożenia podpisów na kontrakcie. Podjęto duże ryzyko, które niestety się nie opłaciło. Teraz, jeśli inżynierowie z Enstone nie wymyślą czegoś wyjątkowego, bez przejechanych kilometrów, z pustą kasą oraz parą solidnych, ale kapryśnie jeżdżących kierowców, o przyciągnięcie sponsorów będzie dużo trudniej.