Brawn poświęci Schumachera?

Wygląda na to, że plany przejścia Schumachera na emeryturę po zakończeniu obecnego sezonu, są nieco bardziej skomplikowane niż można by sądzić. Słowa Berniego Ecclestona wywołały lawinę spekulacji, a chwilę później w całą sprawę wmieszano również Lewisa Hamiltona. Ciekawy plan sytuacji nakreślił wtedy James Allen, który znajdziecie w przytoczonym poniżej fragmencie wpisu sprzed dwóch tygodni.

Jak w całą sprawę wmieszał się Mercedes? O planach wprowadzenia zmian w zespole wiemy już od kilku tygodni. Pierwsze informacje wskazywały, że zespół ma zostać oddany pod skrzydła marki AMG, ale jego wewnętrzna struktura ma pozostać bez zmian. Wiemy również, że Mercedes zwleka z podpisaniem porozumienia Concorde Agreement, co bardzo nie podoba się Berniemu Ecclestonowi. Dodatkowo wielką niewiadomą jest decyzja Michaela Schumachera, którą mamy poznać dopiero pod koniec sezonu.

Sobotnia wypowiedź Ecclestona na temat ponownego odejścia siedmiokrotnego mistrza świata nie była przypadkowa i można ją traktować, jak swoiste wsadzenie kija w mrowisko. Wygląda na to, że zespół Mercedesa oprócz zmiany nazwy zespołu ma w planie również zatrudnienie nowego lidera, gwiazdy dużego kalibru, jaką jest bez wątpienia Lewis Hamilton. Problem w tym, że doświadczony Niemiec prawdopodobnie nic o tym planie nie wiedział i szykował się już do kolejnego sezonu w barwach Mercedesa. Szefostwo zespołu zdaje sobie sprawę, że całkowite rozstanie z Schumacherem mogłoby przynieść więcej złego niż dobrego i właśnie z tego powodu, według sugestii Jamesa Allena, Niemiec ma pozostać w zespole i objąć jedno z kierowniczych stanowisk.

Fragment wpisu pt. “Hamilton, Schumacher i plan Mercedesa” z dnia 6 września 2012

Pisząc ten tekst nie było, poza nosem Jamesa Allena, innych bezpośrednich przesłanek, aby sądzić, że Schumacher wkrótce może zostać wysłany na emeryturę. Jedna z ostatnich wypowiedzi Rossa Brawna dla dziennika Daily Mail każe nieco poważniej podejść do tematu.

Nadejdzie taki dzień, że zrezygnuje. Nie rozmawiamy o tym w szczegółach, bo nie jest to w tym momencie brane pod uwagę.

Ale doświadczenie Michael’a w sportach motorowych, jego spojrzenie itd. byłoby bardzo cenne dla każdego zespołu.

Nie jestem pewien czy on chce codziennej obecności, jak ma wielu z nas, ale chciałby pozostać zaangażowany, kocha sport, kocha wyścigi, kocha rozwijać samochody, sposób w jaki pracuje zespół.

Mogę więc się spodziewać jego dalszego zainteresowania. Ten dzień nadejdzie i mam nadzieję, że będzie wtedy z nami.

Dla wielu osób może to być sporym zaskoczeniem, że twórca największych sukcesów Schumachera próbuje wepchnąć go w ciepłe kapcie. Niestety wygląda na to, że wizja zespołu wyścigowego Mercedesa z Schumacherem w roli lidera zwyczajnie się nie sprawdziła. Zamierzony efekt nie został osiągnięty, więc pora na zmiany. Brawn będzie próbował ratować projekt nawet za cenę wysadzenia Schumachera z fotela kierowcy. Brutalne, ale prawdziwe. Takich delikatnych sugestii, jak w przytoczonym wyżej fragmencie wywiadu możemy spodziewać się w najbliższym czasie znacznie więcej. Takie zwyczajne urabianie gruntu, aby kiedy przyjdzie odpowiedni czas nikt nie mógł powiedzieć, że czuje się zaskoczony.

Inną kwestią jest to, kto zajmie miejsce Schumachera. Joe Saward w ostatnim wpisie nawiązującym do tematu całkowicie storpedował pomysł zatrudnienia Hamiltona przez Mercedesa. Jego zdaniem warunki postawione przez menadżera Brytyjczyka są całkowicie nieadekwatne do obecnej sytuacji na rynku. Sumy jakie padają są nie do przepchnięcia nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że mamy do czynienia z zespołem fabrycznym o mocnych korzeniach finansowych. Druga sprawa, to fakt, że głównym problemem Mercedesa jest samochód, a nie kierowcy. Rozwój samochodu jest kluczem do powrotu na szczyt, a w tej roli Lewis Hamilton spisywał się do tej pory raczej średnio.

Znacznie rozsądniejszym posunięciem Mercedesa byłoby zatrudnienie Perdo de la Rosy niż Lewisa Hamiltona, jeśli nie są zadowoleni z pracy wykonywanej przez Michaela Schumachera czy Nico Rosberga.

Załóżmy jednak na moment, że Saward się myli i Hamilton rzeczywiście znalazł się na liście życzeń szefostwa niemieckiego koncernu. Dlaczego nie miałby podnieść czeku na zawrotną sumę, który wydaje się leżeć na stole? Jedynym problemem wydaje się być forma Mercedesa na przestrzeni trzech ostatnich lat, a raczej jej brak. W porównaniu z osiągnięciami McLarena, wyniki niemieckiego zespołu wyglądają bardzo blado. Za dwa lata czeka nas prawdziwa rewolucja i na tym polu również ekipa z Woking wydaje się mieć znacznie więcej atutów. Hamilton bardziej niż o dużych pieniądzach marzy o kolejnych tytułach, a tego Mercedes nie może mu w żaden sposób zagwarantować, choć wszystko wydaje się być na miejscu.