Niepokój w Ferrari

Coraz głośniej mówi się w padoku o kłopotach zespołu Ferrari i nie są to tylko subiektywne opinie osób szukających sensacji. Pojawia się coraz więcej sygnałów, które potwierdzają słowa wypowiedziane przez Fernando Alonso, że nie są tam gdzie chcieliby być.

Już podczas pierwszych testów w Jerez pojawiły się opinie, że F2012 ma ogromne problemy przy wychodzeniu z zakrętów. Szczególnie Alonso, znany z agresywnego stylu jazdy miał ogromne problemy z opanowaniem maszyny przy mocniejszym naciśnięciu na gaz w ostatniej fazie pokonywania zakrętów. Peter Windsor, który obserwował zmagania kierowców podczas testów napisał, że Alonso, który bardzo dobrze wchodził w zakręty i dość wcześnie wciskał pedał gazu wyjeżdżał z nich znacznie później od Hamiltona czy Vettela.

Do rozpoczęcia nowego sezonu zostało już bardzo niewiele czasu, a Ferrari zamiast skupiać się na dogrywaniu detali nadal szuka przyczyn słabej formy wykonując dość znaczące modyfikacje, głównie w okolicy wydechu. Już w Jerez mogliśmy obserwować przeróbki w nadwoziu oraz zmianę położenia rur. Pierwotna koncepcja poległa już po kilku godzinach spędzonych na torze. Nowe rozwiązanie spisuje się zdecydowanie lepiej, ale widocznie nadal nie jest zbyt dobrze, bo wczoraj inżynierowie eksperymentowali z długością rur. Wszechobecne nalepki służące do mierzenie temperatury oraz specyficzna, zielona farba zdradzają, że Ferrari w ostatnim etapie przygotowań do sezonu działa nieco po omacku. Czas, który samochód spędza w garażu również działa na niekorzyść zespołu, choć patrząc na ilość przejechanych kilometrów nie wygląda to tak dramatycznie. Warto również zwrócić uwagę, że nawet na oficjalnych zdjęciach udostępnionych przez zespół, w tylnej sekcji, na poszyciu F2012 da się zauważyć wiele odkształceń na karoserii powstałych w skutek działania wysokiej temperatury.

Wczorajszy dzień na torze w Barcelonie jeszcze bardziej podgrzał spekulacje na temat niezadowolenia z wyników F2012 i to nie za sprawą Massy, który był na torze, ale Fernando Alonso. Hiszpan cały wczorajszy dzień spędził obserwując poczynania konkurencji na torze, a towarzyszył mu w tym Andrea Stella. Obaj panowie bardzo mocno dyskutowali, a efektem ich pracy był notes pełen zapisków. Nawet bardzo doświadczeni dziennikarze byli bardzo zaskoczeni takim obrotem sprawy.

Oczywiście analizując powyższe słowa trzeba mieć świadomość, że piszę o Ferrari. Nawet z samochodem, który inżynierowie “wyjęli” w Jerez prosto z pudełka, byliby w ścisłej czołówce, ale po kilku chudych latach, bycie w czołówce nie ma dla włoskiego producenta żadnego znaczenia. Nadzieje na powrót na szczyt zaczynają wyglądać coraz bardziej blado, ale patrząc na zeszłoroczną sytuację McLarena trzeba pamiętać, że zespołu z dużym zapleczem są w stanie podnieść się z kolan w bardzo krótkim czasie.