Hamilton wygrywa, ale to Rosberg jest w nagłówkach

Mercedes kolejny weekend z rzędu jest na ustach wszystkich i prawdopodobnie tak pozostanie przez kilka następnych dni. Szkoda, że kwestie regulaminowe ponownie przykrywają rywalizację na torze, a na końcowy wynik musimy czekać kilka dodatkowych godzin. Niestety jest to skutek błędów popełnionych przez FIA kilka dobrych miesięcy temu, kiedy kształtowały się przepisy ograniczające zakres komunikacji radiowej.

Federacja wprowadzając ograniczenia nie określiła jakich kar mogą spodziewać się kierowcy oraz zespoły za złamanie regulaminu. Decyzja została pozostawiona sędziom wyścigowym, a wielogodzinne oczekiwanie na werdykt pokazało, że był to twardy orzech do zgryzienia. Ostatecznie Rosberg otrzymał karę 10 sekund doliczonych do czasu wyścigu, co zrzuciło niemieckiego kierowcę na trzeci stopień podium.

Wydarzenia niedzielnego popołudnia na torze Silverstone mają wiele wątków i długo zastanawiałem się, jak je poukładać, aby przedstawić pełny obraz sytuacji. Christian Horner, który bezpośrednio po wyścigu stwierdził, że doszło do złamania regulaminu i jedyna sporną kwestią jest wysokość kary powiedział jednocześnie, że zapisy regulaminowe dotyczące ograniczenia w komunikacji radiowej powinny wylądować w śmietniku. Do jednego worka wrzucono komunikaty dotyczące sposobu pokonywania toru oraz wiadomości związane ze złożoną i jednocześnie kapryśną naturą nowych technologii. Brakuje również wyraźnej granicy pomiędzy zapobiegnięciem nieuchronnej usterki (która z oczywistych względów przełoży się na wydajność bolidu), a komunikatami, które poprawią tempo kierowcy lub pozwolą mu je utrzymać na zadowalającym poziomie.

Wczorajsza decyzja sędziów sprawiła, że dyskutowane od wielu miesięcy ograniczenia wydają się jeszcze bardziej pozbawione sensu. Przepisy, niezależnie od ich kształtu, są przepisami i sędziowie muszą je egzekwować. W opublikowanym uzasadnieniu czytamy, że pierwsza część komunikacji była uzasadniona z punktu widzenia przepisów i polecenie ustawienia odpowiedniego trybu pracy jednostki napędowej, które zwolniło zablokowaną na siódmym biegu skrzynię, nie podlega karze. Jednak dalsza część rozmowy pomiędzy kierowcą i inżynierem, w której kierowca został poinstruowany o konieczności unikania siódmego biegu oraz o sposobie operowania łopatkami zmiany biegów, była już wejściem w obszar zakazany. Zdaniem sędziów wyciągniecie odpowiednich wniosków z zaistniałej sytuacji i reagowanie na nie należy już do kierowcy.

Analizując artykuł 38.3 regulaminu sportowego, który był podstawą wymierzenia kary, osobiście spodziewałem się 20 lub 30 sekund doliczonych do czasu wyścigu, które są odpowiednikami przejazdu przez aleję serwisową oraz 10-sekundowego postoju. Sędziowie zdecydowali inaczej i dziesięć sekund doliczonych do czasu wyścigu wydaje się być pewnym kompromisem, którego głównym celem było uniknięcie zmiany obsady podium. Verstappen ukończył wyścig zaledwie 1,3 sekundy za Rosbergiem, więc było wiadomo, że jeśli sędziowie ukarzą niemieckiego kierowcę, to dojdzie do zmiany kolejności. Czwartym kierowcą na mecie był Ricciardo, który stracił do Rosberga 19,3 sekundy. Dziesięć sekund to był maksymalny wymiar kary, który nie powodował zmian na podium i po takie rozwiązanie sędziowie sięgnęli.

Na wyższy wymiar kary liczył również Christian Horner, który po wyścigu powiedział, że ewentualna kara czasowa dla Rosberga była elementem, który zdecydował, że Red Bull nie ściągnął swoich kierowców na zmianę opon. Był taki moment w wyścigu, w którym szczególnie Ricciardo mógł sięgnąć po komplet wykonany z miękkiej mieszanki i spróbować gonić czołówkę. Teoretycznie różnica pomiędzy mieszankami wynosiła aż 1,5 sekundy.

Warto dodać, że komunikacja pomiędzy Rosbergiem i jego inżynierem była obszerniejsza od tego, co zdecydowali się wyemitować realizatorzy FOM. Co było w pozostałych komunikatach? Tego nie wiadomo, ale apelacja, którą Mercedesa ma zamiar złożyć, może przynieść odpowiedź na to pytanie.

Inną kwestią jest, czy do apelacji w ogóle dojdzie. Niemiecki zespół ma 96 godzin od momentu ogłoszenia ostatecznych wyników na złożenie oficjalnego wniosku i musi on być przekazany FIA za pośrednictwem niemieckiej federacji sportów motorowych (DMSB). Rozważając ten wątek warto na moment wrócić do wspomnianego wcześniej artykułu 38.3, który oprócz kar odnosi się również do apelacji. Według jego zapisów, kara czasowa, którą otrzymał Rosberg nie może być przedmiotem protestu.

Toto Wolff oraz Paddy Lowe w rozmowach z dziennikarzami nie chcieli zdradzać swojej linii obrony i powodów, dla których zdecydowali się zaryzykować. Wolff próbował całe wydarzenie podciągnąć pod ryzyko nieuchronnej awarii, ale sędziowie odebrali mu ten argument, dzieląc komunikaty na dwie części. Lowe z kolei starał się między wierszami powiedzieć, że Mercedes z premedytacją wyłożył karty na stół i powiedział “sprawdzam”. Apelacja może być kolejnym elementem, którego głównym celem nie jest ratowanie punktów, ale uzyskanie od FIA pełnej przejrzystości w kwestii komunikacji radiowej. Niemiecki zespół, który mimo dominacji, nadal cierpi z powodu problemów z niezawodnością, chce mieć pełną jasność, na co będzie mógł sobie pozwolić w drugiej części sezonu. W mojej ocenie jest to bardzo mądre posunięcie.

Wróćmy na tor. Ulewa, która rozszalała się na kilkanaście minut przed startem wyścigu odebrała nam nieco emocji, bo kontrola wyścigu zdecydowała się na start za samochodem bezpieczeństwa. Czy była to słuszna decyzja i czy okres pozostawiania SC na torze nie był zbyt długi? Patrząc na poczynania FIA w ostatnich miesiącach widać gołym okiem, że wypadek Julesa Bianchiego odcisnął na wielu osobach duże piętno. W tym przypadku jednak, nawet Lewis Hamilton, który narzekał, że Bernd Maylander jedzie zbyt wolno, przyznał, że w wielu miejscach toru było zbyt mokro, aby rywalizować, nawet na oponach deszczowych. Komunikatów w podobnym tonie było więcej, więc komu jak komu, ale kierowcom musimy w tej kwestii zaufać.

Przesychający tor pokazał jedną z nielicznych słabości Nico Rosberga. Niemiec tracił nie tylko do partnera z zespołu (strata dochodziła do pół sekundy na okrążeniu), ale również do Verstappena, który pokazał swoją wyższość na mokrej nawierzchni bardzo efektownym i odważnym manewrem. Młody kierowca ma jeszcze wahania formy, ale jeśli uda mu się ją ustabilizować na poziomie dyspozycji na Silverstone, to z przyjemnością odszczekam wszystkie sugestie, że Holender jest przereklamowany. On ma dopiero osiemnaście lat. Brytyjscy komentatorzy żartowali w czasie wyścigu, że broniąc się przed Rosbergiem Verstappen rzucił do walki całe lata doświadczeń.

Hamilton pojechał bardzo solidne zawody, ale raczej bez fajerwerków. Bezpieczna przewaga wypracowana w początkowej części wyścigu pozwoliła mu kontrolować rywalizację oraz zarządzać tempem, w zależności od rozwoju wydarzeń. Własnie z tego powodu Hamilton skrzywił się, kiedy Verstappen przed ceremonią na podium powiedział, że go doganiał.

Na uwagę zasługuje jeszcze jeden element, którym Hamilton zyskał przychylność nie tylko brytyjskich kibiców. Żaden z kierowców nie poświęcił w ten weekend kibicom tyle czasu, co Lewis Hamilton. Zaplanowane sesje rozdawania autografów przedłużyły się kilkadziesiąt minut, a jego interakcja z fanami nigdy nie była tak duża. Być może górę wzięły muzyczne zapędy brytyjskiego kierowcy i chęć odgrywania jednoosobowego spektaklu przed tysiącami osób, ale w tym przypadku nie ma to najmniejszego znaczenia.

W sobotę wieczorem napisałem na Twitterze, że to będzie bezsenna noc oraz bezsenny tydzień dla Ferrari, co nie przypadło do gustu niektórym osobom. Prawda o dyspozycji zespołu z Maranello jest jednak brutalna, a tor w Silverstone ją obnażył. Po problemach z niezawodnością, strategią oraz dużą wrażliwością bolidu na zmiany czynników zewnętrznych dały znać o sobie braki w aerodynamice bolidu, o których kierowcy Ferrari pierwszy raz w tym sezonie zdecydowali się otwarcie powiedzieć. Oczy Vettela po sobotnich kwalifikacjach miały ten sam wyraz, co spojrzenie Alonso w czasie kiedy uciekały mu kolejne tytuły, a komentarze jego nie były już tak wyważone jak ostatnio.

Frustracja Vettela rośnie wprost proporcjonalnie do formy Red Bulla, który powoli potwierdza, że ma możliwości, aby stać się drugą siłą w stawce. Strata Ferrari do Mercedesa podczas sobotnich kwalifikacji wyniosła aż 1,6 sekundy, do Red Bulla nieco ponad pół sekundy. Dla włoskiego zespołu to ucieleśnienie najgorszych koszmarów. Co prawda oba samochody przyjechały na punktowanych pozycjach, ale przewaga nad Red Bullem stopniała zaledwie do sześciu oczek. Biorąc pod uwagę fakt, że w drugiej części sezonu rywalizacja przenosi się na obiekty, które dobrze pasują do charakterystyki bolidów Adriana Newey’a utrzymanie pozycji bezpośrednio za Mercedesem będzie bardzo trudne.

Interesujący w temacie wydaje się komentarz Ecclestone’a, który stwierdził, że Ferrari jest ponownie włoskie. Południowy temperament daje o sobie znać? Co będzie jeśli dodamy do tego odrobinę niemieckiej złości? To mogą być trudne tygodnie dla włoskiego zespołu, ale pozostaje mieć nadzieję, że twarde i konstruktywne rozmowy pozwolą znaleźć i wyeliminować przyczynę problemów, która nie pozwala ekipie z Maranello nawiązać do historycznych sukcesów.

Stratę do najgroźniejszego konkurenta zmniejszył też zespół Force India. Perez nie był w stanie utrzymać wysokiej pozycji z początku wyścigu, a Hulkenberg stracił na szybkiej zmianie opon. Mimo wszystko wywalczone punkty mogą i cieszą zespół, o czym mówił Vijay Mallya, który po raz pierwszy (i pewnie ostatni) mógł z bliska oglądać rywalizację.

Williams, podobnie jak zespół Ferrari, chciałby z pewnością szybko zapomnieć o występie na Silverstone. Po fatalnym występie na Red Bull Ring w Wielkiej Brytanii miało być lepiej, ale tej poprawy trudno się doszukiwać w poczynaniach na torze. Rywalizację z konkurencją przegrali również mechanicy wyścigowi, którzy byli rewelacją tego sezonu.

Małe powody do zadowolenia może mieć Daniil Kvyat, który ukończył rywalizację na ostatniej punktowanej pozycji, tuż za Sebastianem Vettelem. Sainz nie poprawił swojej pozycji z kwalifikacji, ale cztery oczka w kontekście bezpośredniej rywalizacji zespołu Toro Rosso z McLarenem to cenna zdobycz.

Alonso i Button tym razem bez punktów, a ze stratą jednego okrążenia do liderów nie mogą być zadowoleni ze swojej dyspozycji. Hiszpan chciał zaryzykować inną strategię i wykonać dodatkową zmianę, ale zespół tak długo zwlekał z decyzją, że gdy do zmiany doszło, Alonso znalazł się na zdublowanej pozycji i szansa na wskoczenie na punktowane miejsce uciekła.