Czy to koniec?

Wczorajsze oświadczenie opublikowane przez FIA wywołało ogromną falę entuzjazmu. O powrocie do starego systemu mówi się jako o rzeczy dokonanej, ale wejście nowych ustaleń w życie nadal wymaga akceptacji ze strony Komisji F1. Czy to tylko formalność, czy może czeka nas kolejny zwrot akcji?

Jak działa system głosowania w ramach komisji? W puli jest 26 głosów rozłożonych pomiędzy zespoły (12), promotorów (8), sponsorów (2), dostawców jednostek napędowych (1), dostawcę opon (1), FIA (1) oraz FOM (1). Przyjęcie rozwiązania, które zostało zaproponowane przez Grupę Strategiczną wymaga zebrania 18 lub więcej głosów. Taki układ został opracowany w 2013 roku i nadal obowiązuje, niezależnie od ilości zespołów w stawce.

Nawet jeśli zgodnie z wolą zespołów zagłosują FIA, FOM oraz dostawcy jednostek, to nadal będzie to liczba niewystarczająca, aby wprowadzić zmiany. Z tego, co wiemy pomysł zmiany formatu kwalifikacji wyszedł od promotorów wyścigów, więc sposób w jaki zagłosują w tym przypadku jest pewną niewiadomą. Sprzeciwu można się spodziewać również ze strony Pirelli. Paul Hembery otwarcie powiedział, że nowym format, szczególnie patrząc poprzez pryzmat Q1 oraz Q2, jest zdecydowanie ciekawy od poprzedniego rozwiązania.

Wystarczy dziewięć głosów przeciwko i nadal zostajemy z tym, co mamy. Dla dobra sportu mam nadzieję, że zmiany zostaną zaakceptowane i szybko zapomnimy o całym zamieszaniu. Jednak czy w całej sprawie chodzi o dobro sportu? Wszystko, co się do tej pory wydarzyło jest podszyte grubą warstwą polityki i trudno uwierzyć, że w ciągu kilku godzin Ecclestone oraz Todt zmienili kierunek swojej polityki i oddali pole zespołom.