Wyjazd Manora do Melbourne był koniecznością

Zespół Manora, pierwotnie chwalony za powrót do rywalizacji i wyjazd do Melbourn, dziś zebrałsporą porcję krytyki. Na widok bolidów stojących w garażu narzekali nie tylko kibice, ale również dziennikarze, kwestionujący udział w pierwszej rundzie mistrzostw, bez próby wykonania choćby jedynego okrążenia na torze.

Graeme Lowdon wielokrotnie pytany o tę kwestię odpowiadał, że wynikało to głównie z chęci do podążania za serią od pierwszego do ostatniego wyścigu. Jest w tym ziarno prawdy, a wszystko nabierze właściwego kontekstu jeśli słowo “chęć” zastąpimy słowem “przymus”.

Bernie Ecclestone w rozmowie z The Independent dał jasno do zrozumienia, że jeśli Manor nie pojawiłby się w Australii, to automatycznie przeszedłby do historii. Do tej pory sądzono, że umowa zawierana przez zespoły z FOM pozwala każdej ekipie na opuszczenie trzech wyścigów w trakcie sezonu. Okazuje się jednak, że ten limit dotyczy całego okresu trwania kontaktu, czyli co najmniej czterech lub pięciu lat. Ecclestone w tym przypadku nie koloryzował, bo 30 milionów, które Manor Marussia ma otrzymać za dziewiąte miejsce wywalczone w poprzednim sezonie, to połowa założonego na ten sezon budżetu.

Problemy z oprogramowaniem dla jednostek napędowych są na tyle poważne, że czerwone bolidy mogą dołączyć do rywalizacji dopiero w Chinach, choć niewykluczone, że w Malezji Stevens oraz Merhi wykonają pojedyncze okrążenia.