Smedley o nowej roli, współpracy z kierowcami, włoskich kibicach oraz szansach na Monzy

Monza, ze względu na swoją charakterystykę, może być miejscem, w którym zespół Williamsa odniesie swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie. Jeśli tak się stanie, to jest wielkie prawdopodobieństwo, że na podium pojawi się Rob Smedley, który po ośmiu latach współpracy z Massą w Ferrari, zmienił nie tylko barwy, ale również i stanowisko. Czym się teraz zajmuje?

“Mam stanowisko służbowe, którego nazwy ciągle zapominam. To coś w stylu szefa wydajności inżynieryjnej, co oznacza, że muszę pozbierać całą wydajność samochodu, niezależnie od obszaru, aby być pewnym, że robimy to, co powinniśmy robić. Chodzi o wyciągnięcie maksimum z samochodu w trakcie weekendu.”

Powyższa wypowiedź jest fragmentem obszerniejszego wywiadu, którego Smedley udzielił stacji radiowej BBC 5 Live. Nie tylko dziennikarze, ale również sami kibice zauważyli, że pomiędzy Massą i jego inżynierem była wyjątkowa chemia. Obaj panowie wielokrotnie potwierdzali, że świetnie się rozumieją nie tylko na torze, ale również poza nim. Smedley uważa, że tak mocne angażowanie się we współpracę ze swoim kierowcą może wyglądać nieprofesjonalnie, ale nie wyobraża sobie innej drogi.

“Jestem bardzo emocjonalnie związany z kierowcami, jesteśmy kolegami z pracy, jesteśmy kumplami. Zależy mi na tym nie tylko z zawodowego punktu widzenia, ale również prywatnie. Zaprzyjaźniasz się z nimi, bo dobrze im życzysz. Dobrym przykładem jest Felipe, z którym pracowałem jako inżynier wyścigowy przez osiem lat w Ferrari. Przeszliśmy wszelkiego rodzaju wzloty i upadki i nie wyobrażam się, aby ktoś na takim stanowisku nie przeżywał tego samego, co jego kierowca. Może nie tak mocno czasami, ale angażujesz się emocjonalnie. Może to nie jest zbyt profesjonale, ale szczerze nie widzę innej drogi.

Przejście do Williamsa oraz wejście na wyższy szczebel oznaczało, że Smedley nie będzie już dbał wyłącznie o Massę, ale również o drugiego kierowcę zespołu. Czy łatwo było mu się przestawić mentalnie i zaakceptować fakt, że obaj jego podopieczni muszą otrzymać tak samo dobrze przygotowane bolidy?

“Nie powiedział bym, że to było trudne, ale trzeba się pilnować, aby nie wchodzić w cudze kompetencje, nie próbować być znowu inżynierem wyścigowym. To już nie jest moja praca. Z natury jestem inżynierem, kocham te wszystkie cyferki, uwielbiam być blisko samochodu, blisko kierowcy. Czasem muszę się od tego powstrzymywać, ale tak jest zawsze, kiedy pnie się w górę po szczeblach kariery. Trzeba uważać, aby nie przeszkadzać w pracy innym, aby nie mówili ‘O znowu idzie’.”

Inżynier o bardzo charakterystycznym głosie zdradził również, że inspirację do pracy czerpał obserwując pracę trenerów piłki nożnej. Przez lata szukał sposobu, aby lepiej zrozumieć kierowcę, a dzięki temu pomóc mu w pełnym wykorzystaniu swoich możliwości oraz możliwości samochodu, który ma do dyspozycji.

“To cenna uwaga. To coś, czego doświadczyłem na własnym przykładzie, o tym jak ważne jest prowadzenie kierowcy. Ostatecznie to on decyduje o wyniku, o tym czy udało się wyciągnąć 100% z pakietu. Jestem ogromnym fanem piłki nożnej, Middlesbrough. Wiedza na temat sposobu gry jest ważna, ale drugą sprawą jest to jak zawodnik się zachowuje. Tak właśnie dostrzegają współcześni trenerzy. Spostrzegłem to oglądając piłkę nożną i pomyślałem, że trzeba wejść w skórę kierowcy, trzeba sprawdzić, czy jest przygotowany optymalnie. To coś, do czego dochodziłem przez lata.”

Rob Smedley wspomniał również, że problemy z jakimi w tym sezonie boryka się Massa nie dają mu spokoju na dwóch różnych płaszczyznach. Po jednej stronie są stracone punkty, dzięki którym zespół mógłby pewnie poczuć się w pierwszej trójce. Z drugiej strony ważną rolę grają względy emocjonalne.

“Z profesjonalnego punktu widzenia ciężko mi na to spokojnie patrzeć. Widzę punkty, które powinniśmy zainkasować, widzę komfortową trzecią pozycję, na której powinniśmy teraz być. Jest również osobisty element. Felipe to mój kumpel, jeden z najlepszych w tym biznesie. Nie jest miło patrzeć, jak ktoś przechodzi trudny okres. To jest niezależne od tego, kto się czym zajmuje, czy pracuje w banku czy na drodze. Mam przyjaciół w różnych zawodach i nie jest miło patrzeć jak im się nie wiedzie dobrze. Wtedy chcesz ich wesprzeć.”

Praca dla Ferrari oznaczała, że były inżynier wyścigowy Massy musiał przeprowadzić się do Włoch. Jak Smedley wspomina lata spędzone w krainie makaronu i pizzy?

“Moja żona Lucy i ja przyjechaliśmy do Włoch mając zaledwie 20 lat i wyjechaliśmy dobijając średniego wieku. Spędziliśmy tu masę czasu. Wspomniałeś o fanach. Wystarczy, że wyjdziesz na ulicę w poniedziałkowy poranek i od razu wiesz, czy dobrze się spisałeś w weekend czy nie. Wejdziesz do lokalnego baru i wszyscy będą klepali cię po plecach, uściskali ci dłoń czy nawet przytulali lub będą wykrzykiwali różne obsceniczne teksty za tobą. Dużą za mną wykrzykiwali przez te lata.”

W rozmowie powrócił również temat walki o mistrzowski tytuł w 2008 roku. Massa przegrał wówczas z Hamiltonem w ostatnim wyścigu, a poprzez zamieszanie powstałe w końcówce przez chwilę wszyscy byli przekonani, że Brazylijczyk wyszedł z tej potyczki zwycięsko. Po krótkiej chwili radości przyszedł ogromny smutek, a nawet gorzkie łzy.

“Jest tyle emocji, które masz w sobie w takich momentach. Przecinając linię był mistrzem świata wszyscy zaczęli świętować i zaczęło się szaleństwo. Fan F1, który jest we mnie chciał wyskoczyć, skakać z radości i pić szamana, ale zaczekałem kolejne dwadzieścia sekund próbując się wychylić i zobaczyć końcówkę prostej startowej. Nie mogłem jednak nic dostrzec. Przyznałem się już publicznie, że kiedy dostałem telefon, że się nie udało płakałem i nie mogłem przestać chyba jeszcze przez godzinę po wyścigu. Jednak kiedy to minęło poczułem ogromną dumę, dumę z tego, co osiągnąłem.”

Smedley odniósł się również do obecnej sytuacji w Mercedesie. Jego zdaniem zielone światło dla wewnętrznej rywalizacji stworzyło w tym sezonie fantastyczne widowisko i oceniając tego typu incydenty jak na Spa warto o tym pamiętać. Niepowodzenia Mercedesa to jednocześnie szansa dla Williamsa, aby zabłysnąć.

“Trochę mi szkoda Toto i chłopaków w Mercedesie. Toto to wspaniały facet i myślę, że jego pomysł, pomysł Mercedesa był taki, by pozwolić kierowcom się ścigać. Przyklasnąłem im, bo dzięki temu oglądaliśmy kilka wspaniałych wyścigów. F1 została podniesiona na wyższy poziom dzięki temu. Teraz, kiedy to się stało każdy wskakuje na drugą stronę i mówi, że nie tak się powinno prowadzić ten biznes. Moim zdaniem popełnili błąd ze strategią. Czy cieszę się, że nie ja jestem w tej sytuacji? O Boże tak! Jak bardzo chcemy to wykorzystać? Tak bardzo, jak to tylko będzie możliwe. Mercedes to nasz rywal jak każdy inny i musimy wykorzystać nasze możliwości, ale również słabości innych.”

Eksperci bardzo wysoko oceniają szanse Williamsa na dobry występ w niedzielnym wyścigu. Smedley jest podobnego zdania, jednak jego zdaniem zwycięstwo jest możliwe jedynie w sytuacji, gdy Mercedes zaliczy kolejne potknięcie.

“Masa przygotowań już za nami, ale również jutro czeka nas sporo pracy. Mamy trzy godziny treningów i musimy to wykorzystać maksymalnie. Sprawdzić nowe części, upewnić się, że niemy wszystko na temat opon, że mamy dobrą strategię na niedzielę, zrobić dobry użytek z samochodu w kwalifikacjach. Myślę, że mamy tu duże szanse i nie będę udawał, że nie chcemy wygrać. Chcemy wygrać i było bezcelowe i naiwne gdybym temu próbował zaprzeczać. Czy spróbujemy sięgnąć po zwycięstwo w ten weekend? Tak! Jaka jest na to szansa jeśli oba Mercedesy ukończą wyścig? Mała. Jednak jeśli Mercedes zanotuje słabszy występ, a my dobrze wykorzystamy nowe części, to zwycięstwo jest możliwe.”