Red Bull i długo, długo nic…

Pierwsze dwie sesje treningowe przed GP Australii miały dać odpowiedź na wiele pytań. Czego dowiedzieliśmy się podczas trzech godzin, które bolidy spędziły dziś na Albert Park? Potwierdziło się, że pięć czołowych zespołów poprzedniego sezonu jest relatywnie blisko siebie, ale jeden z nich wydaj się być wyraźnie z przodu.

Okazuje się, że moje obawy o tempo kwalifikacyjne Red Bulla były nieco na wyrost. Kierowcy zespołu z Milton Keynes zdominowali dzisiejsze zajęcia na torze, a RB9 spisywał się bez zastrzeżeń niezależnie od ilości paliwa, jaką miał na pokładzie. Obawy o możliwość wystąpienia opadów deszczu w sobotni poranek sprawiły, że podczas drugiej sesji treningowej większość zespołów przeprowadziła próby z małą, jak i dużą ilością paliwa. Wydaje się, że na jednym okrążeniu kierowcom zespołu Red Bull trudno będzie znaleźć godnego przeciwnika. Z czasów osiągniętych podczas symulacji wyścigu, które bardzo skrupulatnie zanalizował Andrew Benson, wynika, że jedynie Lotus ma szansę dogonić uciekające byki.

Forma, którą Mercedes zaskoczył podczas ostatnich dni testów zdaje się potwierdzać. Nowy bolid jest zdecydowanie szybszy od swojego poprzednika i powinien pozwolić obu kierowcom na spokojny awans do trzeciej sesji kwalifikacyjnej. Dzisiejsze wolne treningi postawiły jednak mały znak zapytania przy niezawodności nowej konstrukcji. Toto Wolf obie awarie nazwał nieznaczącymi, ale czy można użyć takich słów w sytuacji, gdy jeden bolid kończy w żwirowej pułapce, a drugi zatrzymuje się na torze? Dodam tylko, że w bolidzie Hamiltona uszkodzeniu uległ tzw. rozdzielacz (element aerodynamiczny pod nosem bolidu), a w samochodzie Rosberga zawiodła skrzynia biegów.

W McLarenie panują skrajnie odmienne nastroje od tego, co mogliśmy obserwować w poprzednim sezonie. Bolid sygnalizował już pierwsze problemy z prowadzeniem się podczas zimowych testów, ale całą winą za takie zachowanie obarczono niskie temperatury. W Australii jest zdecydowanie cieplej niż było w Barcelonie, ale poprawy niestety nie widać. Obaj kierowcy musieli się sporo napracować za kierownicą, a i tak wyniki nie są zadowalające. McLaren wydaje się w tym momencie najwolniejszy z czołowej piątki.

W Maranello wiele osób odetchnęło dziś z ulgą. Nowy bolid nie zachwyca tempem, ale daje nadzieję na bardzo solidny sezon. Ferrari w obliczu kłopotów McLarena i niepewności dotyczącej niezawodności bolidów Mercedesa nieśmiało zamyka pierwszą trójkę. Gdyby udało się z F138 wycisnąć jeszcze odrobinę, to Fernando Alonso będzie w ścisłym gronie kandydatów do zwycięstwa na Albert Park.

Zespoły Force India, Sauber oraz Toro Rosso nieco odstają od czołówki, ale szans na awans do Q3 nie odbierałbym żadnemu z kierowców. Szczególnie dobrze prezentują się Nico Hulkenberg oraz Adrian Sutil, który wyraźnie ma coś do udowodnienia. Aktualna forma Williamsa wygląda bardzo blado, podobnie jak liczne zapowiedzi, że Valtteri Bottas sponiewiera swojego kolegę z zespołu przy najbliższej możliwej okazji.

Przed zespołami długa noc i zobaczymy, czy któremuś z inżynierów uda się dokręcić brakujące śrubki. Pierwsze treningi to jeszcze nie czas, by kogoś skreślać, szczególnie jeśli mówimy o takich zespołach jak McLaren czy Williams. Jednak lepsze zrozumienie samochodu wymaga czasu, w którym rywale na pewno nie będą próżnować. Nie mam wątpliwości, co do tego, że McLaren będzie w stanie się odbudować, pytanie brzmi ile im ten proces zajmie.