Czasem trzeba zrobić pół kroku w tył

W piątek wspomniałem, że jedna z propozycji Światowej Rady Sportów Motorowych, dotycząca sezonu 2014 wywołała pewne zamieszanie. Chodzi o zapis mówiący o przywróceniu specyfikacji nadwozia, obowiązującej w sezonie 2012, w kontekście prac nad bolidami, które za nieco ponad rok mają stanąć do rywalizacji. Wielu komentatorów potraktowało to, jako kolejny krok oddalający F1 od zapowiadanej rewolucji. Pracujący dla stacji BBC, Andrew Benson, w obszernym artykule poświęconym nadchodzącym zmianom zaprzecza tej tezie, twierdząc, że krok w tył był w tym przypadku uzasadniony i potrzebny, aby dalsze przemiany mogły się dokonać.

Warto zauważyć, że plany ograniczenia kosztów, oparte głównie na pomyśle zmniejszenia zużycia paliwa, nie miały do tej pory łatwej drogi. Najpierw wycofano się z pomysłu wprowadzenia silników czterocylindrowych. Chwilę później zespoły zakwestionowały bardzo poważne zmiany aerodynamiki, twierdząc, że są w stanie osiągnąć podobne rezultaty modyfikując obecne konstrukcje. Wycofanie się z ogólnych zapisów, dotyczących zmian w aerodynamice na sezon 2014 i zastąpienie ich tendencjami panującymi obecnie zdają się wpisywać w trend zmian, przeciwnych rewolucji. Jednak jest to pozorne wrażenie, wynikające głównie z bardzo ogólnego i trochę niefortunnego zwrotu użytego w oświadczeniu FIA.

Brytyjski dziennikarz wskazuje, że główną myślą, która miała przyświecać twórcom nowych przepisów było ograniczenie zużycia paliwa o 35%, ale przy zapewnieniu, że samochody rywalizujące w sezonie 2014 nie będą wolniejsze od bolidów z roku 2010 o więcej niż pięć sekund. Teoretyczne prace nad poprawą wydajności samochodów zakładały, że cel zostanie osiągnięty głównie poprzez odarcie bolidów z wszystkich zakrzywionych powierzchni i wystających elementów, których w ostatnich latach sporo przybyło.

Pierwsze symulacje wykonane przez zespoły pokazały jednak, że bolidy nakreślone wedle pierwotnej specyfikacji będą zdecydowanie wolniejsze niż zakładano. Szybko okazało się, że elementy wskazane jako mało efektywne, takie jak łopatki znajdujące się pod nosem bolidu, mogą okazać wręcz niezbędne w nowych konstrukcjach. Produkują spory docisk, stawiając przy tym minimalny opór. Dużo wskazuje na to, że również szerokie przednie skrzydła pozostaną w użyciu, choć nieco bardziej pochylone. Zniknie natomiast niższy płat tylnego skrzydła tzw. “beam wing”, który co prawda dostarcza sporą porcję docisku dla tylnej osi, ale jednocześnie generuje duży opór, co wykazały symulacje wykonane niezależnie przez kilka zespołów.

Powyższe przykłady pokazują, że zapis zawarty w oświadczeniu prasowym wydanym przez FIA wcale nie zmienia pierwotnych założeń. Jak więc będą wyglądały bolidy w sezonie 2014? Największa wizualna zmiana dotknie przodu bolidu. Nos który obecnie znajduje się na wysokości 550 mm powędruje znacznie niżej i zatrzyma się zaledwie 185 mm nad powierzchnią toru. Zmieni się również szerokość przedniego skrzydła z 1800 mm, co odpowiada maksymalnej szerokości bolidu, do 1650 mm. Obie przytoczone zmiany mocno spowolnią bolidy, a szczególnie drugi z wymienionych elementów może stanowić ogromne wyzwanie dla inżynierów i mówiąc kolokwialnie może zrobić ogromną różnicę.

Aktualnie szerokość przedniego skrzydła odpowiada maksymalnej szerokości bolidu, co przy zastosowaniu odpowiednich płatów, znajdujących się na bokach skrzydła pozwala ukierunkować powietrze w taki sposób, aby opływało przednie koła. Jeśli natomiast zabierzemy po siedem centymetrów z każdej strony oraz ograniczymy złożoność elementów, które będą mogły zamykać skrzydło na jego końcach to osiągnięcie podobnego efektu będzie niezwykle trudne. Nawet mała zmiana, może mieć ogromny wpływ na formę bolidu, co sugeruje, że inżynierowie poświęcą temu zagadnieniu bardzo dużo uwagi.

Kolejną zauważalną zmianą będzie nowy sposób odprowadzania spalin, a co za tym idzie lokalizacja wylotu rury wydechowej. Od sezonu 2010 ten element ma ogromny wpływ na formę samochodów, a przepisy przygotowane z myślą o sezonie 2014 położą temu kres. Nowe, centralne położenie wylotu rury wydechowej sprawi, że nie będzie możliwe dmuchanie w dyfuzor czy czerpanie z efektu Coanda.

Ostatnia ważna zmiana to limit zużycia paliwa. Obecnie bolidy startują do wyścigu, mając na pokładzie około 150 kilogramów paliwa. W sezonie 2014 kierowcy będą zmuszeni pokonać dystans wyścigu mając do dyspozycji jedynie 100 kilogramów.

Pamiętając, że czasem trzeba zrobić krok w tył, aby wykonać dwa kroki do przodu, musimy być przygotowani na kolejne zmiany. Niezależnie od ich ilości, powinny one bardziej przybliżyć F1 do idei obniżenia kosztów niż od niej oddalić.