Toro Rosso z silnikami Renault, Force India z Ferrari

Choć w ostatnim czasie pojawiało się wiele sygnałów sugerujących, że wprowadzenie nowych silników może zostać odłożone w czasie, z punktu widzenia przepisów nic się nie zmieniało. Dlatego większość zespołów powoli rozgląda się za najlepszą opcją. Jak sugeruje niemiecki Auto Motor Und Sport w związku z wprowadzeniem nowych jednostek szykują się pewne zmiany na rynku. Zespół Toro Rosso prawdopodobnie od sezonu 2014 będzie zaopatrywany przez Renault, a Force India skorzysta z silników Ferrari.

Głównym powodem roszad są zapewne kwestie finansowe, bo nowe jednostki będą zdecydowanie droższe od elementów używanych obecnie. Wszyscy producenci, którzy zadeklarowali prace nad nowymi jednostkami, zainwestowali około 90 milionów euro. Szacuje się, że za pełny pakiet jednostek na cały sezon trzeba będzie zapłacić około 21 milionów euro, co w porównaniu z obecnymi 8 milionami stanowi poważne wyzwanie dla budżetu, szczególnie w przypadku mniejszych zespołów.

W przypadku Toro Rosso oszczędność może być spora, bo posiadanie takiego samego silnika jak Red Bull pozwoli skorzystać z systemu KERS, skrzyni biegów oraz hydrauliki dostarczonej przez fabrykę z Milton Keynes. Choć wymiana myśli technologicznej pomiędzy zespołami jest zakazana, to ujednolicenie pakietów obu zespołów, będących w rękach tego samego właściciela, może dać wiele korzyści, nie tylko finansowych.

Force India również może nieco zaoszczędzić rozpoczynając współpracę z Ferrari. O ile cena jednostek wszystkich trzech producentów ma być zbliżona, o tyle KERS dostarczony przez zespół z Maranello jest zdecydowanie tańszy od tego samego systemu oferowanego przez Mercedesa. Niemieccy dziennikarze sugerują również, że oszczędności mogą być jeszcze większe, jeśli Force India zdecyduje się udostępnić miejsce w bolidzie, dla jednego z wychowanków akademii Ferrari.

Patrząc na powyższe kwoty warto zastanowić się, jak z takimi obciążeniami poradzą sobie najmłodsze zespoły w stawce, zaopatrywane do tej pory przez firmę Cosworth. HRT i bez tego stoi już na skraju przepaści.