Poprawki Ferrari dopiero w Indiach

Garaż zespołu Ferrari (fot. Ferrari S.p.A.)

Przed weekendem wyścigowym na torze Suzuka Fernando Alonso był głównym kandydatem do mistrzostwa. Hiszpan w dotychczasowych wyścigach wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję i odbierał punkty rywalom w słabym, jak na Ferrari samochodzie. Niestety ziścił się najgorszy możliwy, dla Alonso, scenariusz i bezpieczna przewaga stopniała jak sopel lodu przy wiosennym słońcu.

Bolid Ferrari jest w tym sezonie na trzecim lub nawet czwartym miejscu jeśli chodzi o wyniki osiągane na torze. Jeśli włoska stajnia chce pozostać w walce o najwyższe cele, to musi co najmniej ten poziom podtrzymać. Jednak z tym, jak wiemy, jest problem. Gary Anderson w swojej kolumnie na stronie stacji BBC zauważył, że zmiany wprowadzane przez Ferrari są niewielkie, a przy tym nie dają spodziewanych rezultatów. Nowe przednie skrzydło przywiezione do Singapuru nie było używane w czasie wyścigu. Podobnie sytuacja wyglądała w ten weekend, gdzie zespół z Maranello przywiózł nowy, przedni element, zaprojektowany z myślą o torze Suzuka. Jego skuteczność musiała okazać się wątpliwa, bo kierowcy Ferrari w czasie wyścigu korzystali ze skrzydeł bardzo zbliżonych do tych, które były testowane w Singapurze. O problemach z rozwojem wspominał również Fernando Alonso, który przed weekendem w Japonii powiedział, że samochód od kilku wyścigów nie otrzymał żadnych znaczących poprawek.

Niestety, jak donosi Autosprint, duży pakiet poprawek spodziewany jest dopiero na GP Indii. W międzyczasie jest jeszcze wyścig w Korei i jeśli rywale utrzymają tempo rozwoju lub przynajmniej zoptymalizują to, co zostało wprowadzone w ostatnim czasie, to Alonso może mieć trudny orzech do zgryzienia. Biorąc pod uwagę ciągłe problemy Ferrari z tunelem aerodynamicznym pojawia się również pytanie o skuteczność tych poprawek.