Jak utemperować młodych gniewnych?

Wypadek w pierwszym zakręcie GP Belgii oraz kara wykluczenia dla Grosjeana całkowicie odwróciły uwagę od samego wyścigu oraz wyczynów innego kierowcy, który w ostatnim czasie dość często odwiedzał pokój sędziów. O głębszą analizę samego wyścigu postaram się w kolejnym wpisie, a teraz chciałbym zatrzymać się na chwilę przy osobie Pastora Maldonado. Dlaczego Wenezuelczyk, który w tym sezonie tak mocno już narozrabiał, nie zasłużył sobie jeszcze, w oczach sędziów, na podobną karę, jaka została zastosowana w przypadku Grosjeana?

Na początek warto zestawić osiągnięcia obu kierowców. Grosjean w tym sezonie aż siedmiokrotnie był zaangażowany w kolizje, które wydarzyły się tuż po starcie wyścigu. Z dwunastu rozegranych do tej pory wyścigów ukończył zaledwie siedem. Z kolei Maldonado był na dywaniku u sędziów aż jedenastokrotnie, z czego tylko jedna wizyta nie zakończyła się karą. Jak wyliczył James Allen, wenezuelski kierowca od wyścigu na torze w Monako regularnie odwiedza sędziów, a przy tym nie zdobył ani jednego punktu.

Poniżej znajdziecie pełne zestawienie “osiągnięć” Pastora Maldonado:

China – reprymenda za blokowanie Kovalainena.

Monako – Przesunięcie o dziesięć miejsc na starcie, za kolizję z Sergio Perezem w ostatnim treningu.

Kanada – Oczyszczony z zarzutów blokowania Raikkonena w Q1.

Europa – 1,400 euro kary za przekroczenie prędkości w alei serwisowej; kara dwudziestu sekund doliczona do czasu wyścig za kolizję z Lewisem Hamiltonem.

Wielka Brytania – 10,000 euro kary i reprymenda za wjechanie w bolid Sergio Pereza.

Niemcy – 1,200 euro kary za przekroczenie prędkości w alei serwisowej w czasie pierwszego treningu.

Węgry – przejazd przez aleję serwisową za kolizję z Paule di Restą.

Belgia – przesunięcie o trzy pozycje na starcie za blokowanie Nico Hulkenberga w Q1; kara przesunięcia o pięć miejsc w kolejnym wyścigu za false start; kolejna kara przesunięcia o pięć miejsca na starcie kolejnego wyścigu za kolizję z Timo Glockiem.

Warto zwrócić uwagę, że tylko w ostatnim wyścigu Maldonado zebrał aż trzy kary, jednak to Grosjan, za spowodowanie kolizji na prostej startowej znalazł się na cenzurowanym, dostał mocno po głowie i kieszeni. Dlaczego sędziowie nadal są tak pobłażliwi dla Maldonado? Powody są dwa.

Pierwszy z nich to konsekwencje wykroczenia popełnionego przez kierowcę. Zdarzenie, którego sprawcą był Grosjean miało zdecydowanie większy kaliber od wszystkich dotychczasowych wyskoków Maldonado. Francuz, przy akompaniamencie pękającego karbonu i latających odłamków, zabrał ze sobą na poboczne trzech innych kierowców, a przy okazji stworzył ogromne zagrożenie dla ich zdrowia i życia. Obrazki z kamer umieszczonych na bolidach poruszyły wyobraźnię każdego, kto miał okazję je obejrzeć.

Druga sprawa to przepisy, które w zasadzie nie pozwalają na stopniowanie kar w odniesieniu do wydarzeń z poprzednich wyścigów. Doszukać się można jedynie zapisu, że trzy reprymendy zebrane w sezonie oznaczają automatyczną karę przesunięcia o dziesięć miejsc na starcie kolejnego wyścigu. Głównie z tego powodu brakuje przejrzystości w decyzjach sędziów i wiele zależy od ich indywidualnego wrażenia.

Wspomniany wcześniej James Allen, który pokusił się o tak szczegółowe wyliczenie osiągnięć obu kierowców sugeruje, że warto pomyśleć o dodatkowym systemie kar, zbliżonym do żółtych i czerwonych kartek, używanych w sportach zespołowych. Kierowca mógłby odpokutować zarówno za spowodowanie groźnego wypadku (czerwona kartka), jak również w przypadku gdy zbierze na swoim koncie odpowiednią ilość mniejszych przewinień sygnalizowanych żółtą kartką. Pomysł wydaje się bardzo ciekawy, a jednocześnie dość prosty w realizacji. Może Wy macie jakieś inne propozycje?

Ilość wypadków w tym sezonie spowodowana głównie przez młodszych i mniej doświadczonych kierowców pokazuje, że obecny system kar przestał się sprawdzać. Nie wynika to jedynie ze statystyk, ale również z odczuć kierowców, który wielokrotnie wspominali w ostatnim czasie o braku wzajemnego szacunku. Według Alonso, to dobry czas, aby coś zmienić:

To prawda, że widzieliśmy ponowne incydenty z udziałem tych samych osób i może Federacja powinna nieco zmienić swoje podejście. Z drugiej strony nie jest to łatwe zagadnienie; każdy incydent jest inny. F1 to zestawienie prędkości, czasu i dystansu, to trudne połączenie i czasem coś, co wygląda spektakularnie w telewizji nie jest łatwe do uniknięcia w rzeczywistości.