Siedzenie dla małpki

Przyzwyczailiśmy się już chyba, że zwycięzców od przegranych dzieli bardzo cienka granica. Ten sezon pokazuje, że przy wyrównanej stawce każdy najmniejszy detal może odegrać ogromną rolę. Zakaz dmuchania w dyfuzor sprawił, że tegoroczne bolidy zwolniły nieco tempa, a główną tego przyczyna jest utrata docisku tylnej osi. Przekłada się to nie tylko na słabsze osiągi samochodu, ale również ma ogromny wpływ na zużycie opon.

Jednym z pomysłów, który został w tym sezonie wyciągnięty z archiwum stary projektów jest tytułowe siedzenie dla małpki (monkey seat). Jest to dodatkowy element umieszczony w tylnej sekcji samochodu, który mogliśmy po raz pierwszy zobaczyć podczas prezentacji bolidu zespołu Force India.

Monkey seat w bolidzie zespołu Force India (fot. Sahara Force India)

Od tamtej pory podobne rozwiązanie pojawiło się bolidach McLarena, Toro Rosso oraz Ferrari, więc musi dawać wymierne efekty, choć opinie dotyczące zasady działania są podzielone.

Ponieważ element ma zbliżony kształt do tylnego skrzydła i znajduje się w podobnej lokalizacji, to na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że stanowi źródło dodatkowego docisku. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że maksymalna szerokość siedzenia może wynosić jedynie 15 centymetrów, a dodatkowo element jest źródłem tak niepożądanego efektu jakim jest opór należy szukać głębszego wyjaśnienia.

Głównym zadaniem siedzenia jest ukierunkowanie mocno zakłóconego powietrza pochodzącego głównie z otworu w pokrywie silnika w taki sposób, aby wesprzeć działanie tylnego skrzydła. Choć wydawać by się mogło, że rozwiązanie może być bez problemu zastosowanie w każdym z bolidów, to trzeba pamiętać, że każdy samochód posiada własny, unikalny charakter. Patrząc na zdjęcia bolidów, które korzystają z tego rozwiązania łatwo zauważyć, że kształt oraz wysokość siedzenia różnią się od siebie. Duży wpływ na to ma ułożenie pokrywy silnika oraz wielkość otworu chłodzącego.