Dyrektywa to nie zakaz

W sobotę bardzo ostrożnie podszedłem do pierwszych informacji mówiących o zakazie stosowania systemu regulacji wysokości zawieszenia. Wspomniany w tekście Mark Gillan powiedział, że jedynie rzucił okiem na dokument, który zespoły otrzymały od władz FIA. Dziś wiemy już zdecydowanie więcej i nie są to zbyt dobrze wieści dla zespołów, które zaangażowały się w rozwijanie systemu.

Dyrektywa rozesłana do zespół sugeruje, że wykorzystanie systemu może zostać potraktowane jako złamanie obowiązujących przepisów. Wskazane są trzy zapisy, a najważniejszym z nich wydaje się punkt 3.15 regulaminu technicznego, który w skrócie mówi, że żaden system lub procedura wykorzystująca ruch kierowcy nie mogą wpływać na aerodynamikę samochodu.

Punkty 10.2.1 i 10.2.3 w zasadzie dopełniają dzieła zniszczenia. Drugi z wymienionych jasno mówi, że podczas jazdy konfiguracja zawieszenia bolidu nie może być modyfikowana. Czytając powyższe punkty regulaminu zastanawiam się jak władze FIA mogły pierwotnie wydać pozwolenie na wykorzystywanie systemu. Wpływ na aerodynamikę samochodu jest wręcz oczywisty.

Stało się tak głównie dlatego, że zespół Renault przedstawił władzom federacji jedynie fragment systemu. W skrócie delegaci FIA otrzymali szczegóły dotyczące tej części systemu, która została zlokalizowana w osłonie hamulców. W przesłanej dokumentacji zabrakło wskazania sposobu, w jaki hydraulika ma zostać wykorzystana. Pierwotnie przypuszczano, że rozwiązanie będzie używane jedynie do uzyskania lepszej stabilności podczas hamowania, co sugerował również nie tak dawno Stefano Domenicali. Kiedy do skrzynki FIA trafiały coraz bardziej śmiałe propozycje od innych zespołów szybko wyszło na jaw, że główną korzyścią będzie poprawa aerodynamiki samochodu.

Należy pamiętać, że dyrektywa nie jest jednoznaczna z zakazem, a przepisy zawsze pozostawiają pewne (w tym przypadku bardzo małe) pole do interpretacji. Wygląda na to, że o zgodności systemu z obowiązującymi zasadami zadecydują sędziowie podczas pierwszego wyścigu sezonu.