Styczeń, luty, marzec…

Robiąc wieczorną prasówkę zauważyłem, że większość dużych serwisów w ciemno kupiło informacje o testach Roberta Kubicy, które mają się odbyć w styczniu. Rzeczywiście taka informacja pojawiła w najnowszym wydaniu magazynu Italiaracing tylko czy powinniśmy tak bez zastanowienia w to wierzyć? Terminów, konferencji, ostatnich operacji mieliśmy już bardzo wiele i ta informacja nie różni się niczym od tego, czym Morelli karmi nas przez ostatnie kilka miesięcy.

Według włoskich dziennikarzy Kubica powinien w styczniu odbyć pierwsze testy za kierownicą samochodu serii Renault 2000. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, to dalszej kolejności Robert otrzyma nieco mocniejszy samochód, prawdopodobnie serii Renault 3.5. Stąd już tylko krok do bolidu F1. Trzeba przyznać, że cała historia trzyma się kupy, ale moim zdaniem termin jest zbyt optymistyczny. Gdyby rzeczywiście udało się wsadzić Roberta do wyścigowego auta już w styczniu to nie widzę powodu, aby nasz kierowca nie miał stanąć na starcie kolejnego sezonu. Niestety na ten temat ani słowa, nie wiadomo czy ze względów zdrowotnych czy też kontraktowych. Zagraniczni dziennikarze mówią raczej o sezonie 2013 w kontekście powrotu Kubicy za kierownicę bolidu F1.

Wiem również z pewnego źródła, że rozmowa, na którą powołuje się Italiaracing została przeprowadzona z inicjatywy menadżera naszego kierowcy i formą bardziej przypominała oświadczenie niż wywiad. Jego działania marketingowe z biegiem czasu stają się coraz bardziej czytelne i z każdym dniem trudniej będzie wodzić za nos współpracowników oraz kibiców. Czy rzeczywiście stawką tej gry jest uwolnienie się od Renault i tak mocno upragniony przez wszystkich angaż w Ferrari? Jeśli tak się stanie, to zapewne za kilka miesięcy nikt nie będzie pamiętał o kilku historyjkach wymyślonych na potrzeby chwili. Kiedy Robert pojawi się na torze wybaczymy mu dosłownie wszystko.

Zanim jednak tak się stanie minie styczeń, luty, marzec… Nie musicie mi wierzyć, bo to są jedynie wieczorne myśli bardzo zmęczonego człowieka.