Kawałki opon spowolniły Hamiltona

W niedzielę Lewis Hamilton wielokrotnie wypytywał swojego inżyniera, czy z jego samochodem jest wszystko w porządku. Oglądając powtórki z Korei widać, że przód McLarena bardzo mocno się ślizgał, co nie pozwalało kierowcy rozwinąć optymalnego tempa oraz miało bardzo negatywny wpływ na opony.

Na bolidzie Hamiltona widać wiele śladów po "gumowych kulach" (fot. World © Sutton)

Kiedy inżynier kazał kierowcy przestawić kilka pokręteł na kierownicy wydawało się, że Brytyjczyk będzie miał problem z głowy. Jedak sytuacja nie uległa poprawie ani odrobinę.

Po wyścigu Hamilton przyznał, że nawet przy ustawieniu maksymalnego docisku dla przedniej osi samochód nadal nie chciał go słuchać. Z drugiej strony inżynierowie nie mieli żadnych podstaw aby sądzić, że doszło do jakiegokolwiek uszkodzenia w bolidzie. Dopiero dogłębna analiza po wyścigu wykazała, że jedna ze szczelin w przednim skrzydle została całkowicie zalepiona przez fragmenty opon, których na torze w Korei nie brakowało. Oprócz zaburzenia normalnej pracy skrzydła gumowy fragment uniemożliwił dokonywanie jakichkolwiek regulacji. Hamilton przestawiał pokrętła, ale nie znajdowało to żadnego odzwierciedlenia w ustawieniach przedniego skrzydła.

Problem kawałków gumy leżących na torze coraz bardziej zaczyna dokuczać kierowcom i zespołom. Na wszelkiego rodzaju wlotach powietrza zaczynają pojawiać się specjalne siatki, które mają chronić “wnętrze” bolidu przed wizytą nieproszonych gości. Kierowcy zabierają nieco więcej warstw specjalnej taśmy na wizjer, aby uniknąć jazdy z gumowym farfoclem ograniczającym im widoczność.