Ile warte jest mistrzostwo?

Mówi się, że pamięta się jedynie o zwycięzcach i po latach nikt nie będzie zawracał sobie głowy tym, kto był drugi lub trzeci. Red Bull swoim drugim tytułem konstruktorów zapisał kolejną kartę w historii sportów motorowych i dowiódł, że zeszłoroczny tytuł nie był dziełem przypadku. Jest jeszcze druga strona zwycięstwa, bardziej przyziemna, ekonomiczna.

Ile tak na prawdę warte jest zwycięstwo Red Bulla? Umowa zawarte pomiędzy zespołami i władzami F1 precyzuje te kwestie, ale zmusza strony do zachowania ich w tajemnicy. Według różnych żródeł, konto ekipy z Milton Keynes zasili kwota od 60 do nawet 72 milionów euro. Dla Red Bulla nie jest to pewnie zawrotna suma, ale to mniej więcej tyle, ile nowe zespoły wydają na cały sezon.
Helmut Marko zdradził niemieckim dziennikarzom, że większość tych pieniędzy został już zainwestowana w budowę przyszłorocznego samochodu. Prace nad RB8 pochłonęły nie tylko dużo pieniędzy, ale również Adriana Newey’a, który nie pojawił się w Korei by osobiście nadzorować prace w fabryce.

W wymiarze finansowym twierdzenie, że drugie miejsce nie jest nic warte jest całkowicie nie na miejscu. Wicemistrz otrzyma przelew w wysokości zbliżonej do 50 milionów euro. Kolejne miejsca to kwoty niższe o kilka milionów. Za ostatnie premiowane miejsce, czyli dziesiąte, przewidziana jest premia w wysokości 10 milionów euro. Wydaje się, że najpoważniejszym kandydatem do zgarnięcia tej kwota jest Team Lotus, ale wszystko jeszcze może się zmienić. Zadanie jest dość proste, wystarczy wskoczyć na punkty lub zająć jedenaste miejsce. Skoro HRT wywalczyło w tym sezonie dwunastą lokatę to uważam, że taka szansa istnieje. Jeszcze wiele pasjonujących pojedynków przed nami.