Dogadali się

Niecały tydzień temu Nick Heidfeld zapowiedział, że nie odpuści i będzie do końca dochodził swoich praw do fotela w bolidzie Lotus-Renault. Wyznaczona była już nawet data przesłuchania w sądzie najwyższym w Londynie. Dziś późnym popołudniem gruchnęła wieść, że obie strony uzgodniły warunki i rozstały się za porozumieniem stron.

Lopez skarżył się wczoraj, że reakcja Nicka, po odstawieniu go przed Spa, była bardzo emocjonalna i że zespół nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Nick mimo ugody nie kryje rozgoryczenia całą sytuacją i zapowiada, że nie jest to jego ostatnie słowo jeśli chodzi o jazdę w F1. Obie strony wiele straciły przez te kilka miesięcy współpracy oraz kilka ostatnich dni i dobrze się stało, że takie rozwiązanie zostało wcielone w życie. Zapowiadany proces oraz nieodłącznie towarzysząca takim wydarzeniom chmura medialna nie była w interesie żadnej ze stron. Renault ma już dość kłopotów, a Heidfeld, który do niedawna znany był z pewnej jazdy od startu do mety, zacząłby się kojarzyć ewentualnym pracodawcom dość nieprzyjemnie.

Wyniki to jedno, ale zaskoczyły mnie wypowiedzi członków zespołu, którzy przyznali, że dzięki pojawieniu się Senny na Spa znowu odzyskali radość ścigania. Czy to znaczy, że Niemiec swoim zachowaniem zraził do siebie kolegów z garażu? Być może wkrótce poznamy kulisy całej sprawy, ale na razie musimy się zadowolić oficjalnym komentarzem.

Definitywne rozstanie z Heidfeldem oznacza, że Senna może poczuć się zdecydowanie pewniej za kierownicą R31. Myślę, że w takich warunkach, niedoceniany moim zdaniem Bruno, może rozwinąć skrzydła. Kiedy myślę o duecie Petrov – Senna to jakoś dziwnie Brazylijczyk wydaje mi się bardziej wyrazistą postacią. Może to magia nazwiska, a może brak wiary w potencjał Petrova. Obaj musieli zapłacić za swoje miejsce w F1 i w ciągu kilku najbliższych wyścigów okaże się kto lepiej zainwestował pieniądze. Szykuje się bardzo ciekawy, wewnętrzny pojedynek w zespole, który mam nadzieję, pozwoli zespołowi wykonać duży krok do przodu.