Cisza w słuchawce kontra team orders

Obserwując trzy czołowe zespoły obecnego sezonu mamy do czynienie z zupełnie odmiennymi filozofiami w kwestii wewnętrznej rywalizacji. Niektórzy zdecydowali się pójść na żywioł, inni ukrywają swoje prawdziwe ustalania, a jeszcze inni otwarcie mówią o tym, jak wygląda kolejność w zespole. Spróbujmy spojrzeć na całą sprawę z punktu widzenia kierowców, oraz interesu zespołu.

Zacznijmy od Red Bulla, bo tak sugeruje tegoroczna tabela. Na pozór obaj kierowcy mają wolną rękę i mogą bez żadnych przeszkód rywalizować ze sobą na torze. Napisałem na pozór, bo na przestrzeni poprzedniego i połowy obecnego sezonu, możemy zauważyć pewne odstępstwa od reguły. Bardzo szybko wychwycił je Mark Webber, któremu podczas jednego z zeszłorocznych wyścigów zginęło przednie skrzydło. Dziwnym trafem odnalazło się w samochodzie jego kolegi z zespołu. Webber nie krył rozczarowania postawą swojego zespołu, jednak dzień później przekuł sportową złość w sukces i kończąc wyścig nie omieszkał odgryźć się swoim przełożonym. Warto wspomnieć również tegoroczne “Mark maintain the gap”. Całość składa się na dość cierpką współpracę w zespole, ciągłe kontrowersje wokół kierowców oraz sytuację na torze, która podczas zeszłorocznego GP Turcji zebrała krwawe żniwo. Szefostwo utrzymuje, że obaj kierowcy mają równy status w zespole oraz mogą walczyć ze sobą bok w bok, ale rzeczywistość wydaje się zgoła odmienna.

McLaren. Zespół z dwoma mistrzami świata w składzie i wielkimi tradycjami jeśli chodzi o wewnętrzną rywalizację wygląda najzdrowiej pod tym kątem. Kiedy Button zasilił szeregi stajni wielu nie wróżyło mu łatwego życia u boku wschodzącej gwiazdy. Jednak Button świetnie się odnalazł, również dzięki zdecydowanej postawie władz zespołu. Obaj kierowcy traktowani są równo, nie tylko w słowach wypowiadanych przez szefa zespołu, ale również, a może przede wszystkim na torze. Dzięki temu możemy obserwować wspaniałe pojedynki, w których widać ogromną wolę walki, ale również szacunek do kolegi z zespołu. Patrząc na poczynania kierowców McLarena na torze, przypominają się najwspanialsze karty historii F1 oraz takie nazwiska takie jak Prost czy Senna. Niestety również i taki układ może powodować nieprzewidziane konsekwencje. Każdy manewr niesie ze sobą pewne ryzyko, o czym mogliśmy się dobitnie przekonać w Kanadzie.

Ferrari budzi, w tej kwestii, najwięcej kontrowersji. Nawet jeśli Massa miał odrobinę nadziei, że będzie równym partnerem dla Alonso, to dla własnego dobra powinien już tę nadzieję porzucić. Zespół z Maranello jasno pokazał każdemu z kierowców gdzie jest jego miejsce i jakie są wobec niego oczekiwania. Massa ma być za Alonso i w razie potrzeby służyć pomocą. Wśród wielu fanów taka polityka zespołu budzi odrazę, ale trzeba przyznać, że w porównaniu z dwoma wyżej prezentowanymi przynosi najlepsze rezultaty. Nie przypominam sobie żadnego poważnego incydentu z udziałem kierowców w czerwonych bolidach, który kosztowałby ich utratę punktów.

Z całości wyłania się dość smutny obrazek. Jasny układ w zespole oraz umiejętne wykorzystywanie team orders zdają się działać bardzo dobrze, szczególnie jeśli idzie o interes zespołu. Na szczęście oprócz tabeli z wynikami są jeszcze kibice, którzy przede wszystkich chcą uczciwej rywalizacji i emocji na torze. Kibice, którzy są w stanie wiele wybaczyć, nawet utratę punktów… Wiem, że takiej rywalizacji życzą sobie kibice Red Bulla, którzy dają temu upust na forach. Wierzą w swój zespół, kibicują mu, ale po cichu zazdroszczą McLarenowi.

Na koniec materiał, który jest pewnym uzupełnienie powyższego wpisu. Miłego oglądania i czekam na wasze opinie, jak zwykle w komentarzach.