Notowania Nicka lecą na łeb na szyję

Mam dziwne wrażenie, że notowania Heidfelda były o niebo lepsze zanim zdecydował się zająć miejsce Roberta w bolidzie Lotus-Renault. Duża w tym zasługa samego kierowcy, ale nie tylko. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, kto bardziej stracił na tym układzie. Przyjrzyjmy się więc dotychczasowym wynikom Heidfelda i spróbujmy wyciągnąć jakieś wnioski.

Za nami jedenaście wyścigów, w których Nick zgromadził 34 punkty i o dwa oczka wyprzedza kolegę z zespołu. Trzykrotnie nie ukończył wyścigu, co przy dwóch niepowodzeniach Petrova stawia jego wynik punktowy w jeszcze lepszym świetle. Trzeba to szczerze powiedzieć, Heidfeld radzi sobie na torze lepiej od Petrova, mimo, że odbiór medialny jest nieco inny. Dlaczego Nick ma gorszą prasę od Rosjanina?

Główny powód to oczekiwania. Nick, jako zawodnik z ogromnym doświadczeniem miał stać się liderem zespołu. Było to trudne zadanie, ale brak charyzmy, miał zostać zastąpiony kilometrami wyjeżdżonymi na torze. Nic takiego jednak się nie stało. Nick nie porwał swoim ponownym pojawianiem się na torze ani fanów, ani kolegów z zespołu. Rozpędzona przez Kubicę maszyna zaczęła zwalniać.

Heidfeld powrócił na tor jako zawodnik, który miał w zwyczaju mijać linię mety, w zasadzie w każdym wyścigu. Dzięki Renault może już o tej dobrej dla niego statystyce zapomnieć. Trzeba szczerze oddać, że dwukrotnie w tym sezonie zawinił sprzęt, a tylko raz, podczas GP Niemiec, Heidfeld dołożył swoje pięć groszy, choć nie do końca jestem przekonany o jego winie.

Kolizja z Buemim podczas GP Niemiec (fot. World © Sutton)

Przytoczone wyżej fakty wskazują, że na dzień dzisiejszy Heidfeld jest lepszym kierowcą od Petrova i nie zasłużył sobie na aż tak złą prasę, noszącą często znamiona kompromitacji. Choć wielu podejrzewa, że R31 ma w sobie niewykorzystany potencjał, to wszelkie próby porównań do Roberta wydają się nie na miejscu. Rurze wydechowej raczej jest obojętne, kto siedzi za kierownicą. Im bliżej końca sezonu, tym więcej dowodów na to, że rewolucja konstrukcyjna nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.

Wiele osób patrzy ciągle na Heidfelda przez pryzmat tego, co wydarzyło się za czasów BMW. Lecz również wtedy Nick był jedynie kierowcą i nie sądzę, aby miał jakikolwiek wpływ na decyzje zespołu. Myślę, że pora rozstać się z przeszłością i spojrzeć na niemieckiego kierowcę, bardziej przychylnym okiem. Gdyby fotele w F1 było rozdawane jedynie za umiejętności, to jestem przekonany, że Heidfeld nie miałby najmniejszych problemów, żeby się znaleźć w gronie 24 najlepszych kierowców na świecie.