Kopernik współczesnej F1

Na początku maja, na stronie autosport.com ukazał się duży wywiad, z człowiekiem, który w pewnym sensie odpowiada za to, co dzieje się w tym sezonie na torach F1. Mowa oczywiście o dyrektorze sportowym firmy Pirelli Paulu Hembery. Pirelli bardzo zależało, aby stanąć na wysokości zadania i dostarczyć opony, które zapewnią większą ilość postojów, a tym samym uatrakcyjnią rywalizację. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że cel został osiągnięty, ale jeszcze kilka miesięcy temu firma borykała się z wieloma problemami, które mogą również pojawić się w przyszłości.

Paul Hembery dyrektor sportowy firmy Pirelli

Jedynym sposobem na sprawdzenie jakości produktu jest jego przetestowanie i z tym Pirelli miało i nadal ma duży kłopot. Zakup samochodu Toyoty okazał się rozwiązaniem na krótka metę. W ciągu kilku miesięcy samochody F1 przechodzą tak drastyczną zmianę, że TF 109 stał się albo wkrótce stanie się całkowicie bezużyteczny, bo nie będzie w pełni oddawał tego co dzieje się na torze. Mało tego! W planach jest również zmiana wielości obręczy, która w naturalny sposób wiąże się ze zmianą profilu opony. Pirelli nie posiadając bolidu, skonstruowanego w oparciu o nowe wymagania nie będzie w stanie odpowiednio przetestować swojego produktu. Firma sama nie jest w stanie zbudować samochodu, który mógłby posłużyć za model testowy, a zlecenie takiej pracy wiąże się z ogromnymi kosztami. Można by pożyczyć bolid od jednej z ekip, ale kto się na to zgodzi w fazie przygotowań do sezonu. Każdy chce jak najdłużej przytrzymać swoją maszynę z dala od obiektywu.

Samochód to jednak nie wszystko. Testowanie wymaga też zaangażowania kierowcy, który potrafi dobrze wykonać swoją prace i dać inżynierom maksymalną porcję informacji. Hembery potwierdza, że posadą testery było zainteresowanych wielu kierowców niższych serii, ale jest jeden mały szczegół, który stawi ich na przegranej pozycji – nie umieją testować. W czasach, kiedy testy w trakcie sezonu są zakazane, praktycznie niemożliwe jest zaangażowanie “jeżdżącego” kierowcy. Koło się zamyka, młodzi nie potrafią, doświadczeni nie mogą.

Dyrektor sportowy Pirelli ma pomysł na rozwiązanie tego problemu: jedna, dodatkowa sesja treningowa poświęcona jedynie na test nowych opon. Pomysł został częściowo zrealizowany w Australii, kiedy zespoły otrzymały jeden dodatkowy zestaw opon testowych, który zadebiutuje za kilka dni podczas GP Hiszpanii. Twarda mieszanka zostanie zastąpiona super twardą, mimo że nadal będzie się nazywać twarda.

Hembery chciałby również, żeby informacje o stanie opon w czasie wyścigu, były dostępne zarówno dla nich jak również i dla kibiców przed telewizorami. Nie jest tajemnicą, że zespoły korzystają z urządzeń, które monitorują stan zużycia opon i sygnalizują każde najdrobniejsze uszkodzenie. Na dzień dzisiejszy nawet Pirelli nie ma wglądu w zapisy czarnych skrzynek, gromadzących te informacje.

Na koniec pomysł, który na pewno świetnie sprawdzi się w samochodach cywilnych, ale niewykluczone, że również w F1. Mowa o inteligentnych oponach, do których Pirelli robi już trzecie podejście. Na czym ma polegać inteligencja kawałka gumy? Przebita opona miałaby się “sama” uszczelnić i umożliwić dalszą jazdę. Pierwsze próby z wykorzystaniem specjalnego żelu umieszczanego w oponach zdały egzamin, ale w warunkach F1 nie można ich wykorzystać. Rozwiązaniem ma być opatentowany przez Pirelli materiał, który w przypadku uszkodzenia odtwarza swoją strukturę. Brzmi jak science fiction, ale Hembery zapewnia, że materiał zachowuje się zgodnie z ich oczekiwaniami.

P.S. Wywiad z tajemniczą Jenny, z zespołu mechaników Lotus Renault, niestety nie dojdzie do skutku. Otrzymałem informację od zespołu, z której wynika, że Jenny jest osobą, która ze względu na duże zaangażowanie w sprawy techniczne, nie może udzielać wywiadów. I po co się było chwalić…