Weekendowe przemyślenia

Miniony weekend w całości poświęciłem rodzinie i od komputera starałem się trzymać z dala. Mimo wszystko kilka “wyścigowych” myśli plątało mi się po głowie. Zacznę może od tej bardziej emocjonalnej i dotyczącej większości polskich kibiców.

Czytając komentarze dotyczące GP Australii i wyniku Petrova zauważyłem, że w dużej ich części przewijała się myśl “A co by było gdyby Robert…”. Nie dotyczy to jedynie komentarzy kibiców, ale również ludzi zajmujących się pisaniem całkiem poważnie. Patrzymy na Petrova przez pryzmat zeszłorocznych wyników, a jednocześnie próbujemy umiejscowić Roberta w stawce, posługując się wynikiem jego kolegi, osiągniętym w GP Australii. Mimo, że Roberta nie ma na torze odnoszę wrażenie, że Petrov nadal znajduje się w jego cieniu i chyba podświadomie chcemy, aby tak pozostało. Czy słusznie?

Petrov i Boullier po GP Australii

Petrov i Boullier po GP Australii (źródło: lotusrenaultgp.com)

O skali talentu Roberta nie będę się rozpisywał, bo wszyscy wiemy na co go stać. Zastanawia mnie jednak, dlaczego nie jesteśmy w stanie dopuścić do siebie myśli, że Petrov dorósł. Że zasłużył na to, by być jedną z czołowych postaci w świecie F1, by stanąć obok Kubicy, a nie za nim. Wiele osób wręcz życzy sobie scenariusza, w którym Robert wraca do zespołu pozbawionego lidera. Z jednej strony chcemy, żeby Kubica walczył z Hamiltonem, Vettelem czy Alonso, a z drugiej boimy się, że nie wygra wewnętrznej rywalizacji z Petrovem czy Heidfeldem. To wierzymy w niego do cholery czy nie?

Druga sprawa mniej emocjonalna, ale też ciekawa i już mocno dyskutowana w poprzednim sezonie. Pojawiają się kolejne głosy na temat “dziwnego” zachowania przedniego skrzydła w bolidzie Red Bulla. Temat podniósł Hamilton po GP Australii. Pamiętacie zdjęcie, na którym widać jak Lewis oglądał uszkodzoną podłogę swojego auta? Obecni na miejscu dziennikarze twierdzą, że z jeszcze większą uwagą patrzył na przednie skrzydło w bolidzie Vettela. Zdjęcia wykonane podczas weekendu wyścigowego w Australii nie kłamią. Przednie skrzydło RB7 wręcz zamiata swoimi końcówkami po torze. Nabieram coraz większego przekonania, że Red Bull nie gra czysto, natomiast do mistrzostwa opanował przechodzenie wszelkiego rodzaju testów.

Poniżej fragment o testach przedniego skrzydła stosowanych przez FIA – z archiwum

Na koniec trochę o testach, którymi FIA postraszyła Red Bulla i Ferrari. Dlaczego w tytule napisałem pseudo testy? W rzeczywistości tak właśnie jest i raczej nikt znający się na rzeczy nie wierzył, że cokolwiek zmienią. Przyczyna jest z jednej strony prosta a z drugiej trudna do wytłumaczenia. Regulamin wyścigów przewiduje jedynie przeprowadzenie statycznych testów obciążeniowych. Paragraf, na który powoływał się między innymi McLaren dopuszczał jedynie zwiększenie obciążenia (co uczyniono) natomiast sposób przeprowadzenia testów się nie zmienił.

Na przednie skrzydło najnormalniej w świecie nakładane są odważniki o odpowiedniej masie i mierzone jest odkształcenie. Jeśli jest w normie to skrzydło zostaje dopuszczone do ścigania.

Tak wygląda test przedniego skrzydła (źródło: f1.com)

Należy zwrócić uwagę, że podczas jazdy siła jaka działa na skrzydło nie jest skierowana z góry pod kątem 90 stopni ale z przodu.

Rzeczywisty kierunek działania siły

To zasadnicza różnica, która powoduje, że testy statyczne są w tym przypadku do niczego.

Druga sprawa to materiały. W przyrodzie mamy dwa podstawowe wzorce zachowania materiałów poddanych obciążeniu. Kawałek stalowej belki ulegnie jednakowemu odkształceniu niezależnie od kierunku siły, którą na niego zadziałamy. Inaczej zachowa się podobny kawałek drewna, który w pewnych kierunkach może pozwalać się wyginać łatwiej a w innych trudniej. Cała tajemnica tkwi w strukturze wewnętrznej. Głębiej nie będę wchodził bo to nie moja bajka ale zdrowy rozsądek podpowiada, że tak właśnie jest. Dochodząc do sedna, strukturze materiału, z którego zbudowane jest przednie skrzydło Red Bulla czy Ferrari bliżej do drewna niż do stali. Oznacza to mniej więcej tyle, że skrzydło zacznie się odpowiednio odkształcać jeśli zadziałamy na nie precyzyjnie i z określona siłą. Takie warunki bardzo trudno jest odtworzyć przy użyciu kilku odważników i linijki.

Taka zabawa może mieć również drugą stronę, zdecydowanie mniej korzystną czego próbkę mieliśmy prawdopodobnie na Spa. Podczas walki Vettela z Buttonem nagła zmiana kierunku jazdy spowodowała, że przednie skrzydło samochodu Red Bulla wykonało bardzo dużą pracę odkształcając się przy tym potwornie. Nawet najlepszy komputer nie jest w stanie zasymulować wszystkich warunków, które mogą zaistnieć na torze a tym samym w pełni przewidzieć zachowanie ulepszonego elementu.

Na koniec jeszcze raz przypominam, że wpis dotyczący nielegalności wydechu w R31 był jedynie żartem. Tym samym wszystkich niedowiarków zapewniam, że współpraca f1talks.pl z Sutton Images stała się faktem. To, że wiele osób odebrało informację w kategorii żartu tylko mi pochlebia. Niemożliwe staje się możliwe…