Dla Pirelli to nie pierwszyzna

Wielu kierowców jak również członków zespołów obawia się, że zmiana dostawcy opon negatywnie wpłynie na rywalizację. Pierwsze testy wykazały, że opony Pirelli rzeczywiście szybciej niż dotychczasowe ulegają degradacji. Czy jednak stan rzeczy, w którym kierowcy na jednym komplecie miękkich opon pokonywali dystans całego wyścigu był dobry? W mojej ocenie nie!

Kiedy wycofywano się z tankowania (moim zdaniem słusznie ze względu na koszty) bardzo wiele mówiło się, że można wymusić dodatkowe postoje właśnie oponami a dokładniej mówiąc ograniczając ich trwałość. Jednak nic takiego się nie stało mimo, że masa bolidów znacznie wzrosła. Bridgestone zamiast ograniczyć trwałość swoich gum prawdopodobnie jeszcze je wzmocniło obawiając się negatywnych opinii na temat jakości ich produktu. Skutek był taki, że Button startując w jednym z ostatnich wyścigów sezonu na oponach z zielonym paskiem jechał, jechał i nawet ludzie znający się na rzeczy przecierali oczy ze zdumienia.

LOTUS JPS Nigela Mansella ubrany w opony Pirelli (1983)

Nie pamiętam, który z brytyjskich komentatorów to powiedział ale zmiana dostawcy opon może podziałać na widowisko jak mocny klaps i ja w pełni się z tym zgadzam.

Zaskoczony natomiast jestem wypowiedzią Hamiltona, który stwierdził, że udział w testach nie miał większego sensu bo opony poddane zostaną jeszcze dużym zmianom. Trochę ma się to nijak do wypowiedzi przedstawicieli Pirelli, którzy wspominali jedynie o zmianach kosmetycznych. Pożyjemy zobaczymy. Warto też zwrócić uwagę, że jeśli podczas lutowych testów będzie sucho to dużą zagadką dla zespołów będą opony przejściowe oraz pełne deszczówki. Pierwszy mokry wyścig sezonu może przynieść wiele emocji i nieoczekiwane rozwiązania.