Lekcja zostanie odrobiona?

Tytułem lekko nawiązuję do niedawno rozpoczętego roku szkolnego, ale tematyka będzie zdecydowanie inna. Na oficjalnej stronie F1 pojawiło się podsumowanie wyścigu na Spa. Jest w nim uchwyconych kilka bardzo ciekawych momentów m.in. Rob Smedley rzucający mięsem oraz kolejny szczęśliwy dla Vettela moment, w którym pojawił się samochód bezpieczeństwa. Jednak moja uwagę przykuła reakcja Adriana Newey’a po zakończonym wyścigu. Facet się po prostu popłakał. Co wywołało takie emocje?

Pisałem Wam już o dużych kłopotach zespołu po kwalifikacjach, związanych z nietypowym kątem nachylenia opon. Jeśli ktoś nie czytał, to polecam wrócić przed dalszą częścią. Im więcej czasu mija od wyścigu, tym więcej mówi się o skali ryzyka jaką podjął zespół Red Bulla. Opony były w opłakanym stanie i wolę nawet nie myśleć jakie byłyby konsekwencje, gdyby któraś z nich nie wytrzymała podczas pokonywania jednego superszybkich zakrętów. Newey ma na pewno w pamięci współpracę z Senną i chyba nie potrzebuje powtórki z historii.

Jednak, aby na Monzy, która jest jeszcze bardziej wymagająca, nie doszło do podobnej sytuacji firma Pirelli zdecydowała się zmniejszyć maksymalny kąt pochylenia opony do 3.75 stopnia. Dyrektor sportowy firmy Pirelli Paul Hembery twierdzi, że oni w tej sprawie nie mogą zrobić nie więcej, poza przekazaniem bezpiecznych parametrów zespołom. Plotki głoszą, że mocno kontrowersyjna polityka Red Bulla w dziedzinie wykorzystania opon, wzbudziła zainteresowanie FIA. Wkrótce możemy doczekać się przepisów, które będą nakazywać postępowania zgodnie z wytycznymi udostępnionymi przez producenta opon.

Co do Monzy, to Pirelli raczej wie, o czym mówi bo na początku sierpniu odbyły się tam dodatkowe testy, a za kierownicą bolidu Toyoty zasiadł Lucas di Grassi. Okazuje się, że mógł to być jeden z ostatnich tego typu testów, bo firma na dzień dzisiejszy nie przewiduje budowy lub zakupu nowego bolidu, który podążałby za przyjętymi zmianami przepisów. Paul Hembery zapytany przez mnie na Twitterze, o pomysł na dalsze testowanie odpowiedział, że prace zostaną w większości przeniesione na grunt wirtualny. To w pewnym sensie tłumaczy duże zaangażowanie firmy w obecnym sezonie oraz mnogość zmian, które mieliśmy okazję obserwować. Według specjalistów wykorzystywanie bolidu Toyoty do testów nie daje już wiarygodnych wyników, mimo, że minęło jedynie pół sezonu.