Zielone niebo

Blog istnieje już ponad półtora roku, a dziś dopiero druga odsłona kolumny “Wasz blog”. Jeden ze stałych czytelników postanowił podzielić się z nami przemyśleniami dotyczącymi toru Nurburgring. Przed Wami kawał dobrego materiału więc zapraszam do lektury.

Jest takie małe miasteczko w górach Eifel, u naszych zachodnich sąsiadów, w pobliżu którego znajduje się malowniczy, dwunastowieczny zameczek otoczony przez bujne, zielone lasy. A wszystko to otacza długa nitka asfaltu. To miasteczko to Nurburg. Ciekawe, czy w 1927 roku, kiedy zakończono budowę toru zwanego dziś po prostu The Ring, jego pomysłodawca, dr Otto Creutz spodziewał się, że za kilkadziesiąt lat wszyscy producenci superaut będą testować tam swoje prototypy? Jakkolwiek było, słynna Północna Pętla stała się areną, na której niejeden kierowca próbował pokazać na co go stać. Większość z nich przeżyła. Ci, którzy mieli przyjemność tam się ścigać (lub choćby „zwiedzać” prywatnym autem), doceniają urodę i trudność ponad 170 zakrętów i 600 metrów różnicy wzniesień.

Sir Jackie Stewart powiedział kiedyś: „Nic nie dało mi takiej satysfakcji, jak zwycięstwo na Nurburgringu, ale mimo to zawsze się bałem. Nigdy nie byłem pewny, czy wrócę stąd do domu”. Zapewne to ślepe zakręty i bliskość drzew pomogła trzykrotnemu mistrzowi świata wyrobić sobie taką opinię. Nic dziwnego, że kolejnym przydomkiem toru stało się Zielone Piekło. W ’76 tego „piekła” zasmakował Niki Lauda…

Myśląc o tym niezwykłym torze, noszącym piętno zarówno bólu, jak i niesamowitej walki, torze, który w szczególny sposób oddzielał chłopców o mężczyzn (z całym szacunkiem dla Królowej Ringu, Sabine Schmitz), zacząłem zastanawiać się czy mogłaby to być przyszłość Formuły 1? Oczywiście nie w obecnej formie, ale sami pomyślcie… 20-kilometrowe tory i czasy okrążeń w okolicach 6 minut! Pierwsze co przyszło mi do głowy, to czy Fernando Alonso zdałby test na okrążenie z pamięci, jaki zaserwował mu jeden z dziennikarzy? Hm… Właściwie, dlaczego nie? Wspomniana Sabine pewnie nie miałaby z tym problemu. Tyle, że ona zrobiła już na nim grubo powyżej 20 000 okrążeń.

Lauda na pierwszym okrążeniu feralnego wyścigu, Nurburgring 1976 (fot. World © Phipps/Sutton)

Gdyby powstały tak długie tory, na których obowiązywałyby standardy bezpieczeństwa porównywalne do obecnych, jednego możemy być pewni – kierowcom na pewno by się spodobało. Weźmy dla przykładu belgijskie Spa-Francorchamps, obecnie najdłuższy tor w kalendarzu. Podobnie położony jest wśród drzew, a jego trudności zjednują mu sympatię kierowców, a nie odstraszają. W porównaniu z nowymi torami, na Spa potrzebnych jest „zaledwie” 44 okrążeń, a na megatorach byłoby ich zaledwie kilkanaście! Dublowani zazwyczaj kierowcy mogliby odetchnąć z ulgą. Takie pętle nie wybaczałyby błędów w doborze strategii. Kwalifikacje też musiałyby wyglądać inaczej – okrążenie wjazdowe, pomiarowe i zjazdowe – która opona by to wytrzymała? Relacje telewizyjne prawdopodobnie też uległyby zmianie, częściej wykorzystywałoby dźwigi, helikoptery, szerokie plany (przy okazji: gratuluję realizatorom GP Silverstone ujęcia z ruchomej kamery!) Ale w końcu skoro można obejrzeć 3-tygodniową relację z Tour de France, to cóż stoi na przeszkodzie? No i jeszcze kwestia bezpieczeństwa: jak szybko służby medyczne i porządkowe mogłyby zareagować jeśli zdarzyłby się wypadek? A wypadki mają to do siebie, że się zdarzają. Czy safety car wciąż spełniałby swoją rolę?

Na koniec zwyczajowy gwóźdź do trumny takich pomysłów: koszty budowy takiego toru, oraz jego zabezpieczenia podczas wyścigu byłyby zapewne ko-lo-sal-ne. A trzeba pamiętać, że dziś rządzi zasada: minimalizuj koszty, maksymalizuj przychód. Tyle, że na pewnym etapie Formuła 1 na pewno zacznie szukać czegoś nowego. Czy zawsze będą to regulacje techniczne dotyczące bolidów? A może FIA, lub nawet sam Bernie Ecclestone, w końcu sięgnie głębiej w przeszłość? Czas pokaże. Tym niemniej, wszystkie te za i przeciw sprawiają, że gdyby powstał choć jeden taki tor, byłaby duża szansa na to, by stał się najbardziej ekscytującym wyścigiem sezonu.

…zaraz obok Grand Prix de Monaco, rzecz jasna.

Autor: Arek Miszkiewicz vel arecki__