Wielkie emocje na Silverstone

W kalendarzu wtorek, a ja dopiero zabieram się do pisania. Mimo, że minęło już dwa dni ja nadal jestem pod wrażeniem niedzielnego wyścigu. Nowe Silverstone, które prezentuje się niesamowicie, we współpracy z typową, angielską pogodą zgotowało nam emocjonujący wyścig. Już sam fakt, że w momencie startu połowa toru była sucha, a druga pokryta wodą dawał nadzieję na dobre ściganie.

Vettel wyraźnie wygrał start (fot. World © Sutton)

Wiele osób przewidywało, że Webber, który w kwalifikacjach dokonał niemożliwego odda prowadzenie już na starcie i tak też się stało. Vettel szybko powrócił na ulubione miejsce w stawce. Mimo, że po wyścigu Horner mówił o problemach z KERSem w bolidzie Niemca, to na starcie można było odnieść wrażenie, że to Webberowi zabrakło dodatkowej mocy. Niewiele brakło, a i Alonso dobrałby się Australijczykowi do skóry.

Czołówka przez cały wyścig była na kontakcie wzrokowym, dzięki czemu realizator nie musiał “szukać emocji” w ogonie stawki. Dawno nie widziałem tak zaciętej walki z przodu i tylu manewrów wyprzedzania, w które zaangażowani byliby najlepsi kierowcy. Istota ścigania w najczystszej postaci. Dużo było po poprzednich wyścigach narzekania na “jakość” wyprzedzania, ale i w tym przypadku nie ma się do czego przyczepić.

Pojedynki Alonso z Hamiltonem były ozdobą wyścigu (fot. World © Moy/Sutton)

Nie zabrakło również dramatów poza torem. Zepsuty podnośnik pokrzyżował plany Vettela na kolejne zwycięstwo. Błąd lizakowego oraz niesprawny pistolet sprawił, że Button końcówkę wyścigu musiał oglądać na ekranie telewizora. W końcu zbyt szybko uciekające paliwo w samochodzie Hamiltona… Można by tym obdzielić kilka wyścigów. Najbardziej mi szkoda tego ostatniego, nie ze względu na sympatię, której mam dla Hamiltona wiele, ale z punktu widzenia wyścigu. Mówiąc wprost mogło być jeszcze ciekawiej czego namiastkę mogliśmy oglądać na finałowym okrążeniu, kiedy to inżynier zezwolił Lewisowi wykorzystać pełna moc samochodu.

Problem źle wyliczonego ładunku paliwa wziął się prawdopodobnie ze zmiany przepisów. Inżynierowie McLarena popełnili błąd szacując zużycie w przypadku braku off-throttle. Red Bull uniknął podobnej sytuacji wypalając do zera paliwo w samochodzie Marka Webbera podczas jednego z treningów. Skoro już o przepisach to tylko słowo, bo o całym cyrku zostało napisane już zbyt dużo. Historia zatoczyła koło i wracamy w zasadzie do regulacji z początku sezonu, z tą różnicą, że mapy między kwalifikacjami i wyścigiem nie mogą być zmieniane. Trochę szkoda, bo układ sił na Silverstone dawał nadzieję, na ciekawą, drugą część sezonu. Trzy zespoły rywalizujące ze sobą na wyrównanym poziomie zapewniłby nam sporo emocji mimo, że oba tytuły są już dość mocno przesądzone.

Schumacher stracił przednie skrzydło podczas walki z Kobayashim (fot. World © Moy/Sutton)

Alonso świetnie wykorzystał szansę, którą otrzymał od Red Bulla. Niemniej jednak warto zwrócić uwagę, że tempo Ferrari z wyścigu na wyścig jest coraz lepsze. Korzysta również na tym Massa, który powoli wraca do ścisłej czołówki. Hamilton i Button zaprezentowali się znacznie lepiej niż w kwalifikacjach, choć rekordowa widownia, na Silverstone spodziewała się na pewno czegoś więcej. Vettel w końcówce musiał się bronić przed Webberem, który mimo “team orders” za wszelką cenę chciał wyprzedzić kolegę z zespołu. Dziwi mnie trochę, że sytuacja przeszła w zasadzie bez echa. Jeszcze mam w pamięci to, co działo się po słynnych słowach “Fernando…”. Z drugiej strony musimy chyba się pogodzić z faktem, że w pewnych okolicznościach będą kierowcom przekazywane tego typu informacje.

Słowa uznania dla Pereza, który kolejny raz punktuje w swoim debiutanckim sezonie, a wiemy przecież, że samochód Saubera nie należy do najmocniejszych. Mimo, że samochody Renault spisywały się na Silverstone bardzo słabo Heidfeld zdołał dojechać w dziesiątce, jednak to nie wystarczyło aby utrzymać czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów.