Śliska sprawa

Temat wykorzystywania oleju jako paliwa w jednostce napędowej Mercedesa jest mitem, którego nie dało się obalić, ani potwierdzić. Choć Ferrari oraz Renault wdrożyły bardzo wydajne technologie w obszarze spalania, to niemiecki zespół nadal zdaje się mieć w zapasie dodatkową moc. Różnica w osiągach jest zauważalna szczególnie w kwalifikacjach, a w trybie wyścigowym konstrukcja inżynierów z Brixworth zdaje się być na równi z jednostką spalinową Ferrari.

Temat ostatecznie miała rozwiązać dyrektywa techniczna przekazana zespołom na starcie sezonu. To jednak nie zatrzymało fali komentarzy, szczególnie ze strony Renault, na co FIA odpowiedziała przesyłając przed weekendem wyścigowym w Baku kolejną dyrektywę techniczną, dotyczącą zakazu wykorzystywania oleju w procesie spalania.

Problem jest z pewnością złożony, tak jak złożone są współczesne hybrydy. Mercedes przekonuje, że spalanie oleju to fikcja, ale zainteresowanie ze strony zespołów oraz kolejne dyrektywy pokazują, że były lub są pewne furtki w regulaminie, aby skorzystać z takich rozwiązań.

Jeśli takie rozwiązanie funkcjonuje, to wymagało ono ogromnego wysiłku ze strony firmy Petronas. Stworzenie odpowiedniej kombinacji oleju oraz paliwa, która po zmieszaniu daje maksymalną moc, a jednocześnie jest niewykrywalna podczas badań prowadzonych przez FIA, to duże osiągnięcie.

Paradoksalnie w okresach dużej dominacji dodatkowe konie mechaniczne nie były tak istotne jak teraz, kiedy niemiecki zespół czuje na plechach oddech Ferrari. Przy tak małych różnicach czasowych liczy się każdy gram i każdy ułamek sekundy. Zabawa w kotka mi myszkę będzie trwała nadal…