Manor coraz dalej od Melbourne

Informacje dotyczące zmiany na kluczowych stanowiskach w serii całkowicie przykryły dramat zespołu Manor, który rozgrywa się w momencie, gdy ja piszę, a Wy czytacie ten tekst. Data 20 stycznia, która była swego rodzaju terminem ostatecznym już minęła, a za kilka dni skończą się pieniądze na wypłaty dla pracowników fabryki. Szanse zespołu na pojawienie się na starcie wyścigu w Melbourne topnieją jak sople w marcowym słońcu.

Wczoraj Joe Saward informował, że przeszkodą w sprzedaży zespołu jest Fitzpatrick oraz jego wycena wartości tego, co pozostało. Nie wszystkie podmioty składające się na operację wyścigową są w upadłości, dlatego syndyk nie ma wolnej ręki i musi układać się z dotychczasowym właścicielem.

Dziś na światło dzienne wyszły kolejne niepokojące informacje. Konsorcjum CGF, które jest zainteresowane zakupem zespołu, nie wykazało się do tej pory gwarancjami zabezpieczenia finansowego operacji wyścigowej. W takiej sytuacji nawet gdyby Fitzpatrick chciał oddać licencję na ściganie za symboliczną złotówkę, to syndyk będzie osobą, która nie dopuści do sfinalizowania umowy. Oddanie firmy w upadłości w ręce podmiotu nieposiadającego odpowiedniego planu oraz zabezpieczenia oznaczałoby kolejną porcję problemów.

Wiadomo również, że w Banbury są przedstawiciele rodziny Gelael, który mają występować w imieniu indonezyjskiego konsorcjum CGF (tego od KFC). Negocjacje trwają, ale ich wynik jest trudny do przewidzenia. W fabryce z 210 pracujących tam osób na pokładzie pozostało około 140 gotowych by przygotować samochody do sezonu. Czy to wystarczy, by uratować całe przedsięwzięcie? Mimo nadziei mam coraz większe wątpliwości…