Dennis i Manor – szukając wspólnego mianownika

W sieci pojawia się coraz więcej sugestii, że azjatyckie konsorcjum, które przejęło zespół Manor, jest tym samym, które wcześniej próbowało kupić udziały w McLarenie. Jeśli te informacje się potwierdzą, to wkrótce możemy ponowie zobaczyć w padoku Rona Dennisa.

Dennis ustępując ze stanowiska zajmowanego w McLarenie powiedział, że a w głowie nowy projekt, który przy udziale inwestorów zostanie wdrożony w życie tuż po tym, jak skończą się jego zobowiązania wobec poprzedniego pracodawcy. Czy mogło już wtedy chodzić o Manora?

Jeśli weźmiemy pod uwagę skalę finansową przedsięwzięcia, to nie da się tego nijak połączyć. Oferta na udziały McLarena opiewała na kwotę 1,6 miliarda funtów. Ostatnie lata pokazały, że zespół w trudnym położeniu można przejąć za symbolicznego dolara i gwarancje zatrudnienia dla załogi.

Może Dennis chce utrzeć nosa McLarenowi i pokonać w uczciwej walce na torze? Nawet wagon pieniędzy nie wystarczyłby, aby Manor w najbliższych latach wskoczył na czoło stawki. Na takie wyniki trzeba pracować latami.

Co więc Manor ma takiego, czego Dennis i jego tajemniczy inwestorzy mogą potrzebować, planując nowe przedsięwzięcie technologiczne. Na pierwszy rzut oka dostrzegam dwie rzeczy – zaplecze techniczne oraz możliwość reklamy. Baza zespołu w Banbury z pewnością nie jest cudem techniki, ale wydaje się wystarczająca, aby rozpocząć prace nad nowym projektem. Co ważniejsze wszystkie elementy, potrzebne do zaprojektowania samochodu już tam są, łącznie z wykwalifikowaną kadrą. W międzyczasie można myśleć o czymś większym, odpowiednim do skali projektu.

Posiadanie zespołu w stawce to również ogromny potencjał marketingowy. Z widownią bliską 400 milionom, trudno szukać bardziej skutecznego narzędzia. Wystarczy popatrzeć na zespół Haas, który jest na torze tylko i wyłącznie z powodów promocyjnych. Nie minął rok, a Gene już żałował, że zdecydował się na budowę całego projektu od podstaw.