Jeden, wielki bałagan

Patrząc na scenę sportów motorowych trudno nie odnieść wrażenia, że pewna era dobiega końca. Obrazki z zeszłego tygodnia z Brazylii, czy z minionego weekendu z Bahrajnu pokazały, że nawet najtwardsi rywale potrafią spojrzeć sobie w oczy i z szacunkiem podziękować za wiele lat twardej walki. Ludzie, którzy tym żyją i dzielą swoją pasję z innymi, wiedzą i czują, że to już się nigdy nie powtórzy.

Dieselgate zebrała ogromne żniwo, chyba nawet większe niż kryzys finansowy w 2008 roku. Lizanie ran może potrwać latami oraz pochłonąć miliardy dolarów. Część z tych pieniędzy jeszcze niedawno widniała w budżetach operacji wyścigowych. Utrata dużego gracza to jak popchnięcie kostek domina. Na pewno nie pozostanie bez wpływu na obraz rywalizacji, a spadek atrakcyjności może odbić się na potencjale medialnym, co z kolei ograniczy ilość osób zainteresowanych sponsoringiem oraz inwestowaniem w sport.

Póki co jest emocjonalnie, ale wkrótce może stać się bardzo poważnie. Często serię określaną mianem królowej sportów motorowych określa się jak hermetyczną bańkę, odporną na wpływy z zewnątrz i rządzącą się własnymi prawami wewnątrz. Niestety jeśli chodzi o szerszy obraz, to sytuacja nie wygląda tak kolorowo.

McLaren od wielu lat ma problem ze znalezieniem tytularnego sponsora, nie mówiąc już o mniejszych zespołach. Jak zachowują się osoby rządzące serią w obliczu trudnej sytuacji? Najlepszym podsumowaniem tych działań jest jeden z ostatnich wpisów Joe Sawarda zatytułowany “Strategiczne myślenie”, w całości poświęcony tematyce ostatniego spotkania grupy strategicznej, w którym uczestniczył Chase Carey. Nowe władze nie wpłynęły znacząco na poprawę jakości dyskusji, bo zamiast nad wieloletnim planem rozwoju skupiono się na bieżących problemach dotyczących limitów na torach oraz wykorzystaniu tunelu aerodynamicznego i CFD.

Wszyscy liczyli, że Libery Media, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uzdrowi sytuację i zerwie ze starymi przyzwyczajeniami. Niestety ostatnie raporty, które się pojawiają, sugerują, że amerykański właściciel może mieć problem z realizacją drugie części procesu przejęcia. Problemem może okazać się nie tylko zaangażowanie Komisji Europejskiej, ale również brak gotówki, pozwalającej na zakup zadeklarowanej liczby udziałów.

Duże zespoły raczej nie pomogą, szczególnie, że Liberty Media zamierza zmienić sposób podziału zysków i zabrać najbogatszym, by dać biednym. W tym kontekście mówi się nawet o możliwości wycofania się Ferrari oraz Mercedesa z rywalizacji. Ecclestone mocno pracuje nad tym, aby media miały o czym pisać, czym wysyła w świat bardzo niekorzystny sygnał.

Do tego warto dołożyć rozgrywkę Ecclestone’a na drugim froncie. Powrót Brawna z wędkowania najwyraźniej stanowi zagrożenie dla starszego pana, bo po roli w FIA oraz ewentualnym powrocie brytyjskiego inżyniera do Brackley, Ecclestone teraz nie widzi Brawana w żadnej z tych ról, bo ten przez ostatnie lata wypadł z obiegu i nie wie, co się dzieje.

Trzeba być niesamowicie odważnym lub głupim, aby rzucić worek pieniędzy na tak niestabilny grunt. Teoretycznie wiemy, w jakim kierunku seria powinna ewoluować, ale po drodze jest tyle możliwych permutacji, że obecnie kreślony obraz może znacznie odbiegać od wyniku tych działań.
Teraz słowo o pomyśle na zmianę formatu weekendu wyścigowego. 3×40, czyli dwa krótkie wyścigi rozdzielone 40-minutową przerwą, mają być tym, co przyciągnie młodszą generację przez tablety oraz smartfony. Gdyby długość wyścigu była największym problemem, jaki trawi sporty motorowe, to taka seria jak WEC czy 24-godzinny wyścig Le Mans, nie miałyby racji bytu. Wyścig “sprinterski” świetnie sprawdza się w niższych seriach, ale dobre widowisko wymaga dramatów, a te rodzą się na przestrzeni wielu okrążeń. Skracając wyścigi praktycznie wyrzucimy z rywalizacji element strategiczny oraz element związany ze zużyciem opon oraz innych elementów bolidu. Kolejny raz próbuje się wykonać operację na otwartym sercu, zamiast poświęcić kilka miesięcy na analizę i kilka następnych na próbę znalezienia optymalnych rozwiązań. Ile razy można wylać to samo dziecko z kąpielą?

Myśląc nad kolejnymi zmianami warto mieć w pamięci, co wydarzyło się w sezonie 2014. Pat Symons w jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że został popełniony ogromny błąd, a nawet kilka. To co maiło być lekarstwem na dominację jednego zespołu, doprowadziło do jeszcze większej dominacji, z tym, że zmieniła się nazwa ekipy, która jest na szczycie. Przestrzelono również aspekt finansowy. Nowe jednostki pochłonęły wagony pieniędzy i nadal stanowią problem. Żeby lepiej zrozumieć dlaczego tak się stało, trzeba nakreślić obraz sytuacji, w której podjęto decyzję o kierunku rozwoju serii. Symons przyznał, że pierwsze rozmowy miały miejsce w 2007 roku. Wszyscy zgodnie uznali, że wysokie ceny ropy oraz trwające konflikty zbrojne, stawiające pod znakiem zapytania dostęp do surowca, są wystarczającym powodem, aby pójść w kierunku paliw alternatywnych. Światowy kryzys finansowy miał się dopiero wydarzyć, więc pieniędzy w sporcie nie brakowało, głownie z powodu zaangażowania dużych producentów. Przygotowania ruszyły i mimo zmian zachodzących w zewnętrznym świece nikt nie miał odwagi, aby zejść z wyznaczonej ścieżki.

Stoimy na progu kolejnej rewolucji technologicznej i mimo, że wiele osób ostrzega, że znowu możemy mieć do czynienia z pogłębieniem “patologii”, to próbuje się szybkimi i nieprzemyślanymi decyzjami dokładać kolejne niewiadome do równania. Wszystko to dzieje się, kiedy seria oraz cały sport motorowy stoi w dużym rozkroku. Może warto poczekać, aż kurz opadnie? Obraz, który się wtedy ukaże może nie być wcale tak straszny, a nawet jeśli nie będzie powodów do zadowolenia, to odrobina stabilizacji na pewno nie zaszkodzi. W przeciwnym wypadku będziemy mieli to co mamy, czyli jeden wielki bałagan.