Dlaczego analiza Whitinga jest dziurawa jak szwajcarski ser?

Wczorajsza konferencja prasowa, mimo, że zapowiadała się niezwykle interesująco, przebiegła bardzo spokojnie. Z ust kierowców oraz dyrektora wyścigu nie padły żadne słowa, których byśmy wcześniej nie słyszeli. No może poza szczegółami dotyczącymi diety, jakikim podzielił się ze zgromadzonymi Daniel Ricciardo.

Whiting kolejny raz potwierdził, że bardziej od surowego ojca woli odgrywać rolę najlepszego przyjaciela kierowców. W jego ocenie przeprosiny Vettela tuż po wyścigu były wystarczające, aby zamknąć całą sprawę. O liście, który pojawił się w oświadczeniu prasowym FIA nie było słowa (nadal uważam, że taki nigdy nie powstał). Wspólne zdjęcie z kierowcami na zakończenie konferencji jest tylko potwierdzeniem jego nastawienia.

Nie było by w tym nic nieodpowiedniego, gdyby nie fakt, że taka postawa doprowadza do ciągłego żonglowania przepisami i ich stosowania bądź nie, w zależności od sytuacji oraz nazwiska kierowcy. Najbardziej zaskakująca może być wypowiedź Whitinga dotycząca decyzji sędziów w sprawie przestrzelenia zakrętu przez Hamiltona na starcie wyścigu. Zdaniem dyrektora wyścigu brytyjski kierowca nie osiągnął w ten sposób żadnej, trwałej przewagi.

“Lewis popełnił mały błąd na początku i ściął szykanę, zyskując znaczną przewagę na torze, ale następnie błyskawicznie ją oddał. Można zobaczyć [analiza na ekranie], że na prostej pomiędzy zakrętami trzy i cztery ściągną nogę z gazu do 80 procent, aby oddać przewagę. Zrobił to, bo znacznie zyskał. Minutę później na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa i przewaga całkowicie zniknęła. Sędziowie uznali, że nie uzyskał w tej sposób trwałej przewagi.”

“Z drugiej strony, w przypadku Maxa i Sebastiana, gdyby Max zrobił to samo na prostej pomiędzy zakrętami trzy i cztery, na pewno straciłby pozycję. Myślę, że właśnie dlatego sędziowie uznali, że zasługuje na karę, bo utrzymał przewagę. To fundamentalna różnica pomiędzy tymi dwoma incydentami i tak ocenili to sędziowie.”

Słuchając Whitinga oraz późniejszych pytań dziennikarzy nie mogłem uwierzyć, że przytoczone wyżej wyjaśnienia mogą kogokolwiek przekonywać. Całość jest spójna, ale pozbawiona jednego, bardzo istotnego elementu. Czy naprawienie błędu poprzez wyjazd poza tor nie jest jednoznaczne z zyskaniem (niesportowej) przewagi? W mojej ocenie jest. Lewis pozostając w liniach toru z pewnością straciłby pozycję, a późniejszy wyjazd samochodu bezpieczeństwa, który w tym przypadku został uznany za “okoliczność łagodzącą” utrwaliłby ten stan.

Do tej pory oddanie pozycji było jedyną rekompensatą za tego typu incydenty. W tym momencie pojawia się ściągnięcie nogi z gazu do 80%. Wspomniana wartość nie ma żadnego umocowania w przepisach i mocno przypomina kolejne interpretacje przepisu dotyczącego podwójnej, żółtej flagi.

Przed FIA kolejny test i kolejna szansa na zrobienie dużego błędu. Zespół Ferrari zdecydował się ponownie poddać pod ocenę sędziów sytuację, w której Sebastian Vettel otrzymał karę oraz stracił miejsce na podium. Włoski zespół sprytnie wyłączył ze swojego wniosku możliwość zmiany wyników rywalizacji, aby nie mieszać w całą sprawę Red Bulla i pozostawić sędziów samych sobie. Kluczowe dla sprawy mogą być “nowe dowody”, o których Ferrari nie chce rozmawiać otwarcie, zasłaniając się dobrem otwartego procesu, mającego na celu wyjaśnienie całej sytuacji. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że sędziowie przy ocenie każdego incydentu mają do dyspozycji dziesiątki nagrań oraz zapisy telemetrii (w tym przypadku była ona analizowana), to trudno sobie wyobrazić, że Arrivabene i spółka mają w ręku coś mocnego. Kolejna zmiana decyzji, rzutujące jednocześnie na interpretację nowych przepisów, dotyczących obrony w strefie hamowania, sprowadziłaby całe zagadnienie do granic absurdu.