Trzy powody, dla których Red Bull zatrzymał Kvyata

Przygoda Kvyata z rodziną Red Bulla wydawała się dobiegać końca. Przynajmniej takie wrażenie można było odnieść słuchając wypowiedzi osób decyzyjnych w zespole. Sam kierowa również przez pewnie czas sprawiał wrażenie, jakby chciał jak najszybciej zamknąć ten rozdział swojej kariery.

Ostatni weekend jednak wszystko zmienił. Kvyat u boku Sainza został potwierdzony, jako etatowy kierowca Toro Rosso na sezon 2017. Jednocześnie Helmut Marko pokazał swojej młodzieży, że ich pora jeszcze nie nastała. Gasly powiedział otwarcie, że nie rozumie tego posunięcia i podobnego zdania jest większość obserwatorów. Co może stać za tak nagłym zwrotem akcji?

W mojej ocenie są trzy możliwe scenariusze. Pierwszy, który zrodził się w mojej głowie, po ukłon ze strony Marko w stronę Kvyata, mający na celu podnieść wartość samego kierowcy. Potwierdzenie wcale nie musi oznaczać, że rosyjski kierowca zasiądzie w przyszłym sezonie w bolidzie Toro Rosso. Biorąc pod uwagę jak wiele zespołów nie potwierdziło jeszcze obsady bolidów, taki zagranie podnosi wartość kierowcy w oczach konkurentów, co może przełożyć się na lepsze warunki ewentualnej współpracy. Podobny schemat zastosowano w przypadku Sainza i w niedługim czasie pojawiło się kilka ofert. Różnica jest taka, że ewentualnego transferu rosyjskiego kierowcy nikt nie będzie blokował.

Scenariusz drugi (zasłyszany) mówi, że Gasly nie spisał się zbyt dobrze podczas trzydniowych testów opon w Abu Dhabi. Trudno się do tego jakoś ustosunkować, bo tylko zespół oraz inżynierowi Pirelli wiedzą jak przebiegały zajęcia. Być może ilość informacji zwrotnej dostarczona przez kierowcę nie była wystarczająca lub dokładna, a to w perspektywie przyszłego sezonu jest niezwykle istotne.

Trzeci opcja oddala się już od samego toru i jest bardziej związana ze światem powiązań biznesowych. Rosja to dla Red Bulla ogromny rynek, na którego utratę nie można sobie pozwolić. Być może pewne słupki, po odesłaniu Kvyata do słabszego zespołu, zaczęły pikować w dół.