Lewis kontratakuje

Lewis Hamilton nadal pozostaje w walce o tytuł, ale jego szanse zdecydowanie lepiej wyglądają na papierze niż w rzeczywistości. Cztery wyścigi to sto punktów do zdobycia, a konkurencja tylko czyha, aby urwać Mercedesowi punkty. Brytyjczyk musi skupić swoją uwagę na rywalizacji i zdominować Rosberga już od pierwszych minut kolejnego weekendu wyścigowego. Stać go na to, czego wielokrotnie byliśmy świadkami, ale jest jeden warunek – Lewis musi skupić na tym całą swoją energię.

Problem w tym, że tak się nie dzieje. Dzisiejszego ranka okazało się, że Hamilton, w odpowiedzi na niepochlebne komentarze w poniedziałkowej prasie, zablokował dziennikarzom brytyjskich dzienników dostęp do swoich portali społecznościowych.

Lewis najwyraźniej nie zamknął jeszcze tego rozdziału i chce kontynuować rozgrywkę, w którą po pierwsze nie ma najmniejszego sensu grać, a po drugie jest skazany na porażkę. Ważne słowa w tym temacie powiedział w ostatnim wydaniu magazyny F1 Report Phil Duncan, korespondent Press Association. Dziennikarze nie są po to, aby wspierać Hamiltona, czy któregokolwiek kierowcę, ale powinni obiektywnie oceniać rzeczywistość. Przytoczone słowa były odpowiedzią na fragment oświadczenia Hamiltona, w którym kierowca postawił wyraźną granicę pomiędzy dziennikarzami wspierającymi oraz niewspierającymi. Z tą obiektywnością jest oczywiście bardzo różnie, ale brytyjskie dzienniki raczej przychylnym okiem patrzyły na dotychczasowe poczynania Lewisa Hamiltona na torze.

Na koniec słowo sprostowania. W wczorajszym wpisie nieco powątpiewałem w kontuzję Hamiltona, ale materiał z wizyty w fabryce zespołu pokazuje, że Hamilton utykał i to dość mocno.