Mercedes nie pękł pod presją

Co to był za wyścig! Pisząc zapowiedź wielokrotnie sugerowałem, że jedyną szansą dla rywali na pokonanie Mercedesa będzie dobra strategia i niewiele zabrakło, a Daniel Ricciardo stanąłby na najwyższym stopniu podium. W zupełnie odmiennych nastrojach uliczny tor w Marina Bay opuszcza zespół Ferrari. Ponownie zawiodła strategia oraz osoby za nią odpowiedzialne.

Ostatnie kilka okrążeń wyścigu było niezwykle emocjonujące, a stało się tak za sprawą zmiany opon w bolidzie Lewisa Hamiltona na 45 okrążeniu. Ryzykowna próba odebrania Raikkonenowi trzeciego miejsca na podium ostatecznie okazała się trafiona, ale wywołała również reakcję łańcuchową, która postawiła Rosberga pod ścianą. Okrążenie po Hamiltonie po nowy komplet opon zjechał Kimi Raikkonen i to był błąd, który kosztował go miejsce na podium. Zawiodła zwykła matematyka, element, z którym świetnie poradził sobie Mercedes rozgrywając pojedynek Rosberga z Ricciardo. Zespół Ferrari nie wziął pod uwagę lub źle wyliczył dystans dzielący obu kierowców. Jedno okrążenie Hamiltona na nowym komplecie opon wystarczyło, aby w miarę bezpieczna przewaga kierowcy Ferrari całkowicie wyparowała.

Korepetycji Ferrari w tym zakresie może udzielić Mercedes, który czekał do ostatniej chwili ze zmianą w bolidzie Rosberga i ostatecznie zdecydował się pozostawić kierowcę na torze. Podobnie jak w przypadku walki o trzecią pozycję, nowe opony w samochodzie Ricciardo pozwoliły zniwelować przewagę dającą komfort wykonania bezpiecznej zmiany opon. Pozycja na torze w Singapurze jest kluczem i Mercedes podejmując decyzję o pozostawieniu Rosberga na torze miał świadomość, że w ten sposób daje swojemu kierowcy zdecydowanie większe szanse na zwycięstwo aniżeli ustawiając go za tylnym skrzydłem bolidu Red Bulla. Ricciardo dał z siebie wszystko, ale paradoksalnie to mogło przeszkodzić mu w finałowej rozgrywce. Australijczyk rozpoczynając ostatni przejazd narzucił od pierwszego kółka bardzo mocne tempo. Opony, szczególnie na torze w Singapurze nie lubią takiego traktowania. Być może gdyby Ricciardo nieco łagodniej potraktował je tuż po zmianie, to tempo byłoby równe do końca, a czas życia wydłużyłby się o kilka okrążeń. Według Pirelli super-miękka mieszanka powinna wystarczyć na 23 kółka równej jazdy. Czepiam się szczegółów, ale może dlatego, że pozostał pewien niedosyt i gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl, że ominął nas niesamowity pojedynek. Red Bull zasłużył wczoraj na słowa uznania, szczególnie za to, że próbował, nie oglądając się specjalnie na to, co robią rywale.

Vettel pojechał w niedzielę fantastyczny wyścig, zyskując w jego trakcie aż 17 pozycji. Można jedynie żałować, że problemy z zawieszeniem strąciły niemieckiego kierowcę na tak daleką pozycję startową. Pech? O tym można byłoby mówić w przypadku, gdyby kierowca Ferrari spotkał się na torze z gigantyczną jaszczurką (waran piaskowy). Problemy z uszkodzonym elementem zawieszenia z pewnością wynikają z błędu popełnionego w procesie produkcji lub użycia materiałów obarczonych skazą. Takie błędy, na tak wysokim poziomie rywalizacji nie powinny mieć miejsca i dopóki występują, nie ma mowy o ustabilizowaniu formy. Ferrari w chwili obecnej mocno przypomina Williamsa sprzed roku. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu, ale ciągle coś przeszkadza, a najgorsze jest to, że te problemy pojawiają się w różnych obszarach operacji wyścigowej. Mina Montezemolo opuszczającego garaż Ferrari podczas GP Bahrajnu w 2014 roku nadal idealnie pasuje do poczynań włoskiego zespołu.

Verstappen spisał się nieco gorzej od partnera z zespołu, ale sam kierowca po wyścigu przekonywał, że miał wiele szczęścia, że w ogóle dojechał do mety. Jego niedzielna przygoda mogła się skończyć tuż po starcie, bo obracający się bolid Hulkenberga przemknął przed nosem dosłownie o centymetry. W samochodzie Holendra doszło również do usterki sprzęgła, która dała o sobie znać już na starcie. Zespół wiedział o problemie wcześniej, ale analiza wykonana za zgodą FIA nie wskazała przyczyn usterki, a co za tym idzie, nie było możliwe jej wyeliminowanie przed rozpoczęciem niedzielnej rywalizacji (o ile FIA by się na to zgodziła).

Tempo Verstappena w dużej mierze uzależnione było od poczynań Daniila Kvyata, który po kilku słabszych występach ponownie pokazał swój talent oraz defensywną, twardą, ale i uczciwą walkę. Rosjanin po wyścigu powiedział, że ponownie rozbudził w sobie pasję, co miał wręcz wypisane na czole. Pozostaje mieć nadzieję, że plotki mówiące o upłynięciu terminu, w który zespół Red Bulla mógł przedłużyć kontrakt z Rosjaninem są jedynie wyssane z palca.

Siódma pozycja Alonso może być przez wielu odczytana jako duży sukces. Owszem dobrze widzieć hiszpańskiego kierowcę tuż za czołówką, ale tabela z czasami mówi całkiem inną historię. Na torze, na którym moc silnika nie ma tak dużego znaczenia, Alonso minął linię mety 62 sekundy za Vettelem, kierowcą, który startował z końca stawki. Oprócz incydentu na starcie nie dochodziło już później do neutralizacji, co pokazuje, że McLarena oraz Hondę czeka kolejna pracowita zima.

W pojedynku o czwartą pozycję w klasyfikacji konstruktorów ponownie górą zespół Force India. Po incydencie z udziałem Hulkenberga, Williamsa miał ogromną szansę na solidny zastrzyk punktów. Niestety wyścig pokazał, że to Perez, startujący z 18 pozycji cieszył się z miejsca w pierwszej dziesiątce. Meksykanin pojechał praktycznie na jedną zmianę, wykorzystując do maksimum dwa nowe komplety miękkich opon, które zachował na wyścig.

Ponownie na szczycie tabeli punktowej kierowców znalazł się Nico Rosberg. Czy na długo? Przewaga jest tak niewielka, że do przetasowań może dochodzić w każdym z kolejnych wyścigów. Zapowiada się bardzo emocjonująca końcówka sezonu, a na chwilę obecną piłka jest po stronie Hamiltona. Przerwanie powakacyjnej serii zwycięstw Rosberga jest pierwszym krokiem w drodze po kolejny tytuł.