Zwycięstwo Hamiltona z grą psychologiczną w tle

Niedzielny wyścig nie dostarczył zbyt wielu emocji i gdyby nie pojedynek Raikkonena z Verstappenem, to tegoroczne GP Węgier nie miałoby żadnej historii. Na suchym torze Mercedes ponownie pokazał swoją dominację i choć Red Bull na początku wyścigu sprawiał wrażenie, że jest w stanie dotrzymać kroku czołowej dwójce, to ostatecznie wszystko potoczyło się według utartego scenariusza.

Treningi oraz kwalifikacje ułożyły się po myśli Rosberga i można było sądzić, że niemiecki kierowca utrzyma prowadzenie w klasyfikacji kierowców. Pierwszą i być może jedyną szansą dla Hamiltona na odwrócenie losów wyścigu był start i Brytyjczyk wykorzystał tę możliwość. Pomógł w tym mały błąd niemieckiego kierowcy popełniony na okrążeniu formującym. Rosberg bardzo szybko zajął miejsce na polu startowym, podczas gdy stawka za nim była mocno rozciągnięta. Niemiec musiał bardzo długo czekać, co negatywnie wpłynęło na temperaturę opon oraz sprzęgła i z pewnością nie pozostało bez wpływu na zachowanie bolidu na starcie.

Choć do bezpośredniej konfrontacji pomiędzy kierowcami niemieckiego zespołu nie doszło, to bardzo ciekawa walka rozegrała się w sferze psychologicznej. Lewis przez cały dystans wyścigu kontrolował to, co działo się za jego plecami i reagował mocniejszym tempem tylko wtedy, kiedy to było konieczne, utrzymując przewagę nad partnerem z zespołu oscylującą w okolicy dwóch sekund. Rosberg próbował gonić, ale na torze, który nie sprzyja wyprzedzaniu jazda przez większą ilość okrążeń w brudnym powietrzy bardzo źle wpływa na stan opon.

Will Buxton zapytał Hamiltona po wyścigu, czy “leniwe” tempo nie było formą zabawy z Rosbergiem, a dłuższy moment zastanowienia przed odpowiedzią oraz mały uśmiech w kąciku ust kierowcy sugeruje, że coś było na rzeczy. W odpowiedzi na tak postawione pytanie również trudno doszukać się twardego zaprzeczenia.

“Nie powiedziałbym, że się z nim bawiłem. To był wyścig, w którym nie musisz robić więcej, niż powinno się zrobić. Musisz zrobić tylko tyle, aby odnieść zwycięstwo. Nie ważne jest, czy wygrałbym o 0,1 sekundy – liczy się zwycięstwo.”

“Obchodziłem się też delikatnie z silnikiem, więc nie wyciskałem z niego wszystkiego, bo chcę, aby służył mi tak długo, jak to tylko możliwe. To jest ostatni silnik, który mi pozostał.”

Hamilton zerwał się jedynie w momencie, gdy zespół próbując bronić pozycji Rosberga przez zagrożeniem ze strony Red Bulla, zasugerował, że to Niemiec otrzyma przewagę w postaci wcześniej wykonanego postoju. Brytyjczyk, który jest w trudnym położeniu z uwagi na ilość jednostek, które mu pozostały, opracował świetną strategię na pozostałą część sezonu i dorobił do niej jeszcze lepsze uzasadnienie dla swoich poczynań na torze. W kontekście walki o mistrzostwo, wepchnięcie Rosberga w kleszcze Red Bulla jest tym, czego Hamilton potrzebuje. Przy takiej formie samochodu, w momencie gdy brytyjski kierowca wystartuje z dalszej pozycji (kara za użycie dodatkowej jednostki), Rosberg praktycznie w ciemno może sobie dopisać 25 punktów do swojej rubryki.

Strata Hamiltona może nie być jednak aż tak dotkliwa, bo mówi się, że Mercedes “napocznie” dwie nowe jednostki w trakcie jednego weekendu wyścigowego. Spa wydaje się być idealnym miejsce na takie posunięcie, bo z nowym silnikiem oraz charakterystyką toru, która sprzyja wyprzedzaniu, Lewis nie będzie miał problemu z przeskoczeniem słabszych rywali.

Kolejny akt wojny psychologicznej rozegrał się podczas konferencji prasowej, gdzie Hamilton kolejny raz wrócił do podwójnych, żółtych flag i wyciągnął na światło dzienne nieco informacji, które są zwykle zarezerwowane dla zespołu. Rosberg podczas ostatniego okrążenia, które dało mu pierwsze pole startowe, wjechał w zakręt, w którym obowiązywała podwójna żółta flaga, z taką samą prędkością jak Hamilton na swoim poprzednim szybkim okrążeniu, gdzie nie było żadnego zagrożenia. Lewis ze śmiertelnie poważną miną zasugerował, że gdyby za zakrętem stał samochód lub porządkowy, to jego partner nie byłby w stanie zatrzymać bolidu.

Niemiec szybko zareagował potwierdzając wcześniejsze informacje, że odpuścił na 30 metrów przed punktem hamowania i zwolnił o 20 km/h. Rożnica w prędkości oraz bardzo dobry czas okrążenia wynikał z faktu, że tor z minuty na minutę oferował coraz lepszą przyczepność.

Nie chciałbym w tym momencie rozdrapywać wczorajszej dyskusji, ale jeśli dobrze pamiętam lekcje fizyki, to odpuszczenie na odcinku 30 metrów przy prędkości ponad 100 km/h oznacza, że Rosberg ściągnął nogę z gazu na mniej niż sekundę.

Ferrari było w niedzielne popołudnie bardzo szybkie, ale to Red Bull wyszedł zwycięsko z obu pojedynków. Dlaczego? Z pomocą przyszła strategia oraz twarda i bezkompromisowa postawa Maxa Verstappena. Włoski zespół, mimo braku kierowcy na podium, może być zadowolony z dyspozycji samochodu oraz nieco spokojniej patrzeć na kolejne występy.

Wracając do strategii, kluczowe w kontekście najniższego stopnia podium okazało się bardzo wczesne ściągnięcie Ricciardo na ostatnią zmianę. Red Bull obronił przewagę wynikającą z pozycji na torze, której Vettel nie był w stanie odebrać Ricciardo, mimo, że w ostatniej części wyścigu dysponował kompletem opon młodszym o 9 okrążeń.

Na słowa pochwały zasługuje jazda Raikkonena w pierwszej części wyścigu. Fin perfekcyjnie wykorzystał atut w postaci twardszej mieszanki na starcie wyścigu, a agresywna strategia w postaci dwóch zmian na super-miękką oponę mogła dać bardzo dobry rezultat. Mogła, ale niestety na drodze Raikkonena stanął Max Verstappen. Doświadczony mistrz świata długo zbierał się do ataku i mimo ogromnej przewagi tempa oraz fantastycznej trakcji bolidy, skończyło się na kilku nieudanych próbach i uszkodzonym przednim skrzydle. Fin miał okazję, aby stać się gwiazdą wyścigu, ale nie wykorzystał swojej szansy.

Kolejny raz na uwagę zasługuje dojrzałość Verstappena i sposób w jaki bronił się przed atakami. Każdy manewr był na granicy oraz zaznaczany grubą kreską i mimo wielu komentarzy ze strony Raikkonena sędziowie wyścigowi nawet nie zainteresowali się sprawą. Po wyścigu młody kierowca bez chwili zawahania stwierdził, że każdy jego manewr mieścił się w przepisach. Ricciardo miał rację, że talent Verstapena oraz jego wiek, powodują, że można się przerazić, myśląc na co go będzie stać w przyszłości. Nie wiem, czy porównania do Schumachera są na miejscu, ale patrząc na walkę Verstappena z Raikkonenem, właśnie taka myśl przeleciała mi przez głowę.

Warto podkreślić, że strata Red Bulla do Mercedesa wyniosła na mecie nieco ponad 27 sekund. To spory dystans, który pokazuje, że nawet na torze wymagającym docisku kierowcy srebrnych strzał są w stanie wypracować sobie przewagę pozwalającą na wykonanie dodatkowej zmiany opon. Dodajmy, że Hamilton pokonał dystans wyścigu bezpiecznym dla opon oraz silnika tempem.

Siódma pozycja Alonso pokazuje, ze McLaren oraz Honda powoli stabilizują formę w okolicy środka stawki. Ekipa z Woking ma realne szanse, aby się tam zadomowić przed końcem sezonu, ale przygody Buttona sugerują, że muszą za tym pójść kolejne miesiące ciężkiej pracy. Dogonienie czołowej trójki to nie jest zadanie na najbliższe miesiące, ale lata.

Sainz wyraźnie odżył po rozstaniu z Verstappenem i zaczął regularnie punktować, zostawiając Kvyata daleko w tyle. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy stoi za tym wymiana ciężkiego powietrza w fabryce zespołu, czy mobilizacja, aby pójść w ślady młodszego kolegi, ale młody hiszpański kierowca buduje sobie mocno pozycje do walki o fotel w czołowym zespole. Sainz w dość obszernym wywiadzie, udzielonym stacji Channel 4, nie ukrywał, że jego los jest w rękach Red Bulla oraz wyraził nadzieję, że w przypadku braku możliwości rozwoju kariery w bolidzie z czerwonym bykiem na poszyciu, zespół znajdzie dla niego równie atrakcyjny fotel.

W rywalizacji Williams – Force India tym razem lepsza okazała się ekipa z Grove, ale tylko o jeden punkt. Różnica w klasyfikacji konstruktorów nadal wynosi 20 punktów na korzyść Williamsa, ale aby ją utrzymać mogą być potrzebne kolejne poprawki, na wzór tych, wprowadzonych podczas minionego weekendu. Wkrótce nową podłogę, która potwierdziła pokładane w niej nadzieje, powinien otrzymać również Felipe Massa.

Gdyby nie błąd zespołu jeden punkt dla Force India mógł dopisać na swoje konto Sergio Perez. Niestety zawiodła komunikacja pomiędzy pitwall, a garażem zespołu. Mechanicy dowiedzieli się o konieczności wykonania zmiany, kiedy na ekranie umieszczony w garażu, zobaczyli, że ich kierowca wjechał do alei serwisowej.

Szansę na dobry rezultat jednym błędem zaprzepaścił Jolyon Palmer. Brytyjski kierowca dosłownie i w przenośni “przewiózł się” na kawałkach gumy, leżących poza linią wyścigową. Mimo utraty szansy na zdobycie punktu Renault może mieć powód do zadowolenia, bo na dość wymagającym obiekcie bolid spisywał się bardzo solidnie.

Haas nadal nie może znaleźć choćby odrobiny błysku, którym zaskoczył wszystkich na początku sezonu. Tym razem zwycięsko z wewnętrznej rywalizacji wyszedł Guttierez, mimo całkiem zasłużonej kary za blokowanie Hamiltona w czterech kolejnych zakrętach.

Zespoły już są myślami przy kolejnym wyścigu oraz powoli przygotowują się do wakacyjnej przerwy. Największą zagadką najbliższych dni, jest to, kto zasiądzie w bolidzie Manora obok Pascala Wehrlein’a. Wielu komentatorów sugeruje, że obiecane wsparcie dla Haryanto nie nadeszło i występ w GP Węgier może być jego ostatnim lub też kierowca będzie zmuszony oddać swój fotel innemu kierowy na kilka wyścigów. Boullier zaprzeczył, że McLaren chce wykorzystać tę sytuację, aby Vandoorne mógł złapać niego więcej doświadczenia, ale jednocześnie zasugerował, że jego podopieczny jest do dyspozycji. Czasu na znalezienie brakujących 15 milionów dolarów jest niewiele, a Vandoorne kolejny wyścig w Japonii na dopiero w drugiej połowie sierpnia.