Czy brak wzajemnego szacunku jest przyczyną problemów kierowców Mercedesa?

Mercedes zdecydował, że kierowcy zespołu zachowają możliwość bezpośredniej rywalizacji na torze. Jednocześnie w czasie wczorajszego spotkania padło ostateczne ostrzeżenie. Kolejna kolizja na torze może oznaczać dla któregoś z kierowców koniec szans na mistrzowski tytuł.

Dzisiejszego poranka w kwaterze Mercedesa w Brackley odbyło się owocne spotkanie w którym wzięli udział Toto Wolff, Paddy Lowe, Lewis Hamilton i Nico Rosberg.

Nasi kierowcy zostali poinformowani, że nadal mogą się ze sobą ścigać.

Wierzymy, że to jest esencja F1, która zawiera w sobie pojedynki pomiędzy partnerami z zespołu. Jako pasjonaci ścigania, chcemy oglądać ich rywalizację, podobnie jak kibice F1.

Jednak ta wolność wiąże się z obowiązkiem, aby szanować wartość zespołu.

W pięciu ostatnich wyścigach trzykrotnie pojawiły się incydenty, które kosztowały nas ponad 50 punktów w klasyfikacji konstruktorów.

Z tego powodu zaostrzyliśmy zasady bezpośredniej rywalizacji i wprowadziliśmy większe środki zapobiegające kontaktowi pomiędzy naszymi samochodami.

Z tymi zasadami wierzymy, że nasi kierowcy będą w stanie opanować sytuację na torze. Wszystko jest w ich rękach.

Przypomnieliśmy również kierowcom, że mogą w trakcie wyścigu pojawić się instrukcje, których celem będzie zapobieganie utracie punktów w klasyfikacji konstruktorów, tak, jak to miało miejsce w tym roku podczas GP Monako, kiedy Nico został poinstruowany, aby przepuścić Lewisa.

Jeśli kierowcy nie uszanują nowych zasad, możemy wprowadzić polecenia zespołowe, jako ostateczne rozwiązanie.

Od 2013 roku wygraliśmy razem 43 wyścigi, 40 razy byliśmy na niższych stopniach podium oraz zdobyliśmy dwa tytuły mistrzowskie rok po roku. Ten wynik mówi sam za siebie.

Żaden z kierowców oraz przedstawicieli zespołu nie chciał wypowiadać się o szczegółach ustaleń. Toto Wolff w rozmowie z dziennikarzami zasugerował, że czwartkowa rozmowa jest symboliczną żółtą kartką. Obaj kierowcy mają teraz świadomość, że kolejna kartka oznacza poważne konsekwencje.

“Jeśli to się powtórzy, będzie miało negatywny wpływ na ich sezon. To jest ostateczne ostrzeżenie.”

“Nie chcemy publicznie rozmawiać o nowych zasadach. Sytuacja jest podobna do ustalania szczegółów kontraktu. Mówimy tu o możliwych konsekwencjach sportowych i możliwych konsekwencjach finansowych, ale o szczegółach nie będę mówił.”

Zaskakująca w tym kontekście może wydawać się wypowiedź Lewisa Hamiltona, który stwierdził, że czwartkowa rozmowa nic nie zmienia. Przebieg rywalizacji na torze pomiędzy nim, a partnerem z zespołu od zawsze był w jego rękach i tak już pozostanie. To pokazuje dwie rzeczy. Czwartkowa rozmowa jest dla brytyjskiego kierowcy kolejną “zwykłą” gadaniną, których było już kilka i można się ich spodziewać w przyszłości. Druga kwestia to błyskawiczna próba wywierania presji na partnera z zespołu. Mówiąc, że rozmowa nic nie zmienia i nadal obowiązują te same zasady, Hamilton wysyła Rosbergowi sygnał, że on nie zamierza odpuścić.

Bardzo ciekawą analizę wojny kierowców w sferze psychologicznej opublikował AMuS. Zdaniem Michaela Shmidta obecne problemy Mercedesa i częste kolizje na torze wynikają z różnych podjeść kierowców do rywalizacji w momencie, gdy zaczynali współpracę z niemieckim zespołem. Lewis nigdy nie odpuszczał, natomiast Rosberg często decydował się zdjąć nogę z gazu, aby nie doszło do kolizji. Dwa sezony bez tytułu w konkurencyjnym bolidzie sprawiły, że Niemiec dojrzał do bezpośredniego starcia i zmienił sposób myślenia oraz działania na torze. Lewis ciągle podświadomie szuka swojej szansy w miejscach, w których jej nie ma, licząc, że kolega z zespołu odpuści dla dobra sprawy. “Promocja” na łatwe wygrywanie niestety się skończyła i Hamilton musi to zaakceptować. Rosberg z kolei chce pokazać, że czasy się zmieniły i jego manewry są agresywniejsze niż sytuacja tego wymaga. Sytuacja uspokoi się dopiero w momencie, gdy obaj zrozumieją, że partner z zespołu z trzaskiem zamknie każde uchylone drzwi i zostawi jedynie tyle miejsca ile będzie musiał.

Czy to przypadkiem nie nazywa się szacunkiem, o którym obaj kierowcy tak często wspominają?