Mercedes szuka szybkiego rozwiązania, ale czy takie istnieje?

Pisząc podsumowanie kwalifikacji rozpocząłem od cytatu z nowego Mad Maxa, ale wówczas nawet nie przypuszczałem, że to odniesienie przełoży się na niedzielny wyścig. Emocje do ostatniego kółka, iskry na torze, latające fragmenty bolidów… Ten sezon przejdzie do historii.

Sędziowie wyścigowi potrzebowali kilku godzin, aby ocenić kolizję kierowców Mercedesa i ustalić wyniki wyścigu. Długie dyskusje były z pewnością spowodowane działaniami Mercedesa, który chciał wyjść z tego z najniższą możliwą karą, bo wina Rosberga w tym przypadku była bezdyskusyjna. Jeśli kogoś nie przekonuje analiza przygotowana przez Anthonego Daavidsona, to odsyłam do podsumowania wyścigu i wyjaśnienia incydentu opublikowanego przez Nico Rosberga. Niemiec sam przyznaje, co potwierdzają też nagrania z kamery w bolidzie, że wjechał głębiej w zakręt, aby wywieźć Hamiltona. Kierowca musiał bronić swojej pozycji, po błędzie popełnionym w zakręcie numer jeden (Rosberg wjechał na tarkę), a pośrednią przyczyną błędu mógł być zły stan opon i problemy z hamulcami.

Do tego momentu wszystkie wersje się pokrywają, natomiast Rosberg jest przekonany, że wykonując swój manewr zostawił partnerowi z zespołu wystarczająco dużo miejsca na torze, czego nie podzielili sędziowie, większość ekspertów oraz szefowie zespołu. Reprymenda, 10 sekund doliczone do czasu wyścigu oraz dwa punkty karne wydają się karą adekwatną do przewinienia, choć podejrzewam, że gdyby sytuacja nie zamykała się w obszarze jednego zespołu, to sędziowie mogli by sięgnąć po nieco surowsze kary.

Toto Wolff nie szczędził ostrych słów po wyścigu, mówiąc między innymi, że wyszedł na idiotę. Trudno mu się dziwić, bo obserwując poczynania zespołu w trakcie wyścigu widać, że obie strony garażu próbowały dać swoim kierowcom jak najlepszą pozycję do walki o zwycięstwo i to się udało. Zmieniona w stosunku do pozycji na torze kolejność wykonania zmian pozwoliła osiągnąć cel, jakim było wywalczenie dwóch czołowych pozycji. Wszyscy widzieliśmy co wydarzyło się później.

Szefostwo Mercedesa nie wyklucza wprowadzenia team orders, od których do tej pory zespół trzymał się z daleka. Jednak czy w ten sposób niemiecki zespół nie sprowokuje sytuacji, w której będzie wyglądał jeszcze bardziej idiotycznie? Do tej pory wszelkie ustalenia dotyczące sposobu prowadzenia rywalizacji pomiędzy kierowcami przekazywane były za zamkniętymi drzwiami. Niejednokrotnie dyskusje były bardzo burzliwe i takie sam obraz może się powtórzyć, ale tym razem przed milionową publicznością. Publiczne i świadome zlekceważenie poleceń zespołu będzie oznaczało, że ogromny koncern nie potrafi sobie poradzić z dwójką niesfornych “dzieciaków”. Sytuacja na torze pokazuje, że wewnętrzny konflikt pomiędzy kierowcami rośnie i jedynym skutecznym sposobem na jego przerwanie jest rozstanie się z jednym z kierowców i zastosowanie podobnego układu, jaki funkcjonuje w Ferrari.

Mimo wewnętrznych kłopotów Mercedes kolejny raz pokazał, że gra w innej lidze. Rywale mimo przewagi strategii nie potrafili jej wykorzystać i choćby zbliżyć się do Rosberga i Hamiltona. O ile druga pozycja Verstappena może być rozpatrywana w kategorii sukcesu, to trzeci stopień podium Raikkonena jest w mojej ocenie porażką włoskiego zespołu. Fin w pierwszym etapie wyścigu pokonał na super-miękkiej mieszance tylko jedno kółko więcej od Hamiltona, co sprawiło, że przewaga wynikająca ze strategi użycia opon w sobotnich kwalifikacjach przestała mieć znaczenie. Vettel pozostał na torze, co sugeruje, że Fin miała “kryć” Hamiltona, a Niemiec szukać swojej szansy w długim, pierwszym przejeździe. Niestety Ferrari ponownie postawiło na złego konia, bo awaria opony w bolidzie Vettela sprawiła, że zespół został z jednym kierowcą na torze i bez szansy na zwycięstwo. Ferrari nadal nie jest pewne swoich decyzji, bo gdyby tak było, to zarówno Vettel jak i Raikkonen pojechaliby strategią wydłużonego, pierwszego przejazdu nie oglądając się na rywali.

Na ogromne słowa pochwały zasługuje Verstappen, który pokonując aż 56 okrążeń na miękkiej mieszance wskoczył na drugi stopień podium. To kolejny dowód na to, że Ferrari dysponując szybszym samochodem nie potrafi poradzić sobie z rywalami. O tym, że strategia na dwa ostoje była szybsza od jazdy na jedną zmianę pokazuje również dyspozycja Rosberga, który ostatecznie zameldował się na mecie na czwartej pozycji.

Świetny wyścig pojechał Jenson Button, który początkowo stracił wysoką pozycję, ale później powrócił do pierwszej dziesiątki, kończąc ostatecznie wyścig na szóstej pozycji. W jego przypadku świetnie sprawdziła się strategia dwóch zmian, a dwa nowe komplety wykonane z miękkiej mieszanki pozwoliły utrzymać dobre i równe tempo w drugiej części wyścigu. Identyczną strategię wykonał Sainz i to pozwoliło mu na awans z odległej, piętnastej pozycji na punktowane miejsce. Również Haas może mieć powody do zadowolenia, bo po kilku nieudanych występach Grosjean ponownie zasilił konto punktowe zespołu.

Bohaterem wyścigu jest dla mnie jednak Pascal Wehrlein, który po bardzo udanych kwalifikacjach wykorzystał swoją szansę i zdobył swój pierwszy punkt. Jeśli weźmiemy pod uwagę dotychczasową formę zespołu oraz nazwiska, które na końcowej liście znajdują się za młodym Niemcem, to jest to ogromne osiągnięcie. O powtórzenie tego wyniku będzie bardzo trudno, ale jeśli bolid będzie się spisywał w kolejnych wyścigach tak, jak na Red Bull Ring, to nie można tego wykluczyć. Dyspozycja Rio Haryano będzie dobrym wyznacznikiem, czy mamy do czynienia ze wzrostem konkurencyjności samochodu, czy też przebłyskiem talentu niemieckiego kierowcy. Na szczególną uwagę zasługuje trzeźwość umysły na starcie, szybka reakcja na błąd oraz znajomość przepisów. Kierowca wiedział, że w regulaminie nie ma przepisu, który zakazywałby cofania na prostej startowej przed startem wyścigu.

Znacznie poniżej oczekiwań zaprezentowali się kierowcy Williamsa oraz Nico Hulkenberg. Niemiec, który zakwalifikował się bardzo wysoko nie mógł znaleźć odpowiedniego tempa, a główną przyczyną takiego stanu rzeczy była słaba praca opon.

Zespoły nie mają zbyt wiele czasu na odpoczynek, bo ciężarówki ze sprzętem już zameldowały się na torze Silverstone. Mercedes z pewnością życzyłby sobie dłuższej przerwy, aby ostudzić emocje i uporządkować sprawy wewnątrz zespołu. Z pozoru nic nieznacząca kara dla Rosberga, może mieć ogromny wpływ na atmosferę. FIA wskazała winnego, choć zespół z pewnością robił wszystko, aby do takiej sytuacji nie doszło. Napięcie wewnątrz zespołu jest ogromne, a frustracja Rosberga jeszcze większa. W takiej atmosferze łatwo powiedzieć o dwa zdania za dużo… Najbliższe godziny mogą mieć ogromy wpływ na przyszłość zespołu oraz obsadę bolidów w kolejnych sezonach.