Jaka jest różnica pomiędzy podziałem zysków w F1 oraz Premier League?

Uczciwie wcale nie znaczy po równo, ale obecny sposób podziału zysków pomiędzy zespoły budzi ogromne kontrowersje i był pośrednią przyczyną zniknięcia z torów dwóch zespołów. Sauber oraz Force India, które również borykają się z problemami finansowymi, postanowiły zainteresować całą sprawą Komisję Europejską. Postępowanie trwa. Obecna umowa, która zakłada bardzo nierówny podział “tortu”, kończy się w 2020 roku, więc FOM oraz zespoły za chwilę usiądą do rozmów i będą szukały nowych rozwiązań na kolejne lata. O miejsce przy stole negocjacyjnym dopomina się również FIA, więc kilka najbliższych miesięcy będzie niezwykle interesujących.

Bernie Ecclestone w rozmowie z The Times zasugerował, że przygląda się innym sposobom podziału zysków, w tym systemowi, który działa w Premier League.

“Powiedziałem Toto, żeby nie myślał o żadnych pewnych pieniądzach. Zamierzam się dobrze przyjrzeć jak to działa i przygotuję coś bardziej równego dla wszystkich zespołów.”

“Premier League ma dobry sposób dystrybucji pieniędzy, więc może i dla na by to zadziałało. Będą ludzie, którym się to spodoba, będą tacy, którym nie i będą tacy, którzy na tym ucierpią.”

Schemat podziału zysków w F1

Jak wygląda aktualny podział zysków w F1? Na znaczący kawałek tortu może liczyć tylko pierwsza dziesiątka klasyfikacji konstruktorów. Gwarantowana kwota wynosi około 42 milionów dolarów. Zespoły od miejsca jedenastego w dół mogą liczyć jedynie na skromne 10 milionów dolarów. Dodatkowo zespoły z pierwszej dziesiątki otrzymują bonusy związane z pozycją w tabeli. Rozbieżność w tej kolumnie jest spora, bo najsłabszy zespół otrzymuje około 18 milionów dolarów, a ekipa mistrzowska nieco ponad 80 milionów dolarów. Każda lokata w klasyfikacji konstruktorów jest warta około 5-6 milionów dolarów. Do tego dochodzą tzw. dodatki za zdobyte tytuły oraz bonusy historyczne. Tutaj Ferrari, McLaren, Mercedes, Red Bull oraz Williams mogą liczyć na dodatkowy zastrzyk w wysokości od 30 milionów (Mercedes i Williams) aż do 79 milionów (Red Bull). Ferrari z racji obecności w serii od samego początku za pojawienie się na starcie sezonu otrzymuje ekstra 90 milionów dolarów. Taki rozkład środków powoduje, że między szczytem tabeli, a jej końcem (dziesiątym zespołem) jest różnica około 150 milionów dolarów. To dwa razy więcej niż budżet takich zespołów jak Williams.

Schemat podziału zysków w Premier League

Jak wygląda podział zysków w Premier League? Każdy z rywalizujących zespołów otrzymuje gwarantowane wsparcie w wysokości 55 milionów funtów. W zależności od miejsca zajmowanego w tabeli schemat wypłat przewiduje, że najsłabsza ekipa otrzyma 1,25 miliona funtów. Każde kolejne miejsce w tabeli to dodatkowe 1,25 miliona funtów dodane do kwoty zespołu bezpośrednio poniżej. Premier League docenia również obecność zespołu w telewizji i dodatkowo płaci za każdy występ relacjonowany na żywo. Każdy zespół ma gwarantowane z tego tytułu 8,75 miliona funtów (poniżej 10 meczy w sezonie). Za każdy dodatkowy mecz pokazywany na żywo zespół otrzymuje 850 tysięcy funtów. W tym sezonie najczęściej pokazywanym zespołem był Manchester United (26 meczy) i otrzymał z tego tytułu 21 milionów funtów. Jeśli podsumujemy wszystkie wypłaty, to różnica pomiędzy pierwszym i ostatnim zespołem w tabeli wyniesie 30 milionów funtów. W przeliczeniu na dolary to jakieś 41 milionów różnicy pomiędzy pierwszym i dwudziestym zespołem.

Porównując oba systemy gołym okiem widać, że ogromną rolę w F1 odgrywają wszelkiego rodzaju bonusy historyczne, ale i bez nich różnica pomiędzy pierwszym i dziesiątym zespołem jest ogromna, bo szacowana na około 64 miliony dolarów. Pozycji zespołów, która są poniżej dziesiątego miejsca nawet nie warto wspominać. Usunięcie bonusów za historyczne osiągnięcia, podniesienie kwoty gwarantowanej oraz zmniejszenie różnic pomiędzy poszczególnym pozycjami w tabeli konstruktorów powinny zrobić różnicę. Nadal najzamożniejsze zespoły będą miały sporą przewagę, co przełoży się nie tylko na wyniki, ale i na kontrakty sponsorskie. Mniejsze zespoły, mając do dyspozycji środki pozwalające na utrzymanie się z pewnością mądrzej dobierałby sobie partnerów oraz kierowców, a to mogłoby przełożyć się na lepszą dyspozycję.

Bernie żeby dać musi zabrać i w tym przypadku ma ochotę zabawić się w Janosika – zabrać bogatym i dać biednym. To jest największy problem, bo Ferrari tak łatwo nie wypuści z rąk 90 milionów dolarów i wprowadzenie równiejszego podziału będzie niezwykle trudne, nawet jeśli intencje Ecclestone’a są szczere. Jestem przekonany, że Red Bull nie będzie w tym dziesięcioleciu jedynym dużym zespołem, który zagrozi odejściem.