Ferrari stawia wszystko na jedną kartę

Wygląda na to, że włoski zespół stawia wszystko na jedną kartę i rzuca na tor nowe rozwiązania oraz te, które były w przygotowaniu od długiego czasu. Zdania w kwestii ilości żetonów, jakie Ferrari musi zainwestować w nową turbinę są podzielone. Nawet serwis motorsport.com w zależności od wersji językowej pisze o dwóch (hiszpańska) lub trzech (włoska) żetonach. Wiadomo na pewno, że nowa turbina w Montrealu zostanie wykorzystana tylko w bolidzie Sebastiana Vettela.

Na czym polegał problem Ferrari? Łopatki turbiny powyżej pewnej wartości obrotów wpadały w drania, co powodowało wibracje całej turbiny. Problem drgań nasilał się wraz ze wzrostem obrotów, dlatego włoski zespół był w stanie rywalizować na przyzwoitym poziomie, ale nie miał możliwości wykorzystać pełnej mocy jednostki. Nowa konstrukcja, pozbawiona wspomnianych wad, powinna pozwolić włoskiej ekipie poprawić osiągi i zbliżyć się do Mercedesa. Oprócz nowej turbiny podczas weekendu wyścigowego w Kanadzie zespół Ferrari będzie miał do dyspozycji zmodyfikowaną mieszankę paliwa przygotowaną przez firmę Shell, która ma zwiększyć możliwości silnika w zakresie, w którym nie był on do tej pory eksploatowany.

Planowane zmiany w obszarze tylnego zawieszenia mają na celu rozszerzenie optymalnego okna pracy opon, ale mogą być również związane z poprawkami w innych częściach bolidu. Niemiecki AMuS sugeruje, że w ostatnim tygodniu inżynierowie z Maranello przeprowadzili próbę zderzeniową nowego nosa, o którym mówiło się już podczas zimowych testów. Obecnie stosowane rozwiązanie miało być jedynie tymczasowym, ale prace nad krótkim nosem nastręczały włoskim specjalistom wielu problemów. Choć w Montrealu docisk nie jest kluczem do dobrego wyniku, to nowe rozwiązania mogą zostać sprawdzone w czasie sesji treningowych.