Dziś zdecyduje się przyszłość Renault

Renault od ponad roku zastanawia się nad swoim zaangażowaniem w F1. Na chwilę obecną realne wydają się jedynie dwa rozwiązania – wycofanie się lub uruchomienie fabrycznego zespołu. O tym, w jakim kierunku pójdzie francuski producent, zadecyduje dzisiejsze spotkanie w Paryżu, w czasie którego Carlos Ghosn, Alain Prost oraz Cyril Abiteboul rozważą wszystkie za i przeciw.

Dlaczego opcja pozostania w obecnym formacie nie jest brana pod uwagę? Wystarczy przeczytać niektóre z komentarzy czołowych przedstawicieli Red Bulla. Renault pozostało w serii głównie ze względów marketingowych, a dzięki współpracownikom z Milton Keynes od dłuższego czasu zbierają nie najlepszą prasę. Widząc reakcję przedstawicieli francuskiego koncernu i znając delikatną konstrukcję bolidów, które wyszły spod ręki Adriana Newey’a, można się domyślać, że tak mocna krytyka nie jest w pełni zasłużona. Wniosek? Jedynie posiadanie fabrycznego zespołu, pracującego pod jednym dachem, pozwoli uniknąć tego typu sytuacji w przyszłości.

Z wymienionej w pierwszym akapicie trójki Prost oraz Abiteboul mocno naciskają na rozszerzenie operacji wyścigowej i stworzenie własnego zespołu. Ghosn nieco studzi ich zapały, wiedząc, że budowa sukcesu w tym sporcie wymaga zainwestowania kilku wagonów z gotówką. Jeśli operacja ma się udać, to musi być dobrze przygotowana od strony finansowej oraz marketingowej. To własnie poszukiwaniu najlepszych rozwiązań miał być poświęcony okrągły rok.

Szukając pieniędzy na sfinansowanie operacji wyścigowej Renault może zrezygnować z prowadzenia serii 3.5. To oznacza oszczędności na poziomie 50 milionów euro rocznie. W obwodzie jest również Total oraz coraz częściej wymieniana jest marka Infinity.

Przejęcie Lotusa wydaje się jedynym możliwym posunięciem, jeśli Renault zdecyduje się na budowanie zespołu fabrycznego. Pojawiały się sugestie, że ze względu na ogromne zadłużenie Lotusa korzystniej byłoby przejąć jedynie zaplecze technologiczne w Enstone i spróbować zbudować własny zespół, ale na tym etapie jest to praktycznie niemożliwe. Furtka jednak pozostaje otwarta, bo czas na zgłoszenie nowego zespołu mija końcem tygodnia. Według serwisu motorsport.com przejęcie Lotus z rąk Lopeza ma komplikować fakt, że największym wierzycielem zespołu jest Genii Capital, inny podmiot pozostający również w rękach luksemburskiego przedsiębiorcy.

Na rozwój sytuacji z dużą uwagą spogląda Bernie Ecclestone, który spodziewa się konkretów w ciągu kilku najbliższych dni. Niewykluczone, że Renault powracając w roli konstruktora dostanie wsparcie z kasy FOM, uwzględniające ich wcześniejsze zaangażowanie i tytuły mistrzowskie. AMuS sugeruje, że w grę wchodzi 12 milionów euro rocznie.

Ecclestone przypatruje się posunięciom Renault również z innego powodu. Rozwód Red Bulla z francuskim producentem oznacza, że ekipa, która jeszcze niedawno święciła triumfy, pozostanie bez dostawcy jednostek napędowych. To jest prawdziwy ból głowy dla starszego pana, bo stawka może się uszczuplić o dwa znaczące zespoły. W tym temacie trwają gorączkowe negocjacje. Dużo mówiło się, że Red Bull chce sam rozwijać francuską jednostkę, ale ten kierunek został zarzucony.

Najnowsze doniesienia mówią, że bolidy Red Bulla mogą być w przyszłym sezonie zasilane jednostkami Mercedesa. Z tego punktu widzenia przejęcie Lotusa przez Renault wydaje się wręcz koniecznością, aby cały scenariusz mógł się dopiąć. Pomocną dłoń w kierunku ekipy z Milton Keynes miało wyciągnąć Ferrari, oferując zeszłoroczną jednostkę, jako bazę pod budowę i rozwój własnego silnika, pod własną marką. Propozycja ta (chyba z wiadomych względów) została jednak szybko odrzucona przez Hornera i spółkę.

Co z Toro Rosso? Scenariusz przewiduje, że młodsza siostra Red Bulla przytuli się do Hondy. Japoński producent od początku deklarował, że w kolejnych latach dopuszcza poszerzenie grona klientów do dwóch zespołów.