Australijska ruletka

“Prosimy nie regulować odbiorników” – taki komunikat powinien się pojawić tuż przed startem dzisiejszego wyścigu. Każdy, kto rozpoczął oglądanie wyścigu wyrwany z głębokiego snu mógł przecierać oczy ze zdziwienia. Tylko piętnaście samochodów ustawiło się na stracie GP Australii, otwierającego tegoroczne zmagania.

Valtteri Bottas, po nocy spędzonej w szpitalu, nie został dopuszczony do ścigania przez delegata medycznego, mimo, że pojawił się na torze i zgłosił swoją gotowość do rywalizacji. Dwóch kolejnych kierowców nie przetrwało okrążenia formującego. Magnussen zatrzymał się na torze, kiedy w jego lusterkach pojawiła się gęsta chmura dymu, a w samochodzie Kvyata posłuszeństwa odmówiła skrzynia biegów.

Chwilę po starcie dwa kolejne bolidy należące do Lotusa uszczupliły stawkę. Maldonado po kontakcie z kierowcą Saubera, uwikłanym w walkę z Raikkonenem, zakończył dzisiejsze zmagania na barierce, natomiast w samochodzie Grosjean’a nieokreślony jeszcze problem spowodował utratę mocy.

Verstappen i Raikkonen, to kolejne ofiary Albert Park. W samochodzie Toro Rosso zawiodła jednostka napędowa, co pokazuje, że Renault nie tylko jest na bakier z mocą, ale również ma ogromne problemy z niezawodnością. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co w środę usłyszą przedstawiciele francuskiego producenta w czasie zaplanowanego spotkania z Helmutem Marko.

W Ferrari zawiedli mechanicy lub nowa nakrętka, której konstrukcja, w przypadku korzystania z systemu wydmuchującego powietrze przez przednią oś, jest bardzo zaawansowana. Raikkonen zmuszony był zatrzymać bolid na torze tuż po wykonaniu drugiej zmiany opon. Mimo przytomnej reakcji inżyniera wyścigowego Fina FIA rozważa nałożenia kary na zespół za wypuszczenie niesprawnego samochodu w alei serwisowej. Podobny problem na stanowisku serwisowym miał Carlos Sainz, ale w jego przypadku skończyło się jedynie na sporej stracie czasowej oraz utracie wysokiej pozycji oraz szansy na zbliżony wynik do partnera z zespołu.

Dzisiejszy wyścig pokazał dlaczego organizatorzy wyścigów nie mają najmniejszego zamiaru płacić za rywalizację, w której liczba uczestniczących samochodów będzie niższa niż 16. Oprócz wspomnianych dramatów nie oglądaliśmy wielu momentów podnoszących ciśnienie i jednym z powodów tej sytuacji z pewnością była nienaturalnie mała liczba rywalizujących bolidów.

Mercedes nadal jest w innej lidze, a oba bolidy przez cały dystans niedzielnego wyścigu znajdowały się w bezpiecznej odległości. Hamilton potwierdził, że jest jeszcze lepiej przygotowany do rywalizacji niż w poprzednim sezonie, a Rosberg chcąc wziąć rewanż, będzie musiał się sporo napracować.

Trzecie miejsce Vettela potwierdziło powrót Ferrari do dobrej formy, a bezpośrednia wygrana z Williamsem daje nadzieję, na interesującą walkę o miano “the best of the rest” w trakcie całego sezonu.

Lepszego debiutu w F1 nie mógł sobie wyobrazić Felipe Nasr, a Sauber po emocjach na sali sądowej otrzymał ogromną porcję pozytywnej energii. To, co nie udało się w trakcie całego poprzedniego sezonu, udało się dwukrotnie już na starcie tegorocznej rywalizacji. Z pary bolidów należących do Red Bulla zdecydowanie lepiej zaprezentował się Carlos Sainz, bo szósta pozycja Daniela Ricciardo, w tak wąskiej stawce, będzie raczej rozpatrywana w kategorii porażki. Niezawodność prezentowana w trakcie testów przez Force India potwierdziła się w trakcie pierwszego wyścigu sezonu i pozwoliła na podwójną zdobycz punktową.

O małym sukcesie może mówić McLaren. Jenson Button przejechał dystans wyścigu, mimo, że w czasie zimowych testów najdłuższym przejazdem wykonanym przez nową konstrukcję było 12 okrążeń. W kontekście tempa wyścigowego strata McLarena do Mecedesa wynosi około trzy sekundy. Honda zebrała również sporą porcję danych do analizy, które mogą pozwolić na podniesienie tempa już w kolejnym wyścigu w Malezji.

Australia, ze względu na klimat i niesamowitą oprawę, zasłużyła mimo wszystko na lepszą oprawę. Duże, małe czy klienckie – ludzie zarządzający serią muszą szybko znaleźć sposób, aby liczba zapełnionych pól startowych poszybowała w okolicę górnej granicy 26 samochodów. Nawet pojawienie się Schwarzeneggera na podium i językowe popisy Vettela na podium nie zastąpią fanom emocji na torze.