Red Bull nadal nie radzi sobie z homologacją krótkiego nosa

Red Bull w czasie ostatnich dni sesji testowej w Barcelonie planował sprawdzić nowy pakiet aerodynamiczny, który został przygotowany z myślą o pierwszych wyścigach sezonu. Wszyscy, którzy blisko przyglądali się poczynaniom ekipy z Milton Keynes zauważyli jedynie drobne zmiany. Co zmusiło zespół do zmiany planów?

Okazuje się, że Red Bull nadal nie jest w stanie przejść testów zderzeniowych nowego, krótkiego nosa. To co udało się inżynierom Mercedesa oraz Lotus stanowi poważny problem dla rozwoju RB11. Właśnie wokół koncepcji krótkiego nosa Adrian Newey miał zaprojektować swój ostatni bolid dla zespołu napędzanego napojem energetycznym.

Nos oraz przednie skrzydło kreują sposób przepływu powietrza wokół całego bolidu, dlatego mimo przywiezienia nowego pakietu na Circuit de Barcelona-Catalunya, Red Bull nie zdecydował się na jego wykorzystanie. Sprawdzenie pewnych rozwiązań z nowym nosem nie wniosłoby nic, a mogłoby jedynie zamydlić obraz nowej konstrukcji.

Do Melbourne pozostało jeszcze nieco czasu, a doświadczenie pokazuje, że nos bolidu można przerzucić na tor samolotem rejsowym, jako część bagaży podręcznego, więc Red Bull z pewnością odwiedzi w tym czasie jedno z certyfikowanych centrów testowych FIA. Jeśli inżynierom w Milton Keynes uda się znaleźć odpowiednie ułożenie włókien, dające wymaganą wytrzymałość, to na starcie wyścigu w Australii nowe malowanie nie będzie jedynym elementem odróżniającym testowanego RB11 od wersji wyścigowej. Niemiecki AMuS sugeruje, że nowy pakiet pozwoli kierowcą Red Bulla “urwać się” Ferrari oraz Williamsowi, a jednocześnie zmniejszyć dystans do Mercedesa.