Przyszłość Forza Rossa zdecyduje się 16 listopada

Na chwilę obecną zespołu Forza Rossa nie ma w przyszłorocznej stawce i takie jest również oficjalne stanowisko oficera prasowego projektu. Sytuacja może jednak szybko ulec zmianie, na co mogą wskazywać kolejne publikacje serwisu Pro Sport.

Zainteresowanie pomysłem uruchomienia rumuńskiego zespołu znacznie wzrosło w ojczyźnie Colina Kollesa, kiedy okazało się, że za całym projektem stoi nie tylko były minister zdrowia Ion Bazac, ale również obecny premier oraz kandydat na prezydenta Victor Ponta. Oba nazwiska mają znajdować się na zgłoszeniu przekazanym przedstawicielom FIA.

Niestety wątek polityczny jest tłem całej historii i nie da się go w żaden sposób oddzielić od faktów czysto sportowych. 16 listopada odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich w Rumunii i jeśli Ponta utrzyma swoją przewagę, to dokładnie na dwa tygodnie przez ostatecznym zamknięciem listy startowej przez FIA zostanie prezydentem.

Jest to niezwykle istotne, bo ze wsparciem z najwyższego szczebla w państwie, będzie zdecydowanie łatwiej o pozyskanie potrzebnych na rywalizację środków. Choć przedstawiciele projektu wielokrotnie zaznaczali, że jest to w pełni prywatna inicjatywa, to podpisy na wniosku zgłoszeniowym oraz osobista wizyta przedstawicieli ministerstw w siedzibie FIA zdają się temu przeczyć.

W rozmowie z serwisem Pro Sport Romulus Kolles zasugerował, że w przypadku zgłoszenia rumuńskiego zespołu federacja oczekuje czegoś więcej, aniżeli tylko wpisowego w wysokości 500 tysięcy euro. Sprawa rozbija się o 30 milionów euro, zabezpieczonych w postaci gwarancji bankowych. Bez tego projekt nie ma szansy na start, ale w przypadku korzystnego rozwiązania w niedzielnych wyborach, sprawa wydaje się jedynie formalnością.

Wybory mają być jednym z powodów, dla których cały projekt owiany jest tak dużą tajemnicą i w całej historii pojawi się wiele nieścisłości. Adresem korespondencyjnym FRR jest skrzynka pocztowa, zarejestrowana na firmę, posiadającą swoją siedzibę na Cyprze. Oficjalnie nadal nie wiemy, kto stoi za całym projektem. Jest to całkowite przeciwieństwo do działań, jakie w przypadku swojego zespołu prowadzi Gene Haas. Ponta zwyczajnie boi się, że wizja wydawania publicznych pieniędzy z państwowej kasy, może nie przypaść do gustu wyborcom.

Kolejnym ciekawym wątkiem jest “narodowy” charakter zespołu. Według informacji przekazanych przez Pro Sport rumuński zespół będzie najprawdopodobniej występował pod niemiecką flagą. Rumuńska federacja motorowa (ACR) nic nie wie na temat projektu FRR i zaprzecza, że wpłynęła do niej jakakolwiek prośba o wydanie licencji. Tego typu dokument jest niezbędny, aby ubiegać się o licencję pozwalającą na rywalizację w F1.

Costin Stucan, który prowadzi dziennikarskie śledztwo w tej sprawie, przekonuje, że nazwisko Kolles jest nierozerwalnie związane z projektem. Colin Kolles cieszy się niezwykle dużym zaufaniem Ecclestone’a i to on miał być ogniwem łączącym plany przedstawiciela CVC, związane z ekspansja na wschód, z aspiracjami wysoko postawionych pracowników ministerstw, aby spróbować swoich sił w rywalizacji. Jeśli zespół dołączy do stawki, to należy się spodziewać, że Kolles stanie na jego czele, a bazą zespołu będzie Kodewa GmbH & Co. w Greding.

W całej historii pojawi się coraz więcej elementów sugerujących, że operacja przeprowadzona na Caterham Sport Limited jest powiązana z próbą pozyskania zaplecza technologicznego dla FRR. Sytuacja uległa zmianie, kiedy okazało się, że również Marussia jest bliska upadłości. Ta opcja wydawała się być znacznie tańsza, a ważnym argumentem miał być fakt, że rosyjski zespół zasilany jest jednostkami Ferrari.

W obu przypadkach zastanawiający może być jednak fakt, że ogłoszenie upadłości oraz zamknięcie drzwi fabryki w praktyce oznacza przerwanie prac nad przyszłorocznymi bolidami. Czas ucieka, więc jeśli FRR ma wystartować w sezonie 2015, to wkrótce “produkcja” musi zostać wznowiona. O tym możemy usłyszeć już wkrótce – po 16 listopada.