Brak nagrań prezentujacych przyczyny wypadku może wywołać wiele niewygodnych pytań

Mimo bardzo niekorzystnych prognoz oraz opóźnień na lotniskach w Japonii, kolorowa karawana dotarła do Rosji o czasie. Do rozpoczęcia pierwszych zajęć na torze w Soczi pozostało zaledwie kilkadziesiąt godzin, a myśli wszystkich nadal skupione są na niedzielnym wypadku, w którym bardzo poważnych obrażeń doznał Jules Bianchi.

Publikacja zdjęć oraz amatorskiego nagrania prezentującego przebieg zdarzenia wywołała wiele emocji. W środowisku pojawiło się wiele głosów, że tego typu materiały nie powinny ujrzeć światła dziennego. Osobiście nie podzielam tego zdania i poniżej postaram się wykazać, że działania FIA oraz FOM, zmierzające do ograniczenia dostępu opinii publicznej do szczegółów wypadku, mogą mieć bardzo przykre konsekwencje.

Kibice F1 to bardzo specyficzna grupa. Nie chcę jej w żaden sposób stawiać ponad kibicami innych sportów, ale jest to niezwykle wymagająca publiczność, która stara się zrozumieć sport w każdym jego aspekcie. Zrozumienie pewnych mechanizmów jest kluczem do ich zaakceptowania bądź do podjęcia próby zmiany otaczającej nas rzeczywistości. Chcemy cieszyć się sportem w przekonaniu, że rywalizacja odbywa się na uczciwych zasadach oraz jest tak bezpieczna, jak to tylko jest możliwe.

W ostatnich latach wielokrotnie byliśmy świadkami niezwykle groźnych i spektakularnych wypadków. W ciągu kilku minut od zdarzenia wiedzieliśmy co było przyczyną wypadku Kubicy w Kanadzie, dlaczego Webber przekoziołkował w Walencji, w jaki sposób bolid Grosjean’a znalazł się nad bolidem Alonso podczas wyścigu na Spa. Konsekwencje tych wypadków nie były łatwe do przewidzenia, a mimo to realizatorzy FOM oraz stacje telewizyjne pozwoliły nam poznać pełny przebieg tych zdarzeń. Dziesiątki różnych ujęć, setki powtórek, a niektóre fragmenty do dziś są częścią materiałów filmowych, będących wstępem do transmisji wyścigowych. Dlaczego w tym przypadku postąpiono inaczej?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale wiem, że takie działania mogą wzbudzić nieufność kibiców w wywołać wiele niewygodnych pytań. Czy jest coś, co FIA i FOM chciały przed nami ukryć, czy może zwyczajnie ktoś uznał, że tak drastycznych obrazków nie powinno się pokazywać w telewizji? Z relacji czeskiego fotografa Vladimira Rysa wynika, który był jedną z pierwszych osób obecnych na miejscu wypadku wynika, że Suzuka była miejscem bardzo dramatycznych obrazków.

Warto jednak dodać, że większość kibiców, bardziej od momentu zderzenia bolidu z traktorem i jego konsekwencji, interesuje to, co wydarzyło się wcześniej. Dlaczego bolid zespołu Marussia poruszał się z tak dużą prędkością w momencie, kiedy opuścił tor? Możemy się jedynie domyślać, że dojeżdżając do zakrętu podłoga bolidu złapała kontakt z wodą, co odebrało kierowcy jakiekolwiek szanse na opanowanie sytuacji. Nie da się jednak na tym etapie wykluczyć, że była inna przyczyna tego tragicznego zdarzenia, jak choćby awaria elektronicznego sytemu odpowiedzialnego za pracę hamulców.

Federacja zapowiedziała rozpoczęcie śledztwa w sprawie wypadku, którego efektem najprawdopodobniej będzie pisemny raport oparty o nagrania oraz zdjęcia, do których opinia publiczna nie będzie miała dostępu. Nie ma żadnej gwarancji, że po jego udostępnieniu nie pojawi się kolejne amatorskie nagranie budzące wątpliwości wobec rzetelności przygotowanego dokumentu. Ostatnie 48 godzin i zamieszanie wokół zielonej flagi, wywieszonej na posterunku sędziowskim jest najlepszym przykładem, że taka sytuacja może się wydarzyć. Skrót kamery sprawił, że posterunek oddalony od miejsca wypadku o około 17 metrów, wyglądał jak bezpośrednio “podwieszony” nad miejscem, w którym trwały prace porządkowe.

Wiele mówi się o tym, że ograniczenie dostępu do materiałów, na których zostały uwiecznione przyczyny wypadku, jest pewnego rodzaju próbą ochrony rodziny kierowcy. Z jednej strony jest to zrozumiałe, z drugiej publikacja nagrania lub jej brak nie pomoże ani samemu kierowcy, ani rodzinie mającej na głowie inne rzeczy niż przeglądanie nagrań z wyścigu. Może natomiast pomóc kierowcom, którzy już za kilkadziesiąt godzin znowu staną do rywalizacji. Oczywistym jest, że żadnych poważnych zmian w procedurach nie da się wprowadzić w tak krótkim czasie i nie powinni się tym zajmować kibice, jednak niejednokrotnie wkład społeczności podążającej za sportem okazywał się niezwykle cenny.

Ze strzępków informacji, które są publicznie dostępne wyłaniają się dwa obszary, które wymagają przemyślenia. Pierwszy z nich dotyczy zachowania kierowców w sektorach, w których wywieszona jest żółta flaga. W zamyśle powinna oznaczać ona, że na torze jest niebezpieczeństwo i kierowca może być zmuszony do natychmiastowego zatrzymania bolidu. Kierowcy natomiast dbają jedynie o to, aby nie poprawić w “żółtym sektorze” swojego najlepszego wyniku, bo może to skończyć się karą. Bianchi dojeżdżając do miejsca, w którym trwały prace porządkowe jechał z prędkością powyżej 200 km/h. To zdecydowanie za dużo jak na bardzo mokry tor, słabą widoczność oraz podwójną żółtą flagę. Nie jest to odosobniony przypadek, bo dostępne materiały pokazują, że również Marcus Ericsson minął miejsce wypadku poruszając się z podobną prędkością. Taka sytuacja trwa już od wielu lat…

Druga sprawa, na którą do tej pory nikt nie zwrócił uwagi, to fakt, że pojazd porządkowy znalazł się na tzw. drodze ewakuacyjnej. Bianchi w przeciwieństwie do Sutila opuszczając tor poruszał się po wyasfaltowanym fragmencie pobocza, prowadzącym poza bandy okalające tor. Kierowcy często czując, że nie uda im się zmieścić w torze, korzystają z tych wyjść awaryjnych. Prędkość z jaką poruszał się francuski kierowca pozwala sądzić, że nawet gdyby na drodze bolidu nie pojawił się traktor, nadal mielibyśmy do czynienia z poważnym wypadkiem, ale jego skutki nie byłyby z pewnością tak poważne. Lepsza synchronizacja prac porządkowych z tym, co dzieje się na torze wydaje się być kluczem, jeżeli nadal chcemy uniknąć częstych wyjazdów samochodu bezpieczeństwa.

Moje spostrzeżenia nie są próbą krytyki FIA za procedury, które obowiązują na torze czy zachowanie podczas niedzielnego wyścigu. Jest próbą zwrócenia uwagi na istotne kwestie, które wkrótce mogą zostać poruszone. Niedziela była trudnym sprawdzianem dla wszystkich i niezależnie od tego, jakie decyzje zostały podjęte ludzie stojący na czele sportu będą musieli wziąć na siebie całą odpowiedzialność i być przygotowanym na bardzo trudne pytania, które z pewnością padną z ust milionów kibiców – niezwykle wymagających kibiców.