Alonso stracił inicjatywę?

Fernando Alonso miał trzymać w ręku klucze do rynku transferowego. To jego decyzja miała wywołać efekt domina i zmiany w obsadzie bolidów czołowych zespołów. Okazało się jednak, że Hiszpan przecenił swoje możliwości i na chwilę obecną jest bez kontraktu z zespołem wyścigowym na sezon 2015, a lista możliwości jest mocno ograniczona.

Do rozwiązania kontraktu z Ferrari miało dojść w środę po GP Singapuru w Maranello, podczas spotkania kierowcy z szefem zespołu. Alonso za dalszą współpracę z włoskim zespołem miał żądać wyższego wynagrodzenia, co całkowicie nie pokryło się z wizją Marco Mattiacciego. Propozycja złożona przez zespół miała urazić hiszpańskiego kierowcę tak mocno, że nie przebierając w słowach zakomunikował, że zarówno rozmowa, jak i współpraca jest zakończona.

Dalej wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu godzin wstępny kontrakt z Ferrari, jaki kilka miesięcy temu podpisał Sebastian Vettel zaczął nabierać mocy urzędowej. Christian Horner dowiedział się o decyzji niemieckiego kierowcy w piątkowy wieczór, w hotelu na torze Suzuka, w tydzień po rozmowie, w której Sergio Marchionne poinformował Vettela o możliwości dołączenia do włoskiego zespołu.

Tym samym Alonso stracił mocną kartę, która pozwalała mu siadać do negocjacji z innymi zespołami w bardzo komfortowym położeniu. Hiszpański kierowca podjął duże ryzyko i niektórzy eksperci sugerują, że stawką w tej grze nie były pieniądze, ale posada w Mercedesie. Niemiecki zespół nadal czeka na posunięcie Lewisa Hamiltona i od jego decyzji zależy jak będzie kształtowała się obsada srebrnych bolidów w kolejnym i przyszłych sezonach. Alonso marzy o tytule, a czasu z każdym rokiem ubywa. Jedynie Mercedes na chwilę obecną jest w stanie dać gwarancje, że dysponuje samochodem, który przed dwa lub trzy najbliższe sezony pozwoli walczyć na tytuł. Red Bull zdaje się być na początku procesu transformacji, który był nieunikniony. Wycofanie się Newey’a, odejście Vettela, ucieczka kilku czołowych postaci pionu technicznego – to sygnały, że najbliższe lata dla zespołu zasilanego napojem energetycznym mogą być nieco chudsze. Z kolei Ferrari oraz McLaren, wspierany przez Hondę, po dużych zmianach wewnątrz struktury są na początku drogi na szczyt, o ile w ogóle uda im się tam dotrzeć.

Wielu z Was z pewnością zastanawia się dlaczego Ferrari zdecydowało się wchodzić w nowy rozdział z Vettelem, a nie Alonso. Dlaczego Vettel zdecydował się powtórzyć krok, wykonany przez Hiszpana i spróbować sięgnąć po kolejne tytuły w czerwonym bolidzie? Może to zabrzmi nieco naiwnie, ale włosi chcą zbudować nowe struktury wokół Vettela podobnie jak to uczynili w przeszłości z Schumacherem. Z Alonso takie posunięcie nie było by możliwe, bo ten wymagał wyników od razu, a dalsze dwa lub trzy lata oczekiwania nie wchodziło w grę. Dla Niemca nieudana próba nie będzie oznaczała końca kariery “tylko” z czterema tytułami na koncie, bo będzie miał przed sobą jeszcze kilka dobrych lat ścigania. Z najnowszych doniesień wynika, że Vettel podpisał kontrakt 3+2 z pensją około 25 milionów euro za sezon, co obrazuje, że jest skłonny poczekać na wyniki i wówczas podjąć decyzję o dalszej przyszłości.

Alonso na chwilę obecną wydaje się mieć trzy wyjścia. Związać się z McLarenem, przeczekać sezon w mniejszym zespole lub przesiedzieć na “ławce rezerwowych” i poczekać na rozwój wydarzeń. Rozwiązanie tej zagadki wydaje się o tyle trudniejsze, że dzisiaj Tom Clarkson w rozmowie z australijską telewizją One powiedział, że Alonso podpisał bezpośredni kontrakt z Hondą, a nie z McLarenem. To może wykluczać współpracę z innym zespołem, a czynić bardziej prawdopodobnym rozwiązanie, że Hiszpana nie zobaczymy w przyszłym sezonie na torze. Wygląda na to, że Honda jest gotowa zapłacić Alonso nawet za czekanie…