Wolff: Jeden z kierowców będzie musiał odejść

Wiele osób spodziewało się, że wczorajsza konferencja prasowa z udziałem Lewisa Hamiltona i Nico Rosberga będzie pełna fajerwerków. Niestety ponownie kierowcy schowali swoje charaktery do kieszeni i wcielili się w role nakreślone przez zespół. Niemiec wprost unikał odpowiedzi na trudne pytania. Hamilton był nieco bardziej rozmowy, ale również ograniczał się do totalnego minimum w kwestiach kolizji i wydarzeń ostatnich dwóch tygodni.

Wartą odnotowania wypowiedzią Brytyjczyka jest kwestia związana z oceną sytuacji przez FIA, a w zasadzie jej brak. Hamilton zasugerował, że bierna postawa przedstawicieli federacji w przypadku kolizji kierowców może mieć nieprzewidywane konsekwencje.

“Czasami trudno wskazać zasadę, którą można zastosować w danej sytuacji, ale myślę, że to dobre pytanie, bo jakie wnioski wyciągnęliśmy z tej sytuacji? Czy to oznacza, że teraz możemy ścigać się jeszcze mocniej i jeśli kierowca będący z przodu zostanie wyeliminowany nic się nie wydarzy, więc możemy być bardziej zrelaksowani, czy może w kolejnej takiej sytuacji będą kary? Myślę, że zawsze będziemy chcieli się ścigać. Jest trudno zachować precyzję przy tak dużej prędkości i walczyć bez kontaktu, to cienka linia.”

Dużo ciekawszy i wyjaśniający pewne wątpliwości powstałe wokół reakcji Mercedesa na incydent w Belgii był wywiad, którego Toto Wolff udzielił stacji radiowej BBC 5 Live. Szef Mercedesa w rozmowie z Jamesem Allenem zasugerował, że jeśli zespół nie poradzi sobie z okiełznaniem temperamentów swoich kierowców, to jeden z nich będzie musiał odejść.

“Lewis powiedział, że ktoś dostanie po łapach i nie będzie żadnych konsekwencji. Myślę, że on nie jest świadomy tego jakie konsekwencje możemy wprowadzić.”

“Będziemy musieli podjąć decyzję, a konsekwencją będzie inna obsada bolidów. Jeśli nie będziemy w stanie dojść z nimi do porozumienia i wyegzekwować zachowania zgodnego z duchem Mercedesa, wtedy będziemy musieli to zrobić.”

W wywiadzie dla włoskiej La Gazzetty Wolff poszedł, o krok dalej i wskazał, że gdyby doszło do takiego scenariusza, to chciałby mieć w swoim zespole Alonso oraz Bottasa. Biorąc pod uwagę potencjał Mercedesa oraz sytuację obu wymienionych kierowców, przekaz wysłany w stronę Hamiltona oraz Rosberga jest bardzo jasny – gracie dla zespołu lub szukacie sobie innego pracodawcy. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w McLarenie w 2007 roku.

Jeśli sytuacja w zespole się nie zmieni, a Rosberg utrzyma przewagę i sięgnie po tytuł, to niewykluczone, że Hamilton sam podejmie decyzję o odejściu. Usługami Brytyjczyka mają być zainteresowane zespoły Red Bulla, McLarena oraz Ferrari. Choć wiele osób twierdzi, że klucze do rynku kierowców trzyma Alonso, to właśnie ewentualny ruch Hamiltona może wszystko ponownie poprzewracać.