Komu najbardziej zaszkodziła dyrektywa zakazująca używania systemu FRIC?

Miniony weekend wyścigowy był pierwszym, podczas którego zespoły nie korzystały z systemu FRIC. Zaawansowany system hydrauliczny, łączący osie samochodu, w ocenie ekspertów FIA zbyt mocno wpływał na aerodynamikę.

Na początek trochę małe przypomnienie czym jest FRIC oraz dlaczego jego używanie zostało zakwestionowane przez FIA.

Kiedy informacje o przekazaniu dyrektywy ujrzały światło dzienne szybko zaczęto sugerować, kto może w tej sytuacji stracić najwięcej. W pierwszej kolejności wskazano na Mercedesa oraz Lotusa. Pierwszy z wymienionych zespołów ma dysponować najbardziej zaawansowanym projektem. Z kolei ekipa z Enstone ma mieć największe doświadczenie w tym zakresie. Faktem jest, że obecność systemu w bolidzie Mercedesa została zauważona już w sezonie 2011, ale równocześnie rozwiązanie miał być używane również przez inne czołowe zespoły. Kto więc najmocniej oberwał?

Próby odpowiedzi na to pytanie podjął się Allan McNish, który obecnie pełni rolę eksperta oraz komentatora stacji BBC. Z materiału opublikowanego na stronie bbc.com wynika, że układ sił w stawce nie uległ wielkiej zmianie, ale są dwa zespoły, których strata do najbliższych konkurentów znacząco wzrosła.

McNish w swojej analizie zestawił wyniki pomiaru czasów okrążeń z Austrii oraz zeszło tygodniowego GP Niemiec, których charakterystyka wydaje się być mocno zbliżona. W warunkach kwalifikacyjnych największą stratę zanotował zespół Ferrari, którego strata czasowa do Mercedesa liczona na kilometrze pojedynczego okrążenia wzrosła z 0.079 sekundy do 0.242. Dystans do niemieckiego zespołu na szybkim okrążeniu zdaje się utrzymywać jedynie Williams (Austria: 0.046 – Niemcy: 0.048), podczas gdy Red Bull oraz McLaren również zmuszone były oglądać tylne skrzydło bolidu Mercedesa z nieco większej odległości (RBR: 0.121 – 0.160, McL: 0.132 – 0.147). Jeszcze raz przypominam, że jest to strata liczona w tysięcznych częściach sekundy na jednym kilometrze toru.

Serce systemu FRIC w bolidzie Mercedesa - sezon 2011 (fot. Sutton Images)


Warto przyjrzeć się również wynikom osiąganym przez czołowe zespoły w warunkach wyścigowych. Na mecie wyścigu w Austrii Bottas stracił do najszybszego kierowcy Mercedesa zaledwie 8 sekund, w Niemczech było to już 20 sekund. Znacznie większe straty zanotowały zespoły Ferrari (Austria: 18 sekund straty na mecie – Niemcy: 52 sekundy) oraz McLarena (Austria:32 – Niemcy: 85). Najszybszy z kierowców Red Bulla zameldował się na mecie obu wyścigów ze zbliżoną stratą do Mercedesa oscylującą w graniach 44 sekund.

Nie potrzeba zaawansowanych zestawień, aby zobaczyć, że zakaz używania systemu FRIC najmocniej uderzył w ekipy Ferrari oraz McLarena. McNish sugeruje, że nie jest to przypadek, bo obie konstrukcje, nawet z hydraulicznych systemem na pokładzie, nie prowadziły się najlepiej. Z zestawianie wyłania się jeszcze jeden wniosek. Okrążenie kwalifikacyjne, wykonane przez Kevina Magnussena podczas minionego weekendu było fantastyczne i można zaryzykować stwierdzenie, że nieco ponad aktualne możliwości samochodu. Będąc przy McLarenie warto dodać, że zespół przywiózł na GP Niemiec mały pakiet poprawek, co w zestawieniu z osiągniętym wynikiem i znaczną stratą do Mercedesa nie wróży nic dobrego.

Na potwierdzenie takiego stanu rzeczy nie będziemy musieli długo czekać. Tor na Węgrzech, z uwagi na swoją charakterystykę i masę nierówności powinien straty związane z usunięciem systemu FRIC jeszcze bardziej uwypuklić. Oprócz pogorszenia się trakcji powrócić mogą również problemy związane z nadmiernym zużyciem opon. Ekspert BBC wskazuje, że przy braku hydrauliki bolidy muszą być nieco sztywniejsze oraz wyżej zawieszone. To z kolei spowoduje, że opony będą poddawane znacznie większym obciążeniom.