Co wiemy o trzydniowych testach opon? Niewiele…

Od zakończenie trzydniowych testów opon minęło już sporo czasu, a informacji na ich temat jak na lekarstwo. Wiemy, że ostatecznie wzięło w nich udział cztery zespoły i sześciu kierowców, z których jeden, w ostatnim dniu zajęć, potrzebował “papieru toaletowego”. Mowa o Nico Rosbergu, który po awarii opony przy prędkości 320 km/h godzinę stracił panowanie nad bolidem. Fakt, że Mercedes zakończył testy po tym wydarzeniu pozwala sądzić, ze samochód nie nadawał się do dalszej jazdy.

Prawdopodobnie nie dowiedzielibyśmy się o tym, gdyby nie wpis na koncie twitterowym kierowcy, swoją drogą usunięty po niedługim czasie. W odpowiedzi na te informacje włoski producent opublikował krótkie oświadczenie, w którym broni się, przyznając, że opony sprawdzane przez niemieckiego kierowcę trafiły na tor wprost z laboratorium. Rekcja kierowcy każe sądzić, że nie był to zbyt udany eksperyment, a cała sytuacja kolejny raz powinna dać do myślenia zarówno władzom, jak i samym zespołom.

Wymagania postawione przed włoskim producentem, wymuszone potrzebą uatrakcyjnienia wyścigów, były niczym, przy zmianach, które związane są z wprowadzeniem nowych jednostek napędowych. Nawet bardzo doświadczeni inżynierowie przyznają, że to jest największa rewolucja, w jakiej mieli okazję brać udział. Przedsezonowe testy będą jednym, wielkim poligonem doświadczalnym i niestety opony będą dodatkową niewiadomą w, i tak już trudnym do rozwiązania, równaniu. Pozostaje mieć nadzieję, że skończy się jedynie na połamanych elementach z włókna węglowego, a nie złamanych karierach.

Patrząc przez pryzmat ostatnich lat tegoroczny kryzys związany z oponami musiał nadejść. Zmieniały się przepisy, samochody ewoluowały, wymagania względem Pirelli rosły, tylko możliwości związane ze sprawdzeniem opon pozostawały niezmienne. Włoski producent ma na swoim sumieniu kilka grzeszków, ale ciężar odpowiedzialności za zaistniała sytuację ponosi FIA. Zespoły również nie są bez winy. Wystarczy przypomnieć jak skończyły się starania włoskiej firmy zmierzające do pozyskania bolidu zbliżonego do konstrukcji jeżdżących po torach.

Na koniec wrócę do kwestii braku informacji o testach. Zajęcia w Bahrajnie miały charakter prywatny, dlatego media nie mogły tych wydarzeń relacjonować. Dlaczego firma Pirelli zdecydowała się na zamkniętą formę testów, mając świadomość, że dziennikarze oraz kibice z chęcią podążyliby za tym tematem? Prawdopodobnie dlatego, że spodziewano się momentów z papierem toaletowym w tle. Włoski producent zbyt długo był ograniczany w tej materii, więc mając możliwość testowania z tak dużą liczną samochodów, różniących się swoją charakterystyką, zdecydowano się przenieść pewne elementy bezpośrednio ze sterylnego środowiska laboratorium na brudny i zakurzony tor. Tego typu działania trudno nazwać pracami rozwojowymi, ale z drugiej strony Pirelli, by podołać rosnącym wymaganiom, musi podejmować ryzyko. Jednak czy jest to ścieżka, którą powinna podążać najbardziej prestiżowa seria wyścigowa na świecie? Mam co do tego spore wątpliwości…