Szczęście może kiedyś się skończyć

Wypadek na stracie wyścigu o GP Belgii ponownie rozpoczął dyskusję na temat bezpieczeństwa na torze i sposobów na jego poprawę. Ryzyko jest nierozerwalnie połączone z tym sportem, ale życie Sid’a Watkinsa jest doskonałym przykładem na to, że można je zredukować do minimum. Od czasu tragicznej śmierci Senny wiele się zmieniło w kwestii bezpieczeństwa, ale wciąż zdarzają się momenty, w których nasza wyobraźnia wkracza w obszary, w których rzeczywistość nigdy nie powinna się znaleźć. Otwarty kokpit oraz odsłonięte koła, to dwa elementy, które budzą najwięcej zastrzeżeń, stanowiąc pośrednie zagrożenie dla życia kierowców. Z drugie strony czynią one F1 tym, czym jest, królowa sportów motorowych, piękną, ale i okrutną.

Temat bezpieczeństwa kierowców został ostatnio poruszony przez Marka Webbera, który jak wiadomo miał w swojej karierze kilka poważnych przygód. Australijski kierowca podkreśla, że nie jest zwolennikiem pomysłu zamknięcia kokpitu. Dużo bliższy jest mu pomysł zabudowania kół, który spowoduje, że zetknięcie się ze sobą dwóch bolidów, nie skończy się katapultowaniem jednego z nich. Webber zwraca również uwagę na agresję wśród kierowców, która jego zdaniem w ciągu ostatnich dziesięciu lat znacznie wzrosła. Szczególnie młodzi kierowcy nabrali przekonania, że obecne standardy bezpieczeństwa stają na tak wysokim poziomie, że nic im nie grozi. Coraz częściej pojawia się określenie “pokolenie Palystation”.

W ostatnich dziesięciu latach poziom agresji podniósł się tylko dlatego, że oni wiedzą, że zwykle będą w stanie wyjść o własnych siłach z wypadku.

Webber zwraca uwagę, że w obecnej sytuacji, kiedy można osiągnąć przewagę nad rywalem dzięki oponom Pirelli oraz systemowi DRS, tak agresywne i zdecydowane ataki już na starcie nie powinny mieć miejsca.

Podobnego zdania, na temat ułańskiej wyobraźni młodych kierowców jest Alex Wurz. Opiekun kierowców zespołu Williams zwraca uwagę na brak konsekwencji w karaniu, szczególnie w niższych seriach. Jego zdaniem trafiający do szczyt drabiny kierowcy nie zostali odpowiednio ukształtowani przez sędziów w początkowych etapach kariery.

Patrząc na wyścigi GP2, które stanowią przygotowanie, standardy wśród kierowców są przerażające – złe, bardzo złe – i oni wchodzą do F1. To jest coś, nad czym musimy z pewnością popracować, aby w niższych seriach karać tak samo surowo jak w F1. Musimy to zrobić bardzo szybko.

W tym kontekście warto również przypomnieć słowa Fernando Alonso, wypowiedziane jeszcze na początku sezonu, dotyczącą wzajemnego szacunku wśród kierowców. Wspominając tragiczną śmierć Gillesa Villeneuve, legendy Ferrari, Hiszpan porównał obie epoki, nie tylko z punktu widzenia samochodów, ale i mentalności kierowców.

Niestety w obecnych czasach, nie widzimy już takiej walki na torze, bo jest zdecydowanie trudniej. Samochody zostały zdominowane przez aerodynamikę i niektóre manewry są w zasadzie niemożliwe do wykonania. Najważniejsze jednak jest, że wtedy było zdecydowanie więcej szacunku pomiędzy kierowcami, częściowo dlatego, że wiedzieli, że w tamtych samochodach ryzykowali życie.