Pogoda dla Buttona

Kolejny, wspaniały weekend za nami. Ostatnie dwa wyścigi dostarczyły nam tyle emocji, że powinno nam to wystarczyć na najbliższe cztery tygodnie. Ociekające zwykle słońcem Hungaroring, zgotowało kierowcom niezłą huśtawkę pogodową, w której najlepiej poradził sobie Jenson Button.

Niedzielny poranek zaczął się dla niego dość niemiło. Kibic lub grupa nienależąca do jego miłośników przygotowała przykrą niespodziankę. W sobotę, w późnych godzinach wieczornych, na oficjanej stronie kierowcy pojawiła się informacja o bardzo poważnym wypadku samochodowym, któremu kierowca miał ulec wracając z kwalifikacji. Dzięki szybkiej reakcji zespołu, strona została zdjęta zaraz po północy, a wiele osób ze środowiska, w niedzielny poranek, nie miało wiedzy na temat całego zdarzenia.

Button powtórzył wynik sprzed pięciu lat (fot. World © Kingston-Lee/Sutton)

Mistrz świata z sezonu 2009 powtórzył swój wyczyn sprzed pięciu lat. Wtedy, również przy bardzo zmiennych warunkach panujących na Hungaroring, odniósł swoje pierwsze zwycięstwo. Rzadko kiedy się zdarza, że kierowcy fundują sobie takie nagrody z okazji jubileuszu. Tym razem los okazał się łaskawy i Button na pewno dobrze zapamięta swój 200 występ. Jego jazda może nie porywa tak jak harce Hamiltona, ale trzeba przyznać, że przynosi niesamowite rezultaty. W perspektywie ostatecznego wyniku nawet ściągnięcie nogi z gazu w pierwszych zakrętach, kiedy walczył bok w bok z Hamiltonem nabiera całkiem innego znaczenia. Również strategia opracowana przez zespół okazała się perfekcyjna.

W przeciwieństwie do Buttona, Hamilton trafił na decyzje zespołu wylosowane z całkiem innego koszyka. Powrót na opony deszczowe, kiedy inni pozostali na torze kosztował go bardzo wiele. Sam również nie zachował się zbyt mądrze wracając na tor, po wycieczce, prosto pod nadjeżdżające bolidy. Lewis może mówić co chce, ale za takie zachowanie na torze muszą posypać się kary. Co innego walka bok w bok, a co innego całkowity brak szacunku dla swoich kolegów.

To czego pragną kibice, walka koło w koło ( World © Moy/Sutton)

Ponownie wraca pytanie o umiejętności Vettela, kiedy nie znajduje się 20 sekund przed resztą rywali. Drugie miejsce jest świetnym wynikiem, ale niepewność w głowie Niemca musi rosnąć z każdym, takim występem. Pojawiają się nerwowe sugestie w kierunku zespołu, aby wykonać poprawki, ale prawdę mówiąc bolid nadal jest konkurencyjny, co pokazują wyniki kwalifikacji. Po sobotniej euforii została jedynie nadzieja na powrót do czasów dominacji. Mit niepokonanego Vettela, startującego z pole position został na dobre obalony. Mark jak zwykle na swoim poziomie. Dobrze, ale nie bardzo dobrze. Wysoko, ale nie na tyle by można było się zachwycić. Szybka rezygnacja z deszczówek się opłaciła, ale kolejne decyzje nie były już tak owocne.

Mimo całkiem niezłego wyniku, kierowcy Ferrari przejechali wyścig nie robiąc na mnie żadnego wrażenia. Byli obecni, ale nie odegrali żadnej znaczącej roli. Nie wiem czy to wina urywanej transmisji, czy rzeczywiście to był jeden z tych wyścigów, w którym obaj kierowcy przemycili się niepostrzeżenie od startu do mety. Zgodnie z oczekiwaniami Massa został pożarty przez Alonso jeszcze przed pierwszym zakrętem. Na co ja liczyłem typując, że Massa wskoczy na podium?

Bolid Massy po spotkaniu z rekinem (fot. World © Sutton)

Atomowym startem popisali się obaj kierowcy Mercedesa, ale na dystansie całego wyścigu nie było już tak dobrze. Rosberg uratował dwa punkty, a Schumacher musiał zakończyć zawody po przejechaniu jednej trzeciej dystansu. Mimo wszystko przewaga nad Renault wydaje się być bezpieczna. Nie mam już siły pastwić się nad zespołem Roberta, ale widząc Heidfelda rozpaczliwie atakującego Kovalainena zdałem sobie sprawę, że z samochodem musi być bardzo źle. Potem jeszcze ten wypadek… Miejsce Petrova pozostawia również wiele do życzenia, a z każdym wyścigiem kolejne zespołu zaczynają pokazywać kierowcom Renault swoje tylne skrzydła. Chyba pora na poważne zmiany, nie tylko za kierownicą, ale również za sterami. Nigdy jeszcze nie widziałem Boulliera w tak kiepskiej dyspozycji przed kamerą, a przecież pytania zadawane przez reportera BBC nie były specjalnie trudne. Wiele zespołów ma problemy z nakrętkami, nawet tymi za 500 czy 1000 dolarów, ale jeszcze nie widziałem, żeby któryś z samochodów stanął w płomieniach z tego powodu.

Zespół Force India wydaje się być od pewnego czasu “na kursie, na ścieżce”. Obaj kierowcy punktują na zmianę i wystarczy pomyśleć, jaką premię punktową mogą zgarnąć przy odrobinie szczęścia. Di Resta dostał szanse i świetnie ją wykorzystuje. Myślę, że taką jazdą zapewnił sobie miejsce w zespole na kolejny sezon, a w perspektywie może coś więcej. Z grona młodszych kierowców wygląda najpewniej i co ważne, potwierdza to swoimi wynikami. Di Resta był tak zadowolony z wyniku, że nawet incydent z kręcącym się po torze Hamiltonem nie stanowił dla niego większego problemu.

Wyciek wody wyeliminował oby kierowców Team Lotus i podczas ich nieobecności najszybszy na mecie z grona nowych okazał się Glock. Warto zauważyć, że tuż za nim finiszował Ricciardo, który zapowiadał, że odrobi stratę z poprzednich wyścigów i to właśnie uczynił. Być może będę musiał odszczekać, to co napisałem w jednym z wcześniejszych wpisów, że jeżdżąc bolidem HRT nie można się niczego nauczyć.

P.S. Warto obejrzeć również świetny materiał BBC poświęcony oponom oraz mały konkurs wymiany opon…